Breagan D'aerthe

Jeśli stworzyłeś coś ciekawego i chcesz się tym podzielić, zamieść swoją pracę w tym dziale.

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Treyu
SSJ 2
Posty: 103
Rejestracja: pt sty 26, 2007 6:51 pm

Breagan D'aerthe

Post autor: Treyu »

Tworzę już drugi z kolei Fanfick! :D Co prawda nie przestane pisać tamtego xD Ale postanowiłem napisać coś bardziej NORMALNEGO! Więc będzie to o kilku przyjaciołach, którzy odziedziczą pewne umiejętności, a mianowicie wykorzystywać moc ze świata dookoła :D Może się wam spodoba, a może nie :D Zobaczymy, a i jak ktoś oczywiście chce wziąć udział to ofkors pisać mi na PW albo na gg xD Z góry dzięki

[ Dodano: Sro Sty 31, 2007 2:30 pm ]
Wstęp


W pewnym skromnym domku na uboczu mieszkała rodzina. W tej rodzinie chłopcy dziedziczyli pewne moce po swoich ojcach. Każda umiejętność była inna. Ta opowieść będzie o trzech braciach, którzy właśnie taką moc posiadali.


Odcinek 1 – Rzeź.


Późnym piątkowym wieczorem trzej bracia: Treyu, Rast i Bobert siedzieli na swoich łóżkach rozmawiając o różnych sprawach. Głownie toczyło się o miłość Rasta do pewnej koleżanki z klasy. Treyu i Bobert cały czas wypytywali o nią. W pewnym momencie do pokoju chłopców wszedł ojciec całej trójki.
- Czas spać. Jutro nie idziecie do szkoły, ponieważ będzie to wasz wielki dzień. – powiedział z uśmiechem.
- Genialnie! – krzyknęli zgodnie. – Ale na czym ten ważny dzień ma polegać? – Wtrącił Treyu.
- Wszystko w swoim czasie, a teraz spać, bo musicie wstać rano! – powiedział gasząc światło i zamykając drzwi.
- Ale szajs – powiedział Rast kładąc się do łóżka. – Ciekawe co będziemy robić?
- Nie wiem, ale lepiej idźmy kimać, bo się nie wyśpimy, dobranoc. – powiedział Bobert.
Po tym wszystkim nastała cisza, a chłopcy zapadli w mocny sen. Nie wiedzieli, co tak naprawdę kryją w sobie. Nie mieli również zielonego pojęcia o tym, że ich dom jest obserwowany. Na wzgórzu nieopodal stało dziesięć postaci. Byli to dobrze wyszkoleni w swym fachu zabójcy. Czekali w cieniu, aż ostatnie światło zgasło w oknach obserwowanego domu. Zwinnym ruchem wyskoczyli zza pagórka szybko dostali się pod okna budynku. Jeden z nich wskoczył na kompana i dostał się pod parapet okna sypialni rodziców. Momentalnie wskoczył na parapet. Wyjął z kieszeni mały nożyk i delikatnie podważył zawiasy. Powoli wysunął okiennicę i uchylił ją, aby można było przez otwór przejść. Wślizgnął się do pokoju, a za nim jeden po drugim wchodzili jego kompanie. Zabójca wyciągnął sztylet i bezszelestnie dostał się pod łóżko. Złożył ręce w kształt krzyża i sztylet zajarzył się płomieniem. Wbił ostrze w ciało jednego ze śpiących. Mimo przebicie i palącej się pościeli śniąca postać nawet nie krzyknęła. Jeden z morderców odkrył kołdrę, a tam leżały cztery torby.
- Zasadzka! – krzyknął do kompanów.
Momentalnie z wielkiej szafy wyskoczył mężczyzna. Przez drzwi wpadło następnych dwóch. Wyciągnęli swoje dwustronne sztylety i rozpoczęła się walka. Ruchy przeciwników były na tyle szybkie, że trudno było cokolwiek dostrzec. Nagle jeden z domowników pchnął mordercę w brzuch i jakaś energia wyrzuciła zabójcę przez okno. Padł martwy poprzebijany szkłem. Dumny z siebie nie zauważył, że jeden z zabójców zakradł się za nim. Sztylet gładko wbił się w bok człowieka. Morderca podsunął się bliżej, by umierający domownik mógł usłyszeć jego słowa.
- Twoje dzieci też to czeka.
Martwe ciało osunęło się z rąk zabójcy, który wyciągnąwszy broń powrócił do walki. Obrońcy byli spychani w głąb pomieszczenia. Walka była tak zacięta, że nikt nie zauważył płonącego łóżka. Oczywiście dopóki ogień nie sięgnął dalej. Przewodnik asasynów wykorzystał sytuację. Wyciągnął dwa shurikeny i rzucił w podstawę drzwi, które z napływu płomieni i trafione gwiazdkami zawaliły się...

