[Opowiadanie] Czas I Życie.
Moderator: Moderatorzy
[Opowiadanie] Czas I Życie.
Zanim zacznę odrazu informuję, że jest to opowiadanie 1 odcinkowe.
Dziękuję za korekte - Pepkowi : *
Czas i życie. Życie i czas. Dwa wyrazy, potocznie rozumiane, jednak nikt nie potrafi ich poprawnie zdefiniować, ani też w przypadku czasu zobaczyć. Obie te rzeczy wiąże wspólna cecha - każdemu z nas w jakimś stopniu upłynęły i dopóki klepsydra życia się nie przesypie, człowiek jak i inne stworzenia będą kroczyły ku własnemu życiu i czasie.
Dzień, który zaczął się piękną pogodą, coraz bardziej zmieniał swój wizerunek, aż w końcu przez kilka minut blask słońca całkowicie zanikł, a w jego miejsce pojawiły się ciemne chmury oraz spadające krople deszczu, które stopniowo zwiększały swoją ilość. Teraz ulica była cicha i niemalże pusta. Nie było już słychać zabaw i krzyków dzieci, lotu piłki czy też wyklinania nastolatków, wszystko pozostało takie puste ,ciche, szare. Nawet na balkonach 10-piętrowego budynku nikt nie przesiadywał. Po dłuższej obserwacji można było jednak dostrzec pewną osobę, siedząca na oparciu ławki. Był to młody chłopak o średniej długości włosach, w miarę szczupłej sylwetce. Wyglądał on na mniej niż 17 lat. Ubrany był w długie, ciemne jeansy, czarne sportowe obuwie, czarny golf oraz białą rozpiętą koszulę. Chłopak siedział na ławce przeszło od dwóch godzin, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Ciągle tkwił w tej samej pozycji, jego łokcie oparte były o kolana, a na swych złączonych rekach podtrzymywał podbródek. Od dwóch godzin nie zrobił żadnego ruchu, tylko bezwiednie patrzył przed siebie. Sprawiał wrażenie człowieka, który nad czymś rozmyśla. Nie było to złudzeniem, gdyż jego spojrzenie mówiło samo za siebie - smutne i znudzone życiem. Minęła kolejna godzina, a chłopak nadal nie ruszył się z miejsca, pomimo faktu, iż całkowicie już przemókł. Nie robiło to jednak na nim żadnego wrażenia. W końcu deszcz ustał, słońce radośnie zaświeciło, a na ulicy znowu zaczynali zbierać się ludzie. Oczy chłopaka wciąż patrzyły wprost, jednakże mokre włosy, które na nie opadały, ograniczały widoczność. Nareszcie ktoś pojawił się na horyzoncie jego wzroku, niestety ów widok napawał go odrazą. Trzech chłopaków o rozbudowanym ciele i jedna dziewczyna ubrana w bardzo krótką spódniczkę. Nagle jeden z dresów zaczął obmacywać dziewczyna, ta jednak nie protestowała. Widzący to młody człowiek na ławce wreszcie się poruszył, spuścił głowę pod nogi i powiedział do siebie.
- Ten świat … - spokojny, dość miły głos nastolatka przeszył ciszę, która panowała wokół niego. Nie kończąc zdania, wstał i zeskoczył z ławki. Oddając kilka kroków w stronę innej ulicy, dokończył sentencje – jest naprawdę zepsuty … - poczym zniknął w jednym z budynków. Wchodził po schodach bardzo wolno, czasem nawet zatrzymywał się na nich, aż w końcu osiągnął swój cel - pierwsze piętro, gdzie zawieszone były skrzynki na listy. Otworzył tą z numerem 21 i wyciągnął listy – bank, bank, gaz, reklama, pocztówka? – Odwracając pocztówkę, szybko sprawdził nadawcę, a pierwsze co zauważył to słowo „przepraszam”. Nie czytając dalej wbiegł po schodach na następne piętro. Otworzył drzwi wejściowe, następnie zamykając je z hukiem, poszedł do swojego pokoju. Był to jasny pokój z ciemnymi meblami, co tworzyło swoisty kontrast, powodujący dziwne uczucie przytłumienia. Na wprost drzwi od pokoju stał kątem obrócony monitor. Rzucając listy na biurko chłopak włączył komputer. Nagle na ekranie pojawił się napis „Windows XP” oraz pasek, który coraz bardziej się zapełniał, w tym czasie nastolatek, robił coś z pocztówką, po chwili zaczęła ona przypominać pewien kształt, w momencie kiedy Windows się załadował chłopak miał na ręce łabędzia origami. W końcu jednak położył go przed sobą i spojrzał na pulpit, na którym była ciemna tapeta, z krwią i napisem „Life it’s …”
- Pathetic, ta … - tym razem głos chłopaka był zmieniony, słowa były wycedzone przez zęby, a ton był w pewnym sensie agresywny. Jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech, po czym włączył ikonę o nazwie „Gadu-Gadu”, po kliknięciu w nią pojawiło się nowe okno, w którym jedno pole było wypełnione i pisało w nim „Jack”, chłopak bez patrzenia na klawiaturę wpisał w drugie jakieś litery, które zamieniały się w gwiazdki, było to jego hasło. Wcisnął enter i prostokątne okienko pojawiło się na pulpicie, a na liście u dole ekranu wyskoczyły trzy okna. Szybko przejrzał wiadomości i odpisał na nie, jednak nikogo z trzech osób nie było, dlatego też chłopak przewinął swoją listę osób z GG i zatrzymał się na jednym kontakcie, nazwa wyświetlała imię „ Monika” pod spodem kontaktu widniał opis tej osoby „nudno : ( wyjdzie ktoś?_?” W tej chwili na twarzy Jacka pojawił się grymas, który nie trwał długo, gdyż od razu dwukrotnie wcisnął na imię owej interlokutorki i zaczął pisać :
Jack 15:12
Czesc, nudzisz się?
Monika 15:12
Tak Jacusiu ;*
Jack 15:12
Nie zapomniałaś o czymś…?
Monika 15:14
Ee wybacz skarbie nie mam teraz czasu napisze później papa:*
Jack 15:14
Aha.. pa.
Rozmowa przebiegła błyskawicznie jednak Jacek czuł się po niej bardzo dziwnie, nie wiedział co ma ze sobą zrobić, przez 10 minut bezwiednie patrzył w okno, jednakże to tylko pogorszyło sprawę, ciągle myślał dlaczego, jego dziewczyna od tygodnia go olewa, wszystko mu się mieszało, czuł pustkę w swojej głowie. Zdenerwowany na bezsilność, ponownie zasiadł do komputera i napisał do kogoś innego.
Jack 15:26
Cześć skaj
Sky 15:26
Kurde dżek, wybacz stary mi się pluje nie mogę gadać.
Jack 15:27
Nie no spoko, rozumiem, pa.
Sky 15:27
Później się odezwę, pa.
Chłopak czuł się z godziny na godzinę gorzej, nic mu się nie chciało, czuł że coś się wydarzy, jednak on sam nie wiedział co. Wszystko zaczęło być takie inne, a może to on był inny, może udaje kogoś kim nie jest? Nie to niemożliwe, tak myślał, w końcu on zna się lepiej i nie widzi żadnych zmian, a może zrobił coś złego i Bóg go karze, nie… to nie to…
- Heh, nie wierze, a czasem o nim mówię – uśmiechnął się Jacek i położył się na łóżku. Zasnął na dwie godziny, jednak sen mu nie pomógł, wciąż myślał o tym co się dzieje oraz nad problemami innych… W końcu rozległ się dźwięk wiadomości, nastolatek szybko wstał i podszedł do komputera, napisała Monika.
Monika 17:30
Cześć jacek
Jack 17:30
Cześć :*, Coś się stało ? Czemu smutna?
Monika 17:30
Nie wiem jak Ci to powiedzieć?
Jack 17:30
Najlepiej, prosto kochanie
Monika 17:31
No właśnie… nie możemy być już razem
Jack 17:31
Żartujesz tak?
Monika 17:31
Nie wybacz, mam kogoś innego.
Jack 17::33
I Internet jest odpowiednim miejscem żeby coś takiego mówić? Czekałem dziś na Ciebie 5 godzin…
Już nie odpisała… Jacek chciał coś wysłać jednak, napotkał na barierę w postaci „Nie możesz wysłać wiadomości, gdyż użytkownik ma Cię na liście zablokowanych” Ta wiadomość zdołowała go do końca. W jednej chwili, wszystko to co uważał za najcenniejsze przestało istnieć, rozpłynęło się niczym obraz we mgle, niczym iluzja w smugach deszczu. Poczuł bezsilność, przestał panować nad własnymi uczuciami. Miał wszystkiego dość, w jego oczach pojawiły się łzy, które bezskutecznie próbował zatamować.
