Kwestia wiary w Boga

Sprawy na zupełnie inne tematy - nie pasujące do żadnych powyższych kategorii.

Moderator: Moderatorzy

Astarot
SSJ 5
Posty: 674
Rejestracja: pn kwie 09, 2007 8:24 pm

Post autor: Astarot »

Hellion pisze:na początku stworzenia był Adam i Ewa, którzy to mieli dwójke synów Kaina i Abla. Kain zabił Abla i bóg go napiętnował aby wszyscy ludzie którzy go zobaczą wiedzieli, że zabił brata... Jacy inni ludzie? Rodzice?
Kiedys ludzie zyli o wiele dluzej niz dzis. W Pismie Swietym byla mowa, ze pierwszymi ludzmi, ktorych Bog stworzyl byl Adam i Ewa. Byc moze Stworzyl pozniej tez Zbyszka i Lucyne :P
Hellion pisze:jak powstała reszta ludzkości, skoro było ich później trójka? dwóch facetów i kobieta? hmmm dla mnie jest to naciągane.
Hellion pisze:Gdzie wzmianki o tym, że Jezus miał żonę i dziecko?
Raczej niedopowiedzenie. W koncu jakie to mialo znaczenie ?
Kiedys Doda w jakims wywiadzie powiedziala, ze nie wierzy w Boga bo w Biblii nie ma zadnej wzmianki o dinozaurach xD
Hellion pisze:I pierwszy papież był apostołem i nauczał tego czego nauczył go Jezus to dlaczego w późniejszym czasie były wyprawy krzyżowe? Mordowanie w imię wiary/boga? Coś tu nie tak... Później zobaczyli, że jednak mieczem nie nawracamy za wielkiej ilości osób, przez co siana mało wpada do kieszeni i zmienili podejście...
Mowisz o katolicyzmie. Judasz tez byl apostolem i zdradzil Jezusa

Rav pisze:Jakoś mnie nie przekonałeś. Według Ciebie istnienie Pisma Świętego dowodzi istnienia Boga? Nie widzę w tym dowodu. Musiałbyś bardziej rozwinąć tę myśl.
Trzeba najpierw uwierzyc, ze Pismo Swiete mowi prawde. Dopiero wtedy moze stac sie ono dowodem. Temat rzeka
Ostatnio zmieniony pt kwie 08, 2011 1:46 am przez Astarot, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
Rav
;)
Posty: 1007
Rejestracja: pn lis 29, 2004 7:11 pm
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Post autor: Rav »

Astarot pisze:Trzeba najpierw uwierzyc, ze Pismo Swiete mowi prawde. Dopiero wtedy moze stac sie ono dowodem. Temat rzeka
W takim razie obawiam się, że aby za jego pomocą dowieść istnienia Boga, powinieneś najpierw udowodnić, że wszystko, co jest napisane w Piśmie Świętym, jest prawdą. Możemy oczywiście przyjąć to na wiarę, ale wówczas dowód będzie niekompletny.

Inna sprawa, że w każdym dowodzie w końcu dochodzimy do miejsca, w którym musimy przyjąć pewne aksjomaty (także w matematyce), zatem każdy dowód jest niekompletny.
Tego, co teraz napisałem, także według mnie nie można w sposób kompletny udowodnić, choć jest to intuicyjnie oczywiste (przynajmniej dla mnie).
To moim zdaniem świadczy o wyższości intuicji nad analitycznym rozumem. Analitycznie nie jestem w stanie dojść do wniosku, który jest dla mnie oczywisty intuicyjnie.

Jeśli zatem analitycznie nie można niczego udowodnić, to kwestia wiary w cokolwiek (a tym bardziej w Boga) nigdy nie będzie kwestią wyłącznie analitycznego dowodu.
Wszyscy w codziennym życiu opieramy się na wierze: wierzymy w to, że nasze zmysły nas nie oszukują. Wierzymy w to, że teoria grawitacji jest prawdziwa (a przynajmniej jest dobrym przybliżeniem) i że jeśli upuścimy jabłko, to spadnie ono na ziemię, a nie poleci do góry. Wiele rzeczy jest dla nas "oczywiste", bo w nie wierzymy, nawet się nad tym nie zastanawiając.