W międzyczasie...
Chłopcy obudzili się. Usłyszeli trzask okna i czuli dym. Do pokoju wskoczyła postać.
- Musicie uciekać! – powiedział wyciągając chłopców z łóżek.
Mężczyzna był sporej postury więc pochwycenie młodzików nie było dla niego problemem. Wybiegł na korytarz, drzwi do pomieszczenia walki były zawalone. To była okazja ucieczki z walącego się domu. Zeskoczył szybko na niższe piętro i ramieniem wyważył drzwi frontowe. Pobiegł w las nieopodal...
Biegł przed siebie tak długo, aż widok zgliszczy domu nie zniknął w widoku. Wtedy dopiero postawił ciągle oszołomionych chłopców na ziemi.
- Wszyscy cali? – spytał.
- Co? Jak? I... i właściwie kim ty jesteś i co się tu dzieje? – mówił Treyu.
- Heh na wyjaśnienia przyjdzie czas, a co do mojego imienia – nie jest wam potrzebne, mówcie mi AnimKing. Teraz jednak muszę was zabrać do siebie i dokończyć wasze przeznaczenie.
- Jakie kurde znowu przeznaczenie?! – spytał Rast nic nie rozumiejąc.
- Wszystko w swoim czasie... A teraz chodźcie
Chłopcy nie widząc innego wyjścia poszli za rosłym mężczyzną...
Obrazek
Awatar użytkownika
AnimKing
SSJ 5
Posty: 685
Rejestracja: czw lis 23, 2006 12:07 pm
Lokalizacja: z domu

Post autor: AnimKing »

Podoba mi sięale jedna wada troche krótkie ocena 7/10
Awatar użytkownika
SonGohan
Golden Oozaru
Posty: 205
Rejestracja: wt sty 02, 2007 9:41 pm
Lokalizacja: Stalowa Wola/Madrid

Post autor: SonGohan »

Jasne, wszystkie fanficki są super, oprucz mojego
Zumo de uva a base de concentrado esta enriquecido con vitamina C.
Awatar użytkownika
Treyu
SSJ 2
Posty: 103
Rejestracja: pt sty 26, 2007 6:51 pm

Post autor: Treyu »