- Nie.. nie mogę, obiecałem sobie, że nigdy więcej… - zrezygnowany głos odbił się echem po pokoju. Cisza, pustka. Zaczynało go to dobijać, ta przenikliwa cisza. Noc nie minęła mu dobrze, praktycznie nigdy nie miał problemów ze snem, teraz jednak nie mógł zasnąć, bez ruchu siedział i patrzył w okno. Ocknął się dopiero o 12 godzinie następnego dnia. Jednak w ten dzień nie miał zamiaru wychodzić mimo, iż były wakacje, nigdzie nie musiał, po prostu siedział zamknięty w pokoju w ciemnościach i patrzył w łabędzia origami. Postanowił nie opuszczać domu, aż do czasu, gdy nie zajdzie taka potrzeba. Chłopak z dnia na dzień wpadał w coraz gorszą depresje, jednak pewnego dnia postanowił się przejść. Poszedł na boisko, miał nadzieje, że kogoś tam spotka może z kimś porozmawia lub po prostu popatrzy jak ludzie kopią piłkę. Szybko pomaszerował w stronę boiska, niestety nikogo tam nie było. Wystarczyła jednak chwila i pojawił się ktoś na kogo widok Jacek się uśmiechnął. Podszedł do niego i chciał się przywitać, jednak stało się coś dziwnego, jego przyjaciel uderzył go z całej siły w twarz, a chłopak upadł na ziemie. Trzymając się za prawy policzek, wstał i spytał się.
- Dlaczego ?
- Bezwartościowy śmieciu… - ryknął blond włosy chłopak – miałem Cię za przyjaciela, a ty… ty obgadujesz mnie za plecami? Wyzywasz mnie i moja dziewczynę ?! – po tym, chłopak uderzył jeszcze raz Jacka, który nie zablokował ani nie uniknął ciosu. Ponownie upadł na ziemie. Po tym blondyn odszedł i krzyczał „Nie pokazuj mi się więcej na oczy „
- Ale… - powiedział załamanym głosem nastolatek – ale ja nic.. – po chwili chłopak doczołgał się do krat, które obtaczały boisko. Podciągając się chłopak zaczął płakać. Trzymał się za głowę, ze łzami w oczach chodził w kółko, nie mógł zrozumieć, wszystko się zniszczyło, trzy ważne dla niego osoby zniknęły tak szybko .. czy to jego wina.. nie wiedział nic. Siadł i oparł się o kraty, zakrywając twarz rękoma. Tak minęła mu godzina, lecz stało się coś dziwnego. Jacek zaczął się śmiać, to nie był zwyczajny śmiech, przypominał on bardziej rechot osoby chorej psychicznie, wreszcie spuścił ręce, na twarzy nie miał ani jednej łzy, miał zamknięte oczy, wstał. Jego śmiech stał się jeszcze mocniejszy i dziwniejszy, kiedy przestał…
- Teraz rozumiem … - na jego twarzy było widać uśmiech. Otworzył oczy, a w nich pojawiła się nienawiść. Brunet był inny niż zawsze, uśmiechnięty, płonący nienawiścią do wszystkiego. To się nie zmieniło. W końcu na boisku znowu pojawił się jego były przyjaciel, jednak tym razem w otoczeniu dwóch innych osób. Blondyn podbiegł do Jacka mówiąc.
- Ty tu jeszcze?! – od razu wymachnął ręką w jego stronę. Tym razem jednak Cios został zablokowany. Co zdziwiło blondyna.
- Joł Artur – pewien siebie, mocny zmieniony głos Jacka, całkowicie wprowadził w błąd Artura, który stał jak osłupiały. Jacek nie czekając na kolejny ruch swojego ex-przyjaciela, chwycił go lewą ręką za gardło, a prawą zaczął go uderzać. Żaden z dwóch chłopaków, którzy przyszli z Arturem nie pomogli mu, aż ten w końcu zemdlał – No to by było na tyle, chyba że… - spojrzał z litością i złością na pozostałe osoby – coś jeszcze… - nikt mu nic nie odpowiedział, tak więc chłopak odszedł w kierunku z którego przeszedł.
- Mówisz, że źle? – spytał sam siebie – Ty nie masz nic do gadania… - poczym odpowiedział. Jego zachowanie naprawdę zmieniło się diametralnie… W końcu wszedł do domu i tam padł nieprzytomny. Obudził się następnego dnia.
- Co ja zrobiłem ? – spytał się siebie, jednak głos był taki sam jak przed spotkaniem z Arturem … - co się ze mną dzieje – chłopak chwycił się za głowę i pobiegł do pokoju. Minęło kilkanaście minut, a ten spojrzał na swoją lewą rękę i uśmiechnął się - A może… Taki będę.. – ponownie głos był pewien siebie, a w jego oczach zapłonęła nienawiść.
Minęło dwanaście lat. Chłopak niedawno skończył 28 rok życia. Był prawnikiem, jednak był inny niż powinien. Był arogancki, nie miał szacunku dla ludzi, nie miał przyjaciół był sam, jednak jemu to odpowiadało. On sam wiedział, że ma dwie strony.. tą dobrą wykorzystuje podczas procesów, a tą „normalną” wszędzie indziej. Nic oprócz jego go nie obchodziło, często rozmawiał sam ze sobą dochodząc do różnych rzeczy. Dzięki inteligencji i dobrej analizie sytuacji w której był, nigdy nie przydarzyło mu się nic złego. Umiał wyjść z każdej opresji, często nawet na niej zyskując. W sobie cenił jedną rzecz, umiejętność manipulowania ludźmi, a robił to naprawdę perfekcyjnie. Dlatego też w młodym wieku zaszedł tak wysoko.
-Hah, nie mów, że Ci się to nie podoba – powiedział uśmiechnięty – Czemu nie? Przecież mamy wszystko.. - wyciągnął klucze z kieszeni – a tak zapomniałem benzyny pójdę z buta… - Szedł piechotą i naglę znalazł się w bardzo podobnym miejscu, do tego przed 12 lat. Zaczął padać deszcz, a także na niebie pojawiły się pioruny. Stanął w miejscu i patrzył przed siebie, jego włosy całkowicie zasłoniły mu widok, kiedy je odgarnął zobaczył coś dziwnego. Młody chłopak siedzący z róża na ławce. Mężczyzna stał 20 minut, a chłopak dalej siedział i się nie ruszał. W końcu Jacek przetarł oczy i poszedł przed siebie, szedł za ławką i usłyszał
- Ten świat… - miły bardzo miły głos chłopca… przypomniał mu coś… Jacek zatrzymał się i położył chłopakowi rękę na ramieniu
-Hey Kid… - powiedział miło z uśmiechem na ustach. Chłopak obrócił głowę w jego stronę i spojrzał mu w oczy, w których nie było nienawiści, była chęć zrobienia dobrego uczynku. – Pomóc Ci jakoś?
Dziękuję za korekte - Pepkowi : *
Czas i życie. Życie i czas. Dwa wyrazy, potocznie rozumiane, jednak nikt nie potrafi ich poprawnie zdefiniować, ani też w przypadku czasu zobaczyć. Obie te rzeczy wiąże wspólna cecha - każdemu z nas w jakimś stopniu upłynęły i dopóki klepsydra życia się nie przesypie, człowiek jak i inne stworzenia będą kroczyły ku własnemu życiu i czasie.