I nie ma w tym nic złego. Wierzymy, bo warto. Bo to umożliwia nam funkcjonowanie w codziennym życiu.
Intuicyjnie szacujemy, że prawdopodobieństwo tego, iż upuszczone jabłko poleci do góry, jest niewyobrażalnie małe (choć z matematycznego punktu widzenia nie jest to niemożliwe). Przyjmujemy niesamowicie wiele aksjomatów (może nawet nieskończenie wiele?).
I bardzo dobrze, że to robimy. Może gdyby ktoś próbował do końca wszystko przeanalizować, to wylądował by w domu bez klamek.
Natomiast być może dla niektórych coś jest "oczywiste", gdy zawodzi ich wyobraźnia i nie potrafią znaleźć kontrprzykładu?

Pytanie brzmi natomiast, czy warto wierzyć tylko w rzeczy bardzo bardzo wysoko prawdopodobne (jak to, że upuszczone jabłko spadnie na ziemię), czy też może warto również wierzyć w rzeczy, które już aż tak prawdopodobne nie są?
Kiedyś chyba rozumowałem mniej więcej w ten sposób i dochodziłem do wniosku, że na tej samej zasadzie warto wierzyć w Boga.

Natomiast dziś uważam nieco inaczej.
Wierzyć w coś, to "myśleć tak w duchu" (parafrazując Josepha Murphy'ego), być o czymś przekonanym, zakładać, że coś jest prawdą. To jest zatem tylko stan umysłu.

Moim zdaniem stan umysłu nie ma większego znaczenia w relacjach z Bogiem. Moim zdaniem liczy się stan serca. Nie widzę przeszkód, by ateista miał dobre relacje z Bogiem. Gdy w jego sercu panuje spokój, to skąd ten spokój pochodzi?

Dlaczego Bogu miałoby zależeć na tym, żeby ludzie w niego wierzyli?
Dlaczego Bóg miałby chcieć, by ludzie go "czcili"?
Rozumiem, że tego mógłby chcieć bóg pogański, bądź bóg z mitologii greckiej.

Ale jeżeli rozumiemy Boga jako byt doskonały, to czy byt doskonały może odczuwać jakieś potrzeby? Tym bardziej, czy może odczuwać potrzebę, by ktoś go czcił? Bóg sam sobie wystarcza do szczęścia. Bóg jest szczęściem i ofiaruje się nam całkowicie za darmo. Nie jesteśmy w stanie niczym sobie na to zasłużyć. Możemy natomiast przyjąć ten dar.

W to wierzę.
...::: Keep Calm & Follow your Joy :::...
Astarot
SSJ 5
Posty: 674
Rejestracja: pn kwie 09, 2007 8:24 pm

Post autor: Astarot »