Odcinek 2 – Podstawa – dachi, geiko i sen’i

Dochodził świt. Czworo bohaterów nadal szło poboczem lasu. Bobert, który wcześniej się nie wtrącał podszedł do AnimKinga.
- Czekaj pan! – powiedział. – Gdzie my idziemy?! I o co do cholery tutaj chodzi?!
- Ech, no dobra, chyba czas na wyjaśnienia. Zatrzymajmy się tutaj.
Rozłożyli sobie mały obozik. AnimKing dał chłopcom jakieś normalne ubrania, po czym zaczął wyjaśniać wszystkie wydarzenia wczorajszej nocy. Chłopcy na razie nie rozumieli tego, że ich rodzice nie żyją. Następnie AnimKing przeszedł do konkretów:
- A teraz wiedzcie, że nie jesteście zwykłymi dziećmi. Macie specjalne umiejętności, jak wszyscy z tej rodziny. Mimo wszystko na świecie żyje wiele takich rodzin. Wasz ojciec miał właśnie dzisiaj nauczyć was używania waszej chakry.
- Dobrze, ale na czym polega ta chakra? – spytał Rast.
- Jest to energia. Z tym, że istnieją dwa rodzaje chakry. Jedną posiada każdy – dzięki niej możemy używać specjalnych technik. Druga natomiast jest zawsze inna, każdy posiada inną specjalną chakre, a moim zadaniem jest was nauczyć wykorzystywać oba rodzaje.
Chłopcy oniemieli. Nie mieli pojęcia, że drzemie w nich jakaś energia, mało tego, że mają się nauczyć jej wykorzystywać. Nie zadawali więcej pytań. AnimKing stwierdziwszy, że to koniec rozmowy wstał i poszedł dalej. Po godzinie marszu dotarli do małego domku. Mężczyzna otworzył drzwi i wprowadził chłopców do środka.
- Dobrze – powiedział AnimKing – nie ma sensu zwlekać, oni mogą w końcu nas wytropić i przyjść również tutaj. Dam wam coś do zjedzenia, a potem od razu przystąpimy do nauki.
- Zaraz, zaraz! – wtrącił Bobert. – jacy oni? Czy masz na myśli tych kolesi co spalili nam dom?
- Dokładnie tak! No nie ma czasu do stracenia, jedzcie – powiedział podając każdemu talerz z suchym chlebem.
- Tylko tyle? – zdziwił się Treyu – I my mamy się tym najeść?
- Nie gadaj tylko jedz, jeśli do wieczora uda wam się opanować chakrę to dostaniecie więcej.
Chłopcy nie dyskutowali. Spokojnie zaczęli posilać się kromkami chleba. Gdy skończyli, AnimKing odrzucił pewien malutki dywanik, bohaterom ukazała się klapa w podłodze. Mężczyzna złożył ręce w krzyż i zaczął mruczeć coś pod nosem. Kłódka blokująca klapę zniknęła, a sama klapa się otworzyła. Były tam schody, AnimKing zszedł pierwszy, za nim po kolei – Bobert, Rast i na końcu Treyu. Gdy po omacku zeszli na sam dół, AnimKing tym razem wyraźnie powiedział:
- Bregan!
Momentalnie w pomieszczeniu zapłonęły pochodnie. Sala była ogromna. Widać było cztery specjalnie wyryte areny – prawdopodobnie do treningów walki. Na samym środku była mała szalka. AnimKing poszedł w stronę szalki. Chłopcy z wahaniem ruszyli za nim podziwiając całą komnatę.
- Oto komnata Bregan D’aerthe! – powiedział AnimKing – w każdym domu Bregan jest taka.
- A co to znaczy dom Bregan? – spytał Rast.
- Tak nazwaliśmy te rodziny, które potrafią korzystać z chakry. Dobrze, ale o tym później. Teraz nauczycie się wykorzystywać dane wam dary. Jednakże... tą drugą czakrę musicie się nauczyć sami tworzyć.
- Nie ma na to jakiegoś specjalnego treningu? – spytał Bobert.
- Nie, każdy musi swoją prawdziwą siłę poznać sam. No, ale najpierw zajmijmy się naturalną czakrą. Podstawa doskonałości czakry to dachi, geiko i sen’i.
- Że co? – powiedzieli chłopcy chórem.
- Ha ha, pozycja, trening i wola walki! – powiedział z uśmiechem AnimKing.
- Pozycja?
- Trening?
- Wola walki?! – powiedzieli chłopcy po kolei.
- Tak jest, żeby móc korzystać z czakry ważna jest pozycja. Aby doskonalić swe umiejętności istotny jest trening. I wreszcie, żeby wygrać ważna jest wola walki! Do roboty.
AnimKing pokazał chłopcom odpowiednie pozycje i kazał ćwiczyć przez godzinę. Sam poszedł na górę. Bohaterowie nie odzywali się do siebie. Stali tak jak im kazał AnimKing i koncentrowali się w sobie. Po kilku minutach zaczęli wyczuwać wibracje energii wewnątrz każdego z nich. Jednakże w ciągu całej godziny nie udało się nikomu złapać tej ledwo wyczuwalnej energii. Wrócił AnimKing.
- Tak jak myślałem. – powiedział – więc chyba, aby was zmotywować muszę wam pokazać na czym to polega.
Stanął przy szalce. Ustawił się w odpowiednią pozycję. Ułożył dłonie – lewa prosto w górę, prawa złożona z drugą, ale jedynie dwoma palcami. Skoncentrował się na szalce. Chłopcy wyczuli drgania płynące z ciała AnimKinga.
- Haaaa! – wrzasnął mężczyzna.
Prawą rękę wyciągnął za siebie. W dłoni pojawiła mu się niewielka poświata. Wystrzelił poświatą w szalkę, która zajarzyła się niebieskim płomieniem. Po chwili płomień zniknął.
- Nadal za słabo! – powiedział AnimKing dumny z siebie.
- Co za słabo? – powiedział oniemiały Treyu.
- To była technika Hogebushin! Podstawowy atak ofensywny. Jeśli, któryś z was chce być silniejszy ode mnie musicie opanować czakrę i tym atakiem rozwalić szalkę. Do roboty!
Obrazek
Awatar użytkownika
Kris
Avanger
Posty: 2254
Rejestracja: wt lis 22, 2005 11:33 pm
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Kris »