Dzień, który zaczął się piękną pogodą, coraz bardziej zmieniał swój wizerunek, aż w końcu przez kilka minut blask słońca całkowicie zanikł, a w jego miejsce pojawiły się ciemne chmury oraz spadające krople deszczu, które stopniowo zwiększały swoją ilość. Teraz ulica była cicha i niemalże pusta. Nie było już słychać zabaw i krzyków dzieci, lotu piłki czy też wyklinania nastolatków, wszystko pozostało takie puste ,ciche, szare. Nawet na balkonach 10-piętrowego budynku nikt nie przesiadywał. Po dłuższej obserwacji można było jednak dostrzec pewną osobę, siedząca na oparciu ławki. Był to młody chłopak o średniej długości włosach, w miarę szczupłej sylwetce. Wyglądał on na mniej niż 17 lat. Ubrany był w długie, ciemne jeansy, czarne sportowe obuwie, czarny golf oraz białą rozpiętą koszulę. Chłopak siedział na ławce przeszło od dwóch godzin, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Ciągle tkwił w tej samej pozycji, jego łokcie oparte były o kolana, a na swych złączonych rekach podtrzymywał podbródek. Od dwóch godzin nie zrobił żadnego ruchu, tylko bezwiednie patrzył przed siebie. Sprawiał wrażenie człowieka, który nad czymś rozmyśla. Nie było to złudzeniem, gdyż jego spojrzenie mówiło samo za siebie - smutne i znudzone życiem. Minęła kolejna godzina, a chłopak nadal nie ruszył się z miejsca, pomimo faktu, iż całkowicie już przemókł. Nie robiło to jednak na nim żadnego wrażenia. W końcu deszcz ustał, słońce radośnie zaświeciło, a na ulicy znowu zaczynali zbierać się ludzie. Oczy chłopaka wciąż patrzyły wprost, jednakże mokre włosy, które na nie opadały, ograniczały widoczność. Nareszcie ktoś pojawił się na horyzoncie jego wzroku, niestety ów widok napawał go odrazą. Trzech chłopaków o rozbudowanym ciele i jedna dziewczyna ubrana w bardzo krótką spódniczkę. Nagle jeden z dresów zaczął obmacywać dziewczyna, ta jednak nie protestowała. Widzący to młody człowiek na ławce wreszcie się poruszył, spuścił głowę pod nogi i powiedział do siebie.
- Ten świat … - spokojny, dość miły głos nastolatka przeszył ciszę, która panowała wokół niego. Nie kończąc zdania, wstał i zeskoczył z ławki. Oddając kilka kroków w stronę innej ulicy, dokończył sentencje – jest naprawdę zepsuty … - poczym zniknął w jednym z budynków. Wchodził po schodach bardzo wolno, czasem nawet zatrzymywał się na nich, aż w końcu osiągnął swój cel - pierwsze piętro, gdzie zawieszone były skrzynki na listy. Otworzył tą z numerem 21 i wyciągnął listy – bank, bank, gaz, reklama, pocztówka? – Odwracając pocztówkę, szybko sprawdził nadawcę, a pierwsze co zauważył to słowo „przepraszam”. Nie czytając dalej wbiegł po schodach na następne piętro. Otworzył drzwi wejściowe, następnie zamykając je z hukiem, poszedł do swojego pokoju. Był to jasny pokój z ciemnymi meblami, co tworzyło swoisty kontrast, powodujący dziwne uczucie przytłumienia. Na wprost drzwi od pokoju stał kątem obrócony monitor. Rzucając listy na biurko chłopak włączył komputer. Nagle na ekranie pojawił się napis „Windows XP” oraz pasek, który coraz bardziej się zapełniał, w tym czasie nastolatek, robił coś z pocztówką, po chwili zaczęła ona przypominać pewien kształt, w momencie kiedy Windows się załadował chłopak miał na ręce łabędzia origami. W końcu jednak położył go przed sobą i spojrzał na pulpit, na którym była ciemna tapeta, z krwią i napisem „Life it’s …”
- Pathetic, ta … - tym razem głos chłopaka był zmieniony, słowa były wycedzone przez zęby, a ton był w pewnym sensie agresywny. Jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech, po czym włączył ikonę o nazwie „Gadu-Gadu”, po kliknięciu w nią pojawiło się nowe okno, w którym jedno pole było wypełnione i pisało w nim „Jack”, chłopak bez patrzenia na klawiaturę wpisał w drugie jakieś litery, które zamieniały się w gwiazdki, było to jego hasło. Wcisnął enter i prostokątne okienko pojawiło się na pulpicie, a na liście u dole ekranu wyskoczyły trzy okna. Szybko przejrzał wiadomości i odpisał na nie, jednak nikogo z trzech osób nie było, dlatego też chłopak przewinął swoją listę osób z GG i zatrzymał się na jednym kontakcie, nazwa wyświetlała imię „ Monika” pod spodem kontaktu widniał opis tej osoby „nudno : ( wyjdzie ktoś?_?” W tej chwili na twarzy Jacka pojawił się grymas, który nie trwał długo, gdyż od razu dwukrotnie wcisnął na imię owej interlokutorki i zaczął pisać :
Jack 15:12
Czesc, nudzisz się?
Monika 15:12
Tak Jacusiu ;*
Jack 15:12
Nie zapomniałaś o czymś…?
Monika 15:14
Ee wybacz skarbie nie mam teraz czasu napisze później papa:*
Jack 15:14
Aha.. pa.
Rozmowa przebiegła błyskawicznie jednak Jacek czuł się po niej bardzo dziwnie, nie wiedział co ma ze sobą zrobić, przez 10 minut bezwiednie patrzył w okno, jednakże to tylko pogorszyło sprawę, ciągle myślał dlaczego, jego dziewczyna od tygodnia go olewa, wszystko mu się mieszało, czuł pustkę w swojej głowie. Zdenerwowany na bezsilność, ponownie zasiadł do komputera i napisał do kogoś innego.
Jack 15:26
Cześć skaj
Sky 15:26
Kurde dżek, wybacz stary mi się pluje nie mogę gadać.
Jack 15:27
Nie no spoko, rozumiem, pa.
Sky 15:27
Później się odezwę, pa.
Chłopak czuł się z godziny na godzinę gorzej, nic mu się nie chciało, czuł że coś się wydarzy, jednak on sam nie wiedział co. Wszystko zaczęło być takie inne, a może to on był inny, może udaje kogoś kim nie jest? Nie to niemożliwe, tak myślał, w końcu on zna się lepiej i nie widzi żadnych zmian, a może zrobił coś złego i Bóg go karze, nie… to nie to…
- Heh, nie wierze, a czasem o nim mówię – uśmiechnął się Jacek i położył się na łóżku. Zasnął na dwie godziny, jednak sen mu nie pomógł, wciąż myślał o tym co się dzieje oraz nad problemami innych… W końcu rozległ się dźwięk wiadomości, nastolatek szybko wstał i podszedł do komputera, napisała Monika.
Monika 17:30
Cześć jacek
Jack 17:30
Cześć :*, Coś się stało ? Czemu smutna?
Monika 17:30
Nie wiem jak Ci to powiedzieć?
Jack 17:30
Najlepiej, prosto kochanie
Monika 17:31
No właśnie… nie możemy być już razem
Jack 17:31
Żartujesz tak?
Monika 17:31
Nie wybacz, mam kogoś innego.
Jack 17::33
I Internet jest odpowiednim miejscem żeby coś takiego mówić? Czekałem dziś na Ciebie 5 godzin…
Już nie odpisała… Jacek chciał coś wysłać jednak, napotkał na barierę w postaci „Nie możesz wysłać wiadomości, gdyż użytkownik ma Cię na liście zablokowanych” Ta wiadomość zdołowała go do końca. W jednej chwili, wszystko to co uważał za najcenniejsze przestało istnieć, rozpłynęło się niczym obraz we mgle, niczym iluzja w smugach deszczu. Poczuł bezsilność, przestał panować nad własnymi uczuciami. Miał wszystkiego dość, w jego oczach pojawiły się łzy, które bezskutecznie próbował zatamować.
- Nie.. nie mogę, obiecałem sobie, że nigdy więcej… - zrezygnowany głos odbił się echem po pokoju. Cisza, pustka. Zaczynało go to dobijać, ta przenikliwa cisza. Noc nie minęła mu dobrze, praktycznie nigdy nie miał problemów ze snem, teraz jednak nie mógł zasnąć, bez ruchu siedział i patrzył w okno. Ocknął się dopiero o 12 godzinie następnego dnia. Jednak w ten dzień nie miał zamiaru wychodzić mimo, iż były wakacje, nigdzie nie musiał, po prostu siedział zamknięty w pokoju w ciemnościach i patrzył w łabędzia origami. Postanowił nie opuszczać domu, aż do czasu, gdy nie zajdzie taka potrzeba. Chłopak z dnia na dzień wpadał w coraz gorszą depresje, jednak pewnego dnia postanowił się przejść. Poszedł na boisko, miał nadzieje, że kogoś tam spotka może z kimś porozmawia lub po prostu popatrzy jak ludzie kopią piłkę. Szybko pomaszerował w stronę boiska, niestety nikogo tam nie było. Wystarczyła jednak chwila i pojawił się ktoś na kogo widok Jacek się uśmiechnął. Podszedł do niego i chciał się przywitać, jednak stało się coś dziwnego, jego przyjaciel uderzył go z całej siły w twarz, a chłopak upadł na ziemie. Trzymając się za prawy policzek, wstał i spytał się.