Zgadzam sie. Logiczne..
Ale jezeli jestesmy w stanie jak najbardziej przyblizyc niektore fakty, to powinnismy to robic, bo wiara umyslu, dopinguje stanowi serca.
Rav pisze:Dlaczego Bogu miałoby zależeć na tym, żeby ludzie w niego wierzyli?
Dlaczego Bóg miałby chcieć, by ludzie go "czcili"?
Kolejny temat rzeka.
Jezeli przyjmiemy, ze Biblia jest Bozym Pismem to Bog ma uczucia typowo ludzkie, takie jak milosc i przywiazanie, a nawet gniew. Wedlug Biblii sensem zycia czlowieka jest czczenie Boga, ktore ma wynikac z milosci i swiadomosci jego potegi. Jestesmy stworzeni na jego wzor i byc moze jest to wyjasnieniem dlaczego tak zrobil. Kazdy czlowiek chce byc szanowany, kochany, lubiany itd.
Bog chcial, zeby ta radosc nie przebiegala mechanicznie, tylko sama z siebie (bardzo streszczajac). Bedac doskonalym, pod kazdym wzgledem, pozwolil sobie jakby na takowy 'eksperyment' bo daje on wieksza radosc od samej doskonalosci. Chcial byc czczony dzieki temu kim i jaki jest. Nie wnikal wiec na sile jak to sie potoczy
Sprobuje to jakos zobrazowac na przykladzie czlowieka.
Czlowiek byc moze za pare lat bedzie w stanie skonstrulowac robota, ktory bedzie mial wiele cech czlowieka. Naprzyklad bedzie chodzil, wyciagal proste wnioski, samoistnie sie podlanczal do sieci i sie ladowal, wychodzil z psem na spacer. Bedzie mial wgrane w pamiec nagrania wypowiadanych zdan. Zaprogramuje go tak by gdy widzi swojego konstruktora bedzie mowil, ze go kocha i szanuje. Czy taki konstruktor bedzie szczesliwy z samego faktu, ze ten robot mowi ze go kocha ? Czy wolal by miec zone, ktora bedzie mu mowila szczerze, to samo
Drugi przyklad.
Wiekszosci ludzi wydaje sie, ze majac wladze, pieniadze, czy tez inne dobra materialne, beda czuli sie spelnieni. Jednak spodkalem sie wielokrotnie z opinia ludzi, ktorzy swoje osiagneli, a brzmiala ona mniej wiecej tak "To wszystko, tak naprawde sie nie liczy". Pewnie niektorzy tlumaczyli by to tak, ze niczego nie zabierzemy ze soba do grobu, a mozemy zostawic po sobie pamiec. I pewnie w jakims stopniu tak jest, a wynika to z naszej niedoskonalosci, ale wydaje mi sie, ze sens jest ukryty o wiele glebiej. Wnioskuje, ze uczucia dziesiatkuja radosc. Bo wkoncu co komu po pamieci, skoro nie ma Cie juz wsrod ludzi, na Ziemi. Przyjmujac, ze osoba nie wierzy w zycie pozagrobowe
A teraz kolejny przyklad, tym razem na temat wiary, przyjmujac wzorzec czlowieka.
Pisarze, poeci, malarze czy inni artysci, podpisuja sie swoim nazwiskiem pod pracami. Chodzi mi o tych, ktorzy nie licza na jakies zyski materialne. Robia to dlatego by caloksztalt byl przypisywany im, a nie komus innemu. Nawet jezeli ten ktos nie bedzie na tym zarabial jakis pieniedzy. I nawet jezeli nie mysla o przyszlej karierze. Robia to jedynie dla samego faktu. Gdy kiedys ktos bedzie mial stycznosc z tym czlowiekiem, bedzie byc moze wiedzial, ze zrobil ta i ta prace wlasnorecznie. Podobnie Bog chcial, by ludzie wiedzieli, ze to on stworzyl wszysco co ich otacza, a takze ich samych
Obrazek
Bliz
SSJ 5
Posty: 858
Rejestracja: śr gru 01, 2004 8:46 am
Lokalizacja: Nowa Sól-FNW

Post autor: Bliz »

Ale jak można mówić o Bogu jak o człowieku? Bóg, Absolut, Siła Wyższa czy jakkolwiek zwać, jest pod każdym względem doskonały. Jest sam w sobie samoistny, wystarczalny, nie potrzebuje żeby oddawać Mu czci no bo jest pełnią sam w sobie. Jest doskonałą Miłością i stworzył ludzi,żeby podzielić się tą miłością, dał nam wolną wolę przykład prawdziwej miłości, która Cię nie determinuje.
A więcej nie czytałem :( Za długie... Starczy mi już lektur przez wakacje ;P
ODPOWIEDZ