no nawet fajny odcinek fajnie zrobiony widać jakąs akcje ale i tak daj 5/10 xD
Obrazek

Obrazek
1. Kris ma ZAWSZE racje
2. PP3088 ma prawie zawsze racje
3. : >
Awatar użytkownika
Treyu
SSJ 2
Posty: 103
Rejestracja: pt sty 26, 2007 6:51 pm

Post autor: Treyu »

Odcinek 3 – Pierwsze kroki.

AnimKing wyszedł z sali zostawiając chłopców samych. Wszyscy troje po tym co zobaczyli, byli jeszcze bardziej zmotywowani. Nigdy nie sądzili, że ujrzą takie przedstawienie. Ponownie ułożyli pozycje i zaczęli mocno koncentrować się na chakrze. Stali tak z pół godziny pogrążeni w sobie doszukując się mniemanej energii. Nagle Treyu i Bobercik poczuli energię. Z tym, że nie wypływała ona z nich... To Rast emanował taką chakrą. Zadowolony z siebie wykonał takie same gesty jak AnimKing wcześniej. Odchylił rękę do tyłu i powiedział:
- Hogebushin!
Przez moment nic się nie działo. W pewnym momencie w ręce Rasta pojawiło się minimalne światełko.
Haaaaaa! – zaczął mocniej koncentrować moc. Treyu i Bobert nie mogli uwierzyć. Oni ledwo krzesali swoją chakrę, a Rast już umiał Hogebushin! Treyu poczuł się urażony. To on był najstarszym z braci, a jednak to Rastowi najlepiej wychodziła koncentracja chakry. Pocieszało go tylko to, że Bobert również nie opanował jeszcze tego. Rast skończył. Teraz poświata była znacznie większa. Wystrzelił nią w szalkę, która ledwo zajarzyła się niebieskim płomyczkiem. Rastowi jeszcze dużo brakowało do AnimKinga. Treyu wściekły zamknął oczy i wrócił do swojej koncentracji, jednakże cały czas myślał o tym, że Rast jest lepszy od niego. Chciał wyrzucić z siebie tą złość, by już mu nie przeszkadzała.
- Aaaaaaaa! – wrzasnął.
Otworzył oczy i rozejrzał się. Bracia patrzyli na niego dziwnie.
- T... Treyu, ty... ty! Chakra! – jąkał się Bobert.
Treyu się uspokoił i zrozumiał o co chodzi. Teraz i on wyczuwał w sobie tą energię, była niewielka, ale w jakiś niekontrolowany sposób udało mu się ją z siebie wyciągnąć. Teraz zrozumiał, że wściekłość mu w tym pomogła. Do pomieszczenia wbiegł AnimKing. Spojrzał na chłopców.
- Pięknie! – powiedział do Rasta i Treya. – Widzę, że wam już się udało. Bobert teraz spróbuj ty. Dopiero, kiedy we trójkę będziecie mogli koncentrować czakrę to przejdziemy do następnego etapu.
Bobert stanął w odpowiedniej pozycji, ustawił dłonie i zagłębił się w sobie. Bracia stali w oczekiwaniu na Boberta. W końcu poczuli jak z niego coś zaczyna wychodzić. Bobert zamknął oczy i skupił się tylko na chakrze. W końcu uzyskał nad nią kontrolę! Treyu i Rast poczuli naprawdę wielką chakrę, choć nie przewyższała mocą AnimKinga. Ich chakra była mniej więcej na tym samym poziomie. Na tym etapie nie byli jeszcze w stanie stwierdzić kto jest z nich silniejszy.
- Bardzo dobrze! – powiedział AnimKing – Zaraz porozmawiamy o bractwach...
- Co to znaczy? – spytał ciekawy Rast.
- Zaraz wam wyjaśnię – podszedł do ściany – Bregan!