- Dlaczego ?
- Bezwartościowy śmieciu… - ryknął blond włosy chłopak – miałem Cię za przyjaciela, a ty… ty obgadujesz mnie za plecami? Wyzywasz mnie i moja dziewczynę ?! – po tym, chłopak uderzył jeszcze raz Jacka, który nie zablokował ani nie uniknął ciosu. Ponownie upadł na ziemie. Po tym blondyn odszedł i krzyczał „Nie pokazuj mi się więcej na oczy „
- Ale… - powiedział załamanym głosem nastolatek – ale ja nic.. – po chwili chłopak doczołgał się do krat, które obtaczały boisko. Podciągając się chłopak zaczął płakać. Trzymał się za głowę, ze łzami w oczach chodził w kółko, nie mógł zrozumieć, wszystko się zniszczyło, trzy ważne dla niego osoby zniknęły tak szybko .. czy to jego wina.. nie wiedział nic. Siadł i oparł się o kraty, zakrywając twarz rękoma. Tak minęła mu godzina, lecz stało się coś dziwnego. Jacek zaczął się śmiać, to nie był zwyczajny śmiech, przypominał on bardziej rechot osoby chorej psychicznie, wreszcie spuścił ręce, na twarzy nie miał ani jednej łzy, miał zamknięte oczy, wstał. Jego śmiech stał się jeszcze mocniejszy i dziwniejszy, kiedy przestał…
- Teraz rozumiem … - na jego twarzy było widać uśmiech. Otworzył oczy, a w nich pojawiła się nienawiść. Brunet był inny niż zawsze, uśmiechnięty, płonący nienawiścią do wszystkiego. To się nie zmieniło. W końcu na boisku znowu pojawił się jego były przyjaciel, jednak tym razem w otoczeniu dwóch innych osób. Blondyn podbiegł do Jacka mówiąc.
- Ty tu jeszcze?! – od razu wymachnął ręką w jego stronę. Tym razem jednak Cios został zablokowany. Co zdziwiło blondyna.
- Joł Artur – pewien siebie, mocny zmieniony głos Jacka, całkowicie wprowadził w błąd Artura, który stał jak osłupiały. Jacek nie czekając na kolejny ruch swojego ex-przyjaciela, chwycił go lewą ręką za gardło, a prawą zaczął go uderzać. Żaden z dwóch chłopaków, którzy przyszli z Arturem nie pomogli mu, aż ten w końcu zemdlał – No to by było na tyle, chyba że… - spojrzał z litością i złością na pozostałe osoby – coś jeszcze… - nikt mu nic nie odpowiedział, tak więc chłopak odszedł w kierunku z którego przeszedł.
- Mówisz, że źle? – spytał sam siebie – Ty nie masz nic do gadania… - poczym odpowiedział. Jego zachowanie naprawdę zmieniło się diametralnie… W końcu wszedł do domu i tam padł nieprzytomny. Obudził się następnego dnia.
- Co ja zrobiłem ? – spytał się siebie, jednak głos był taki sam jak przed spotkaniem z Arturem … - co się ze mną dzieje – chłopak chwycił się za głowę i pobiegł do pokoju. Minęło kilkanaście minut, a ten spojrzał na swoją lewą rękę i uśmiechnął się - A może… Taki będę.. – ponownie głos był pewien siebie, a w jego oczach zapłonęła nienawiść.
Minęło dwanaście lat. Chłopak niedawno skończył 28 rok życia. Był prawnikiem, jednak był inny niż powinien. Był arogancki, nie miał szacunku dla ludzi, nie miał przyjaciół był sam, jednak jemu to odpowiadało. On sam wiedział, że ma dwie strony.. tą dobrą wykorzystuje podczas procesów, a tą „normalną” wszędzie indziej. Nic oprócz jego go nie obchodziło, często rozmawiał sam ze sobą dochodząc do różnych rzeczy. Dzięki inteligencji i dobrej analizie sytuacji w której był, nigdy nie przydarzyło mu się nic złego. Umiał wyjść z każdej opresji, często nawet na niej zyskując. W sobie cenił jedną rzecz, umiejętność manipulowania ludźmi, a robił to naprawdę perfekcyjnie. Dlatego też w młodym wieku zaszedł tak wysoko.
-Hah, nie mów, że Ci się to nie podoba – powiedział uśmiechnięty – Czemu nie? Przecież mamy wszystko.. - wyciągnął klucze z kieszeni – a tak zapomniałem benzyny pójdę z buta… - Szedł piechotą i naglę znalazł się w bardzo podobnym miejscu, do tego przed 12 lat. Zaczął padać deszcz, a także na niebie pojawiły się pioruny. Stanął w miejscu i patrzył przed siebie, jego włosy całkowicie zasłoniły mu widok, kiedy je odgarnął zobaczył coś dziwnego. Młody chłopak siedzący z róża na ławce. Mężczyzna stał 20 minut, a chłopak dalej siedział i się nie ruszał. W końcu Jacek przetarł oczy i poszedł przed siebie, szedł za ławką i usłyszał
- Ten świat… - miły bardzo miły głos chłopca… przypomniał mu coś… Jacek zatrzymał się i położył chłopakowi rękę na ramieniu
-Hey Kid… - powiedział miło z uśmiechem na ustach. Chłopak obrócił głowę w jego stronę i spojrzał mu w oczy, w których nie było nienawiści, była chęć zrobienia dobrego uczynku. – Pomóc Ci jakoś?
Ostatnio zmieniony pn wrz 01, 2008 2:01 pm przez Kris, łącznie zmieniany 3 razy.
1. Kris ma ZAWSZE racje
2. PP3088 ma prawie zawsze racje
3. : >
Czemu mnie to nie dziwi? Chodzi tu o prostą metaforę. Życie jest powiązane ze śmiercią. Można kroczyć ku śmierci. I o to tu właśnie chodzi, brakuje słowa końcu własnego życia i czasu.Barni pisze:Nie czaję tego.człowiek jak i inne stworzenia będą kroczyły ku własnemu życiu i czasie.
Tekst mi się podoba, szczególnie dość duszna atmosfera. Dobre przedstawienie postaci i ich odczuć. Stylistycznie jest dobrze, chociaż to nie szczyt Twoich możliwości. Nie stwierdzono błędów ortograficznych i interpunkcyjnych(w końcu moja korekta).
Generalnie oceniam to na 4+/6
Plusem jest długość i logiczność tekstu(ukłon Panie...).
Kris (18-07-2008 22:04)
Ja marzę, aby zobaczyć Pepsona bez koszuli *_*
Kocham Cię Patrycjo :*
Ja marzę, aby zobaczyć Pepsona bez koszuli *_*
Kocham Cię Patrycjo :*
Zrezygnuj z osobistych wycieczek. Nie czaisz tego. Tak napisałeś. Tak to odebrałem. Konkretyzuj albo się nie odzywaj. Odmień to porządnie.Barni pisze:Chodzi mi o to, że imo jest źle odmienione słowo 'czas', panie chodząca ironio.pp3088 pisze:Czemu mnie to nie dziwi? Chodzi tu o prostą metaforę. Życie jest powiązane ze śmiercią. Można kroczyć ku śmierci. I o to tu właśnie chodzi, brakuje słowa końcu własnego życia i czasu.
Kris (18-07-2008 22:04)
Ja marzę, aby zobaczyć Pepsona bez koszuli *_*
Kocham Cię Patrycjo :*
Ja marzę, aby zobaczyć Pepsona bez koszuli *_*
Kocham Cię Patrycjo :*
Oczywiście, że mam prawo to mówić. Temat to opowiadanie krisa, a nie o mnie. Masz jakiś problem to pisz na gg albo PW. No cóż, nie każdy jak widać potrafi zrozumieć kilku zasad dobrego wychowania.Barni pisze:Mówi PePson, który w ogóle nie daje po sobie poznać, że jest na mnie zły za podrywanie Val.Pepson pisze:Zrezygnuj z osobistych wycieczek.
czasowi.