Ściana robiła się stopniowo przezroczysta, aż znikła. W ukrytym pomieszczeniu był skład broni. Chłopcy oniemieli na widok przeróżnych przedmiotów.
- Podstawową bronią każdego Breganina jest kunai, czyli ten sztylet – pokazał im czarne niewielkie ostrze – Będą wam też potrzebne shurikeny, czyli te ostre gwiazdki – wyjął kilka czarnych gwiazdek do rzucania – Skoro już znamy wyposażenie, przejdźmy do bractw...
- Ale na czym ma to polegać? – nalegał Rast.
- Już wyjaśniam. – odpowiedział AnimKing zirytowany, że mu przerwano – Jest tylko jedna szkoła, ale podzielono ją na pięć bractw – ognia, lodu, wichru, piasku i cienia. Prześpijcie się z tym, a rano powiecie mi co zdecydowaliście.
- Dobrze! – krzyknęli chłopcy chórem.
Wszyscy bohaterowie spali spokojnie dumni z siebie. AnimKing był pod wrażeniem, jemu opanowanie chakry zajęło dosyć sporo czasu. Stwierdził jednak, że to jego zasługa i jest dobrym nauczycielem. Chłopcy natomiast, aż puszyli się przed snem z tego co osiągnęli. Każdy spał z uśmiechem na twarzy od ucha do ucha. Ranek przebiegł spokojnie. Wstali dosyć wcześnie przed południem. Zjedli skromne śniadanie i wyszli z domku.
- Dobrze. Teraz musicie się jakoś tam dostać. – powiedział AnimKing.
- A to daleko jest? - spytał Trey.
- Niestety tak, ale mam pewien sposób. – powiedziawszy to, skierował się w stronę klifu.
Chłopcy popatrzyli po sobie nie wiedząc o co mu może chodzić. AnimKing patrzył na wodę w dole. Próbował znaleźć odpowiednie miejsce.
- Chodźcie tu. – rozkazał.
Wszyscy trzej już stali przy nim. Chwycił Rasta i wychylił go nad wodę. Zdezorientowany Rast spojrzał w dół i o mało zawału nie dostał
- Nie bój się. Nawet się nie skaleczysz.
- Trzymam cię za słowo! – odpowiedział trzęsąc się cały.
Bracia patrzyli z niedowierzaniem. W końcu AnimKing puścił Rasta, który spadł w dół, jednak nie dotknął wody pod nim. Po prostu się rozpłynął. Potem po kolei spadli Bobert i Treyu, a na końcu skoczył AnimKing. Cała czwórka ocknęła się w pewnym pokoju. Stał tam mężczyzna, niewielkiej postury i już siwy.
- Przyprowadziłem nowych uczniów. – powiedział AnimKing do niego.
- Widzę. – odrzekł spokojnie – Zapraszam tędy.
Poprowadził bohaterów korytarzami, wszędzie kręcili się dzieci w ich wieku. Wszystko wskazywało na to, że to ta akademia, o której mówił AnimKing. Doszli do pewnego pomieszczenia. Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do środka. Były tam trzy te same urządzenia. AnimKing ustawił chłopców i podłączył maszynę do każdego z nich.
Treyu – porywczy, ma wielką wolę walki i jest bardzo dumny... będzie pasował do bractwa ognia. – wydobył się głos z urządzenia.
Rast – młody, jest śmiały i dosyć inteligentny... będzie pasował do bractwa cienia.
Bobert – jest silny, nie cofnie się przed niczym i zawsze pomoże innym... będzie pasował do bractwa lodu.
Maszyny same się odłączyły od chłopców. AnimKing do nich podszedł.
- No to już wiecie do jakiego bractwa należycie. Przy okazji dowiedzieliście się cos o sobie. Zakwaterujemy was jednym pokoju...

[ Dodano: Sro Mar 14, 2007 5:59 pm ]
Odcinek 4 – sensei.

Chłopcy prawie nie mogli spać, choć wcale się do siebie nie odzywali. Kiedy pierwsze promienie słońca dostały się do pokoju przez okno wszyscy trzej wstali od razu zaczęli się ubierać. W kilka minut byli gotowi do ich pierwszych lekcji. Dziś mieli udać się do sali zebrań, aby przydzielono im mistrza. Wyszli od razu. Korytarze były puste, a więc wstali pierwsi. W sali zebrań, prócz nich było dziesięć osób. Chłopcy ukłonili się i zasiedli w miejscach. Po kilku minutach zaczęli się schodzić inni uczniowie, większość była w ich wieku, ale byli też starsi. W sumie w sali zebrało się trzydziestu uczniów. Gdy już wszyscy zajęli miejsca, jeden z mistrzów wstał i zaczął mówić:
- Witajcie w waszym pierwszym dniu studiowania sztuki Bregan. Dziś każdy sensei zostanie przydzielony do trzyosobowej grupy studentów. A oto grupy:
- 1 grupa cienia: Rast, Kris i Honmaru. – Sheina sensei
- 2 grupa cienia: Kageno, Orochi oraz Hogen. – Kakashi sensei
- 1 grupa ognia: Treyu, Dae i Sara. – Gorobei sensei
- 2 grupa ognia: Kohnmaru, Daimouji, a także Kishin. – Mizuki sensei
- 1 grupa lodu: Bobert, Maciok i Raimuchi. – Kambei sensei.
(reszta grup)
- Grupa pana Gorobei zajmie południowy las. Sheina, do ciebie należy sala treningowa. Pan Kambei - ty dostaniesz wybrzeże (reszta mistrzów)
Po skończonym przydziale każdy sensei wziął swoją grupę i zaprowadził w wyznaczone miejsce. Treyu raz za razem spoglądał na jego nową towarzyszkę Sarę, miała długie kasztanowe włosy i wręcz słodki wyraz twarzy. Treyu był nią wręcz zauroczony i niezmiernie cieszyło go, że właśnie z nią jest w grupie. Spojrzał na Daego. Szedł posępny i milczący. Miał czarne średniej długości włosy. Na pierwszy rzut oka był wyższy od Treya i zdecydowanie starszy. Dotarli na miejsce.
- A więc – zaczął sensei – nie obchodzi mnie skąd jesteście, ani żadne wiadomości o waszej rodzinie. Po prostu ja jestem waszym mistrzem, a wy moimi uczniami. Najpierw chciałbym sprawdzić wasze umiejętności walki w zwarciu. Jeśli ktoś z was po raz pierwszy trzyma w dłoniach kunai i shurikeny to dajcie mi o tym znać.
Ku własnym zdziwieniu tylko Treyu podniósł rękę. Towarzysze na niego dziwnie popatrzyli.
- Heh, nie szkodzi Treyu. W każdym razie każdy z was zmierzy się ze mną. Będę delikatny. No na sam początek Treyu, na rozgrzewkę.
Bohater stanął przed mistrzem i wyciągnął kunai. Przełknął ślinę i spojrzał na Sarę. Musi jej zaimponować.
- Khaaaaa! – wrzasnął biegnąc na Gorobeia.
Nagle sensei stał już za nim trzymając jego sztylet skierowany w kark.
- Oj słabo! – powiedział z uśmiechem. – jeszcze raz.
Odepchnął chłopca. Treyu był jednocześnie wściekły i oniemiały. Spojrzał jeszcze raz na Sarę, a potem na mistrza. Złość wzięła nad nim górę. Wyciągnął jednego shurikena i ukrył go w dłoni. Pobiegł na Gorobeia i w ostatniej chwili ataku uskoczył na bok i rzucił shurikenem. Sensei był jednak szybszy. Uchylił się i skoczył w stronę Treya. Chłopiec nie wiedział co robić. Ułożył ręce i powiedział:
- Hogebushin! – w jego ręce pojawiła się świetlista kulka. – Khaaaaa!
Rzucił nią w zaskoczonego Gorobeia. Jednak i tym razem mężczyzna był szybszy. Uchylił się i spojrzał jak Hogebushin doszczętnie spala niebieskim płomieniem pobliskie drzewo. Momentalnie pojawił się za Treyem. Przerażony chłopiec obejrzał się za siebie. Dostał silny cios w twarz i padł na ziemię. Sensei spojrzał na niego.
- No, no... tego się nie spodziewałem. Hogebushin? Kto cię tego nauczył?
- A... AnimKing. – powiedział stopniowo się uspokajając.
- Dobrze, masz potencjał – powiedział uśmiechając się sensei. – Teraz Dae...
(w międzyczasie)
Sheina zasłoniła część okien w sali treningowej. Trzej chłopcy stali na środku pomieszczenia.
- Technika cienia nie będzie polegać na walce wręcz. Wy będziecie używać tylko swojego umysłu i chakry. – powiedziała.
Chłopcy patrzyli na nauczycielkę w milczeniu. „A więc będą wykorzystywać tylko chakrę i cień.” Pomyślał Rast. Obejrzał się i napotkał uśmiech Krisa.
- Jakoś damy sobie radę – powiedział Krystian klepiąc go w ramię.
- Kris ty pierwszy! – powiedziała stanowczo Sheina.
Chłopiec wyszedł naprzeciwko swojego mistrza.
- Najpierw ujawnij mi swoją moc, bym wiedziała na jakim jesteś poziomie. – powiedziała.
Kris złożył ręce, lewa – dwa palce w górę, prawa – tak samo, z tym że ułożona w połowie lewej dłoni, i zaczął się skupiać. Potrwało to chwilkę, lecz Rast poczuł, dużą chakrę – większą od jego.
- Już Sheina-sensei. – powiedział Kris uśmiechając się.
- Dobrze. Teraz nauczę cię Techniki Podziału Cienia – Kage Bunshin no jutsu. Złóż palce tak – dwa palce ułożone w krzyż i wypowiedz inkantacje.
Kris zrobił tak jak go poinstruowała.
- Kage Bunshin no jutsu! – wrzasnął.
Koło niego pojawiły się trzy identyczne postacie.
- Cudownie Kris. No, na co czekacie? – zwróciła się do reszty – Do roboty!
(w międzyczasie)
Kambei wraz ze swoją grupą podążał nad wybrzeże. Jego długie szare włosy powiewały na wietrze. W końcu zatrzymali się na brzegu ogromnego jeziora. Drugi brzeg był ledwo widoczny.
- Sztuka lodu jest dość prosta. – powiedział Kambei odwracając się do swoich uczniów.
- To znaczy? – spytał Maciok niecierpliwiąc się.
- To znaczy, że do walki będziecie korzystali z otoczenia. Głównie będziecie wykorzystywali cechy lodu. Takie jak : zimno, śliskość, unieruchamianie. To są główne. Pierwsza technika – Koghio. Polega na lodowatym powiewie. Nie jest on jakoś szkodliwy, ale pozwala wam ochłodzić – przykładowo – arenę, przez co wasz przeciwnik trochę osłabnie. Znak jest prosty – dwie pięści ułożone do ziemi. Bobert ty zaczniesz. – powiedział z uśmiechem.
Chłopiec stanął w rozkroku i ustawił się w stronę wody. Skumulował chakrę i złożył dłonie do techniki. Skupił się na ataku.
- Koghio! – wrzasnął.
Trawa przed Robertem pokryła się szronem. Ale moc do wody nie dotarła.
- Jak na pierwszy raz nieźle – pochwalił go Kambei. – Wiecie jak ćwiczyć. Jak któryś zamrozi mi brzeg to przejdziemy do następnego etapu. A teraz do roboty.
Uczniowie zabrali się do roboty, a sensei usadowił się pod jabłonią i odpoczywał...
Obrazek
ODPOWIEDZ