Kris (18-07-2008 22:04)
Ja marzę, aby zobaczyć Pepsona bez koszuli *_*
Kocham Cię Patrycjo :*
Ja marzę, aby zobaczyć Pepsona bez koszuli *_*
Kocham Cię Patrycjo :*
Po przeczytaniu tego textu jest we mnie sporo sprzeczności. Z jednej strony ma klimat i ambicje, z drugiej ma sporo niedociągnięć i jeśli się ciebie zna jest bardzo przewidywalny. Opisy są szablonowe i nudne, dialogi trochę nadrabiają, choć tych dialogów niewiele, ale widać takie to opowiadanie miało być. Źle nastawia mnie też do tego, że na forum panuje moda na podobne texty. Spodziewałem się raczej, że da mi do myślenia. Przeliczyłem się. Możliwe, że jest to spodowane moją płycizną emocjonalną, na którą Pepson zwrócił uwagę, więc pozostawię to jako argument neutralny. Nie chcę mi się dalej wytykać plusów i minusów, ale opowiadanie jest dobre. Dobre, nic więcej.
Ja (1-09-2008 12:44)
kolumb wszedł na twoją starą i myślał że to ameryka
Pepek (1-09-2008 12:46)
A po Twojej doszedl do Indii i Antarktydy
kolumb wszedł na twoją starą i myślał że to ameryka
Pepek (1-09-2008 12:46)
A po Twojej doszedl do Indii i Antarktydy
Czas i życie. Życie i czas. Dwa wyrazy, potocznie rozumiane, jednak nikt nie potrafi ich poprawnie zdefiniować, ani też w przypadku czasu zobaczyć. Obie te rzeczy wiąże wspólna cecha - każdemu z nas w jakimś stopniu upłynęły i dopóki klepsydra życia się nie przesypie, człowiek jak i inne stworzenia będą kroczyły ku własnemu życiu i czasie.
(czasie - czasowi)
Dzień, który zaczął się piękną pogodą, coraz bardziej zmieniał swój wizerunek, aż w końcu przez kilka minut blask słońca całkowicie zanikł, a w jego miejsce pojawiły się ciemne chmury oraz spadające krople deszczu, które stopniowo zwiększały swoją ilość.
(Coz, zdanie potwor. Poza tym krople deszczu maja to do siebie, ze spadaja inaczej nie byly deszczem czyli opadem.
"które stopniowo zwiększały swoją ilość." - juz proste - "ktorych bylo coraz wiecej" brzmi lepiej)
Teraz ulica była cicha i niemalże pusta.
(To nie blad to grzech smiertelny - za mieszanie czasow powinno wieszac )
Nie było już słychać zabaw i krzyków dzieci, lotu piłki czy też wyklinania nastolatków, wszystko pozostało takie puste ,ciche, szare.
(Był, Było itp to najwiekszy wrog kazdego pisarza - powinno sie ich unikac i stawiac tylko tam gdzie nie ma juz innego wyjscia, poniewaz to bardzo latwo powoduje powtorzenia
lotu piłki - nie wiedzialem, ze lecaca pilka wydaje dzwiek
wyklinania nastolatków - a kto tak tych nastolaktow wyklinal?)
Nawet na balkonach 10-piętrowego budynku nikt nie przesiadywał. Po dłuższej obserwacji można było jednak dostrzec pewną osobę, siedząca na oparciu ławki. Był to młody chłopak o średniej długości włosach, w miarę szczupłej sylwetce.
(powtorzenia z siedzeniem i byciem)
Wyglądał on na mniej niż 17 lat. Ubrany był w długie, ciemne jeansy, czarne sportowe obuwie, czarny golf oraz białą rozpiętą koszulę.
(Ubrany byl w dlugie, ciemne jeansy, czarne sportowie obuwie, golf tego samego koloru oraz biala rozpieta koszule)
Chłopak siedział na ławce przeszło od dwóch godzin, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Ciągle tkwił w tej samej pozycji, jego łokcie oparte były o kolana, a na swych złączonych rekach podtrzymywał podbródek. Od dwóch godzin nie zrobił żadnego ruchu, tylko bezwiednie patrzył przed siebie.
(powtorzenie logiczne - juz raz zostalo napisane o tym ze tkwil w tej pozycji wiec to drugie zdanie jest zbedne w ostatecznosci powinno zostac przeksztalcone)
Sprawiał wrażenie człowieka, który nad czymś rozmyśla.
(hehe no tak, siedzial w pozycji podobnej do oslawionego "mysliciela" )
Nie było to złudzeniem, gdyż jego spojrzenie mówiło samo za siebie - smutne i znudzone życiem.
(Nie bylo to zludzeniem, gzy jego, smutnie i znudzone zyciem, spojrzenie mowilo samo za siebie - szyk zdania)
Minęła kolejna godzina, a chłopak nadal nie ruszył się z miejsca, pomimo faktu, iż całkowicie już przemókł. Nie robiło to jednak na nim żadnego wrażenia. W końcu deszcz ustał, słońce radośnie zaświeciło, a na ulicy znowu zaczynali zbierać się ludzie.
(znowu zaczynali zbierac - powazny blad stylistyczny zwany aliteracja)
Oczy chłopaka wciąż patrzyły wprost, jednakże mokre włosy, które na nie opadały, ograniczały widoczność.
Nareszcie ktoś pojawił się na horyzoncie jego wzroku, niestety ów widok napawał go odrazą.
(Horyzont wzroku?)
Trzech chłopaków o rozbudowanym ciele i jedna dziewczyna ubrana w bardzo krótką spódniczkę.
(To znaczy, ze trzech chlopakow mialo jedno cialo? Trojaczki syjamskie? Poza tym nie lepiej napisac "Trzech dobrze zbudowanych, czy Trzech przesadnie zbudowanych" ?)
Nagle jeden z dresów zaczął obmacywać dziewczyna, ta jednak nie protestowała. Widzący to młody człowiek na ławce wreszcie się poruszył, spuścił głowę pod nogi i powiedział do siebie.
- Ten świat … - spokojny, dość miły głos nastolatka przeszył ciszę, która panowała wokół niego. Nie kończąc zdania, wstał i zeskoczył z ławki. Oddając kilka kroków w stronę innej ulicy, dokończył sentencje
("Oddając kilka kroków w stronę innej ulicy, dokończył sentencje" - zamiast przecinka powinien byc spojnik albo kropka)
– jest naprawdę zepsuty … - poczym zniknął w jednym z budynków. Wchodził po schodach bardzo wolno, czasem nawet zatrzymywał się na nich, aż w końcu osiągnął swój cel - pierwsze piętro, gdzie zawieszone były skrzynki na listy. Otworzył tą z numerem 21 i wyciągnął listy – bank, bank, gaz, reklama, pocztówka? – Odwracając pocztówkę, szybko sprawdził nadawcę, a pierwsze co zauważył to słowo „przepraszam”.
(pocztowka? - Odwracajac ja, szybko sprawdzil nadawce)
Nie czytając dalej wbiegł po schodach na następne piętro. Otworzył drzwi wejściowe, następnie zamykając je z hukiem, poszedł do swojego pokoju. Był to jasny pokój z ciemnymi meblami, co tworzyło swoisty kontrast, powodujący dziwne uczucie przytłumienia. Na wprost drzwi od pokoju stał kątem obrócony monitor. Rzucając listy na biurko chłopak włączył komputer. Nagle na ekranie pojawił się napis „Windows XP” oraz pasek, który coraz bardziej się zapełniał, w tym czasie nastolatek, robił coś z pocztówką, po chwili zaczęła ona przypominać pewien kształt, w momencie kiedy Windows się załadował chłopak miał na ręce łabędzia origami.
(To sie nazywa tzw Hollywoodzkie myslenie. Sam wielokrotnie popelnialem ten blad i wiem jak ciezko jest sie go oduczyc. Jakie zadanie mial ten pojawiajacy sie pasek ladowaniu i napis Windows XP. Co on mial przekazac? Nic. Pisanie co sie dzieje krok po kroku nadaje sie do scenariusza, ale nie do opowiadania. Zamiast tego lepiej napisac cos bardziej w stylu, ze podczas uruchamiania sie komputera nastolatek robil to i to, a nie wdawac sie w zbedne szczegoly)
W końcu jednak położył go przed sobą i spojrzał na pulpit, na którym była ciemna tapeta, z krwią i napisem „Life it’s …”
- Pathetic, ta … - tym razem głos chłopaka był zmieniony, słowa były wycedzone przez zęby, a ton był w pewnym sensie agresywny.
(byl, byly, byl)
Jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech, po czym włączył ikonę o nazwie „Gadu-Gadu”, po kliknięciu w nią pojawiło się nowe okno, w którym jedno pole było wypełnione i pisało w nim „Jack”, chłopak bez patrzenia na klawiaturę wpisał w drugie jakieś litery, które zamieniały się w gwiazdki, było to jego hasło. Wcisnął enter i prostokątne okienko pojawiło się na pulpicie, a na liście u dole ekranu wyskoczyły trzy okna. Szybko przejrzał wiadomości i odpisał na nie, jednak nikogo z trzech osób nie było, dlatego też chłopak przewinął swoją listę osób z GG i zatrzymał się na jednym kontakcie, nazwa wyświetlała imię „ Monika” pod spodem kontaktu widniał opis tej osoby „nudno : ( wyjdzie ktoś?_?” W tej chwili na twarzy Jacka pojawił się grymas, który nie trwał długo, gdyż od razu dwukrotnie wcisnął na imię owej interlokutorki i zaczął pisać :
(Hollywoodzie myslenie w 110%. Wciskanie entera, wyskakiwanie okienek, litery zmieniajace sie w gwiazdki, przewijanie listy krok po kroku. Mozna to byla napisac z mniejsza iloscia informacji, a sens przekazac)
Jack 15:12
Czesc, nudzisz się?
Monika 15:12
Tak Jacusiu ;*
Jack 15:12
Nie zapomniałaś o czymś…?
Monika 15:14
Ee wybacz skarbie nie mam teraz czasu napisze później papa:*
Jack 15:14
Aha.. pa.
Rozmowa przebiegła błyskawicznie jednak Jacek czuł się po niej bardzo dziwnie, nie wiedział co ma ze sobą zrobić, przez 10 minut bezwiednie patrzył w okno, jednakże to tylko pogorszyło sprawę, ciągle myślał dlaczego, jego dziewczyna od tygodnia go olewa, wszystko mu się mieszało, czuł pustkę w swojej głowie. Zdenerwowany na bezsilność, ponownie zasiadł do komputera i napisał do kogoś innego.
Jack 15:26
Cześć skaj
Sky 15:26
Kurde dżek, wybacz stary mi się pluje nie mogę gadać.
Jack 15:27
Nie no spoko, rozumiem, pa.
Sky 15:27
Później się odezwę, pa.
Chłopak czuł się z godziny na godzinę gorzej, nic mu się nie chciało, czuł że coś się wydarzy, jednak on sam nie wiedział co. Wszystko zaczęło być takie inne, a może to on był inny, może udaje kogoś kim nie jest? Nie to niemożliwe, tak myślał, w końcu on zna się lepiej i nie widzi żadnych zmian, a może zrobił coś złego i Bóg go karze, nie… to nie to…
- Heh, nie wierze, a czasem o nim mówię – uśmiechnął się Jacek i położył się na łóżku. Zasnął na dwie godziny, jednak sen mu nie pomógł, wciąż myślał o tym co się dzieje oraz nad problemami innych… W końcu rozległ się dźwięk wiadomości, nastolatek szybko wstał i podszedł do komputera, napisała Monika.
Monika 17:30
Cześć jacek
Jack 17:30
Cześć :*, Coś się stało ? Czemu smutna?
Monika 17:30
Nie wiem jak Ci to powiedzieć?
Jack 17:30
Najlepiej, prosto kochanie
Monika 17:31
No właśnie… nie możemy być już razem
Jack 17:31
Żartujesz tak?
Monika 17:31
Nie wybacz, mam kogoś innego.
Jack 17::33
I Internet jest odpowiednim miejscem żeby coś takiego mówić? Czekałem dziś na Ciebie 5 godzin…
Już nie odpisała… Jacek chciał coś wysłać jednak, napotkał na barierę w postaci „Nie możesz wysłać wiadomości, gdyż użytkownik ma Cię na liście zablokowanych” Ta wiadomość zdołowała go do końca. W jednej chwili, wszystko to co uważał za najcenniejsze przestało istnieć, rozpłynęło się niczym obraz we mgle, niczym iluzja w smugach deszczu. Poczuł bezsilność, przestał panować nad własnymi uczuciami. Miał wszystkiego dość, w jego oczach pojawiły się łzy, które bezskutecznie próbował zatamować.
- Nie.. nie mogę, obiecałem sobie, że nigdy więcej… - zrezygnowany głos odbił się echem po pokoju. Cisza, pustka. Zaczynało go to dobijać, ta przenikliwa cisza. Noc nie minęła mu dobrze, praktycznie nigdy nie miał problemów ze snem, teraz jednak nie mógł zasnąć, bez ruchu siedział i patrzył w okno. Ocknął się dopiero o 12 godzinie następnego dnia. Jednak w ten dzień nie miał zamiaru wychodzić mimo, iż były wakacje, nigdzie nie musiał, po prostu siedział zamknięty w pokoju w ciemnościach i patrzył w łabędzia origami.
("Jednak w ten dzień nie miał zamiaru wychodzić mimo, iż były wakacje, nigdzie nie musiał, po prostu siedział zamknięty w pokoju w ciemnościach i patrzył w łabędzia origami." - To zdanie przy "nigdzie nie musial" traci sens. Nawet gdyby "iż byly wakacje" bylo wtraceniem to i tak nie ma to sensu. Najlepiej podzielic to na dwa zdania i drugie lekko zmodyfikowac. Lub zmienic do postaci "Jednak w ten dzien nie mial zamiaru wychodzic, nigdzie nie musial, mimo, iz byly wakacje." Rozumiem jaki sens chciales oddac, ale w postaci jaka zaserwowales zdanie "nie dziala" )
Postanowił nie opuszczać domu, aż do czasu, gdy nie zajdzie taka potrzeba.
(powtorzenie logiczne - przed chwila pisales, ze nigdzie nie musial wychodzic)
Chłopak z dnia na dzień wpadał w coraz gorszą depresje, jednak pewnego dnia postanowił się przejść.
(Za duzo tych dni - powtorzenie)
Poszedł na boisko, miał nadzieje, że kogoś tam spotka może z kimś porozmawia lub po prostu popatrzy jak ludzie kopią piłkę.
(Podszedl na boisko. Mial nadzieje, że...
po prostu popatrzy - aliteracja)
Szybko pomaszerował w stronę boiska, niestety nikogo tam nie było.
(kolejne powtorzenie logiczne, juz raz pisales, ze poszedl na boisko. Jesli miales na mysli w pierwszym znaczniu boisko jako calosc, a w drugim boisko jako konkretna czesc powiedzmy murawe to powinienes to jakos rozgraniczyc)
Wystarczyła jednak chwila i pojawił się ktoś na kogo widok Jacek się uśmiechnął.
Podszedł do niego i chciał się przywitać, jednak stało się coś dziwnego, jego przyjaciel uderzył go z całej siły w twarz, a chłopak upadł na ziemie.
(po "dziwnego" - kropka - a od "jego" nowe zdanie)
Trzymając się za prawy policzek, wstał i spytał się.
- Dlaczego ?
- Bezwartościowy śmieciu… - ryknął blond włosy chłopak – miałem Cię za przyjaciela, a ty… ty obgadujesz mnie za plecami? Wyzywasz mnie i moja dziewczynę ?! – po tym, chłopak uderzył jeszcze raz Jacka, który nie zablokował ani nie uniknął ciosu. Ponownie upadł na ziemie. Po tym blondyn odszedł i krzyczał „Nie pokazuj mi się więcej na oczy „
- Ale… - powiedział załamanym głosem nastolatek – ale ja nic.. – po chwili chłopak doczołgał się do krat, które obtaczały boisko.
(raczej otoczaly - obtaczac mozna rybe w mace)
Podciągając się chłopak zaczął płakać. Trzymał się za głowę, ze łzami w oczach chodził w kółko, nie mógł zrozumieć, wszystko się zniszczyło, trzy ważne dla niego osoby zniknęły tak szybko .. czy to jego wina.. nie wiedział nic. Siadł i oparł się o kraty, zakrywając twarz rękoma. Tak minęła mu godzina, lecz stało się coś dziwnego. Jacek zaczął się śmiać, to nie był zwyczajny śmiech, przypominał on bardziej rechot osoby chorej psychicznie, wreszcie spuścił ręce, na twarzy nie miał ani jednej łzy, miał zamknięte oczy, wstał. Jego śmiech stał się jeszcze mocniejszy i dziwniejszy, kiedy przestał…
- Teraz rozumiem … - na jego twarzy było widać uśmiech. Otworzył oczy, a w nich pojawiła się nienawiść. Brunet był inny niż zawsze, uśmiechnięty, płonący nienawiścią do wszystkiego. To się nie zmieniło. W końcu na boisku znowu pojawił się jego były przyjaciel, jednak tym razem w otoczeniu dwóch innych osób. Blondyn podbiegł do Jacka mówiąc.
- Ty tu jeszcze?! – od razu wymachnął ręką w jego stronę. Tym razem jednak Cios został zablokowany. Co zdziwiło blondyna.
- Joł Artur – pewien siebie, mocny zmieniony głos Jacka, całkowicie wprowadził w błąd Artura, który stał jak osłupiały. Jacek nie czekając na kolejny ruch swojego ex-przyjaciela, chwycił go lewą ręką za gardło, a prawą zaczął go uderzać. Żaden z dwóch chłopaków, którzy przyszli z Arturem nie pomogli mu, aż ten w końcu zemdlał
(Koncowka drugiego zdania, powinna byc koncowka pierwszego wtedy calosc brzmiala by o wiele lepiej
"Jacek nie czekając na kolejny ruch swojego ex-przyjaciela, chwycił go lewą ręką za gardło, a prawą zaczął go uderzać, aż ten w końcu zemdlał. Żaden z dwóch chłopaków, którzy przyszli z Arturem nie POMOGL mu)
– No to by było na tyle, chyba że… - spojrzał z litością i złością na pozostałe osoby – coś jeszcze… - nikt mu nic nie odpowiedział, tak więc chłopak odszedł w kierunku z którego przeszedł.
(przeszedl - przyszedl)
- Mówisz, że źle? – spytał sam siebie – Ty nie masz nic do gadania… - poczym odpowiedział. Jego zachowanie naprawdę zmieniło się diametralnie… W końcu wszedł do domu i tam padł nieprzytomny. Obudził się następnego dnia.
- Co ja zrobiłem ? – spytał się siebie, jednak głos był taki sam jak przed spotkaniem z Arturem …
(spytal sie siebie - aliteracja - lepiej napisac - zadal sobie pytanie)
- co się ze mną dzieje – chłopak chwycił się za głowę i pobiegł do pokoju. Minęło kilkanaście minut, a ten spojrzał na swoją lewą rękę i uśmiechnął się - A może… Taki będę.. – ponownie głos był pewien siebie, a w jego oczach zapłonęła nienawiść.
Minęło dwanaście lat. Chłopak niedawno skończył 28 rok życia. Był prawnikiem, jednak był inny niż powinien. Był arogancki, nie miał szacunku dla ludzi, nie miał przyjaciół był sam, jednak jemu to odpowiadało. On sam wiedział, że ma dwie strony.. tą dobrą wykorzystuje podczas procesów, a tą „normalną” wszędzie indziej. Nic oprócz jego go nie obchodziło, często rozmawiał sam ze sobą dochodząc do różnych rzeczy. Dzięki inteligencji i dobrej analizie sytuacji w której był, nigdy nie przydarzyło mu się nic złego. Umiał wyjść z każdej opresji, często nawet na niej zyskując. W sobie cenił jedną rzecz, umiejętność manipulowania ludźmi, a robił to naprawdę perfekcyjnie. Dlatego też w młodym wieku zaszedł tak wysoko.
-Hah, nie mów, że Ci się to nie podoba – powiedział uśmiechnięty – Czemu nie? Przecież mamy wszystko.. - wyciągnął klucze z kieszeni – a tak zapomniałem benzyny pójdę z buta… - Szedł piechotą i naglę znalazł się w bardzo podobnym miejscu, do tego przed 12 lat. Zaczął padać deszcz, a także na niebie pojawiły się pioruny. Stanął w miejscu i patrzył przed siebie, jego włosy całkowicie zasłoniły mu widok, kiedy je odgarnął zobaczył coś dziwnego. Młody chłopak siedzący z róża na ławce. Mężczyzna stał 20 minut, a chłopak dalej siedział i się nie ruszał. W końcu Jacek przetarł oczy i poszedł przed siebie, szedł za ławką i usłyszał
- Ten świat… - miły bardzo miły głos chłopca… przypomniał mu coś… Jacek zatrzymał się i położył chłopakowi rękę na ramieniu
-Hey Kid… - powiedział miło z uśmiechem na ustach. Chłopak obrócił głowę w jego stronę i spojrzał mu w oczy, w których nie było nienawiści, była chęć zrobienia dobrego uczynku. – Pomóc Ci jakoś?
Musze przyznac, ze ten tekst bardzo mi sie podobal. Historia Jacka, jego wewnetrznych przemian i zakonczenie stworzylo z tego swietna mieszanke. Czytelnikowi (przynajmniej mnie) bylo, az zal Jacka, gdy ten zostal zablokowany na gg, a pozniej obity na boisku. Tekst wywolal we mnie emocje, a to znaczy, ze jest dobry pomimo paru drobnych bledow. Dobra robota
(czasie - czasowi)
Dzień, który zaczął się piękną pogodą, coraz bardziej zmieniał swój wizerunek, aż w końcu przez kilka minut blask słońca całkowicie zanikł, a w jego miejsce pojawiły się ciemne chmury oraz spadające krople deszczu, które stopniowo zwiększały swoją ilość.
(Coz, zdanie potwor. Poza tym krople deszczu maja to do siebie, ze spadaja inaczej nie byly deszczem czyli opadem.
"które stopniowo zwiększały swoją ilość." - juz proste - "ktorych bylo coraz wiecej" brzmi lepiej)
Teraz ulica była cicha i niemalże pusta.
(To nie blad to grzech smiertelny - za mieszanie czasow powinno wieszac )
Nie było już słychać zabaw i krzyków dzieci, lotu piłki czy też wyklinania nastolatków, wszystko pozostało takie puste ,ciche, szare.
(Był, Było itp to najwiekszy wrog kazdego pisarza - powinno sie ich unikac i stawiac tylko tam gdzie nie ma juz innego wyjscia, poniewaz to bardzo latwo powoduje powtorzenia
lotu piłki - nie wiedzialem, ze lecaca pilka wydaje dzwiek
wyklinania nastolatków - a kto tak tych nastolaktow wyklinal?)
Nawet na balkonach 10-piętrowego budynku nikt nie przesiadywał. Po dłuższej obserwacji można było jednak dostrzec pewną osobę, siedząca na oparciu ławki. Był to młody chłopak o średniej długości włosach, w miarę szczupłej sylwetce.
(powtorzenia z siedzeniem i byciem)
Wyglądał on na mniej niż 17 lat. Ubrany był w długie, ciemne jeansy, czarne sportowe obuwie, czarny golf oraz białą rozpiętą koszulę.
(Ubrany byl w dlugie, ciemne jeansy, czarne sportowie obuwie, golf tego samego koloru oraz biala rozpieta koszule)
Chłopak siedział na ławce przeszło od dwóch godzin, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Ciągle tkwił w tej samej pozycji, jego łokcie oparte były o kolana, a na swych złączonych rekach podtrzymywał podbródek. Od dwóch godzin nie zrobił żadnego ruchu, tylko bezwiednie patrzył przed siebie.
(powtorzenie logiczne - juz raz zostalo napisane o tym ze tkwil w tej pozycji wiec to drugie zdanie jest zbedne w ostatecznosci powinno zostac przeksztalcone)
Sprawiał wrażenie człowieka, który nad czymś rozmyśla.
(hehe no tak, siedzial w pozycji podobnej do oslawionego "mysliciela" )
Nie było to złudzeniem, gdyż jego spojrzenie mówiło samo za siebie - smutne i znudzone życiem.
(Nie bylo to zludzeniem, gzy jego, smutnie i znudzone zyciem, spojrzenie mowilo samo za siebie - szyk zdania)
Minęła kolejna godzina, a chłopak nadal nie ruszył się z miejsca, pomimo faktu, iż całkowicie już przemókł. Nie robiło to jednak na nim żadnego wrażenia. W końcu deszcz ustał, słońce radośnie zaświeciło, a na ulicy znowu zaczynali zbierać się ludzie.
(znowu zaczynali zbierac - powazny blad stylistyczny zwany aliteracja)
Oczy chłopaka wciąż patrzyły wprost, jednakże mokre włosy, które na nie opadały, ograniczały widoczność.
Nareszcie ktoś pojawił się na horyzoncie jego wzroku, niestety ów widok napawał go odrazą.
(Horyzont wzroku?)
Trzech chłopaków o rozbudowanym ciele i jedna dziewczyna ubrana w bardzo krótką spódniczkę.
(To znaczy, ze trzech chlopakow mialo jedno cialo? Trojaczki syjamskie? Poza tym nie lepiej napisac "Trzech dobrze zbudowanych, czy Trzech przesadnie zbudowanych" ?)
Nagle jeden z dresów zaczął obmacywać dziewczyna, ta jednak nie protestowała. Widzący to młody człowiek na ławce wreszcie się poruszył, spuścił głowę pod nogi i powiedział do siebie.
- Ten świat … - spokojny, dość miły głos nastolatka przeszył ciszę, która panowała wokół niego. Nie kończąc zdania, wstał i zeskoczył z ławki. Oddając kilka kroków w stronę innej ulicy, dokończył sentencje
("Oddając kilka kroków w stronę innej ulicy, dokończył sentencje" - zamiast przecinka powinien byc spojnik albo kropka)
– jest naprawdę zepsuty … - poczym zniknął w jednym z budynków. Wchodził po schodach bardzo wolno, czasem nawet zatrzymywał się na nich, aż w końcu osiągnął swój cel - pierwsze piętro, gdzie zawieszone były skrzynki na listy. Otworzył tą z numerem 21 i wyciągnął listy – bank, bank, gaz, reklama, pocztówka? – Odwracając pocztówkę, szybko sprawdził nadawcę, a pierwsze co zauważył to słowo „przepraszam”.
(pocztowka? - Odwracajac ja, szybko sprawdzil nadawce)
Nie czytając dalej wbiegł po schodach na następne piętro. Otworzył drzwi wejściowe, następnie zamykając je z hukiem, poszedł do swojego pokoju. Był to jasny pokój z ciemnymi meblami, co tworzyło swoisty kontrast, powodujący dziwne uczucie przytłumienia. Na wprost drzwi od pokoju stał kątem obrócony monitor. Rzucając listy na biurko chłopak włączył komputer. Nagle na ekranie pojawił się napis „Windows XP” oraz pasek, który coraz bardziej się zapełniał, w tym czasie nastolatek, robił coś z pocztówką, po chwili zaczęła ona przypominać pewien kształt, w momencie kiedy Windows się załadował chłopak miał na ręce łabędzia origami.
(To sie nazywa tzw Hollywoodzkie myslenie. Sam wielokrotnie popelnialem ten blad i wiem jak ciezko jest sie go oduczyc. Jakie zadanie mial ten pojawiajacy sie pasek ladowaniu i napis Windows XP. Co on mial przekazac? Nic. Pisanie co sie dzieje krok po kroku nadaje sie do scenariusza, ale nie do opowiadania. Zamiast tego lepiej napisac cos bardziej w stylu, ze podczas uruchamiania sie komputera nastolatek robil to i to, a nie wdawac sie w zbedne szczegoly)
W końcu jednak położył go przed sobą i spojrzał na pulpit, na którym była ciemna tapeta, z krwią i napisem „Life it’s …”
- Pathetic, ta … - tym razem głos chłopaka był zmieniony, słowa były wycedzone przez zęby, a ton był w pewnym sensie agresywny.
(byl, byly, byl)
Jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech, po czym włączył ikonę o nazwie „Gadu-Gadu”, po kliknięciu w nią pojawiło się nowe okno, w którym jedno pole było wypełnione i pisało w nim „Jack”, chłopak bez patrzenia na klawiaturę wpisał w drugie jakieś litery, które zamieniały się w gwiazdki, było to jego hasło. Wcisnął enter i prostokątne okienko pojawiło się na pulpicie, a na liście u dole ekranu wyskoczyły trzy okna. Szybko przejrzał wiadomości i odpisał na nie, jednak nikogo z trzech osób nie było, dlatego też chłopak przewinął swoją listę osób z GG i zatrzymał się na jednym kontakcie, nazwa wyświetlała imię „ Monika” pod spodem kontaktu widniał opis tej osoby „nudno : ( wyjdzie ktoś?_?” W tej chwili na twarzy Jacka pojawił się grymas, który nie trwał długo, gdyż od razu dwukrotnie wcisnął na imię owej interlokutorki i zaczął pisać :
(Hollywoodzie myslenie w 110%. Wciskanie entera, wyskakiwanie okienek, litery zmieniajace sie w gwiazdki, przewijanie listy krok po kroku. Mozna to byla napisac z mniejsza iloscia informacji, a sens przekazac)
Jack 15:12
Czesc, nudzisz się?
Monika 15:12
Tak Jacusiu ;*
Jack 15:12
Nie zapomniałaś o czymś…?
Monika 15:14
Ee wybacz skarbie nie mam teraz czasu napisze później papa:*
Jack 15:14
Aha.. pa.
Rozmowa przebiegła błyskawicznie jednak Jacek czuł się po niej bardzo dziwnie, nie wiedział co ma ze sobą zrobić, przez 10 minut bezwiednie patrzył w okno, jednakże to tylko pogorszyło sprawę, ciągle myślał dlaczego, jego dziewczyna od tygodnia go olewa, wszystko mu się mieszało, czuł pustkę w swojej głowie. Zdenerwowany na bezsilność, ponownie zasiadł do komputera i napisał do kogoś innego.
Jack 15:26
Cześć skaj
Sky 15:26
Kurde dżek, wybacz stary mi się pluje nie mogę gadać.
Jack 15:27
Nie no spoko, rozumiem, pa.
Sky 15:27
Później się odezwę, pa.
Chłopak czuł się z godziny na godzinę gorzej, nic mu się nie chciało, czuł że coś się wydarzy, jednak on sam nie wiedział co. Wszystko zaczęło być takie inne, a może to on był inny, może udaje kogoś kim nie jest? Nie to niemożliwe, tak myślał, w końcu on zna się lepiej i nie widzi żadnych zmian, a może zrobił coś złego i Bóg go karze, nie… to nie to…
- Heh, nie wierze, a czasem o nim mówię – uśmiechnął się Jacek i położył się na łóżku. Zasnął na dwie godziny, jednak sen mu nie pomógł, wciąż myślał o tym co się dzieje oraz nad problemami innych… W końcu rozległ się dźwięk wiadomości, nastolatek szybko wstał i podszedł do komputera, napisała Monika.
Monika 17:30
Cześć jacek
Jack 17:30
Cześć :*, Coś się stało ? Czemu smutna?
Monika 17:30
Nie wiem jak Ci to powiedzieć?
Jack 17:30
Najlepiej, prosto kochanie
Monika 17:31
No właśnie… nie możemy być już razem
Jack 17:31
Żartujesz tak?
Monika 17:31
Nie wybacz, mam kogoś innego.
Jack 17::33
I Internet jest odpowiednim miejscem żeby coś takiego mówić? Czekałem dziś na Ciebie 5 godzin…
Już nie odpisała… Jacek chciał coś wysłać jednak, napotkał na barierę w postaci „Nie możesz wysłać wiadomości, gdyż użytkownik ma Cię na liście zablokowanych” Ta wiadomość zdołowała go do końca. W jednej chwili, wszystko to co uważał za najcenniejsze przestało istnieć, rozpłynęło się niczym obraz we mgle, niczym iluzja w smugach deszczu. Poczuł bezsilność, przestał panować nad własnymi uczuciami. Miał wszystkiego dość, w jego oczach pojawiły się łzy, które bezskutecznie próbował zatamować.
- Nie.. nie mogę, obiecałem sobie, że nigdy więcej… - zrezygnowany głos odbił się echem po pokoju. Cisza, pustka. Zaczynało go to dobijać, ta przenikliwa cisza. Noc nie minęła mu dobrze, praktycznie nigdy nie miał problemów ze snem, teraz jednak nie mógł zasnąć, bez ruchu siedział i patrzył w okno. Ocknął się dopiero o 12 godzinie następnego dnia. Jednak w ten dzień nie miał zamiaru wychodzić mimo, iż były wakacje, nigdzie nie musiał, po prostu siedział zamknięty w pokoju w ciemnościach i patrzył w łabędzia origami.
("Jednak w ten dzień nie miał zamiaru wychodzić mimo, iż były wakacje, nigdzie nie musiał, po prostu siedział zamknięty w pokoju w ciemnościach i patrzył w łabędzia origami." - To zdanie przy "nigdzie nie musial" traci sens. Nawet gdyby "iż byly wakacje" bylo wtraceniem to i tak nie ma to sensu. Najlepiej podzielic to na dwa zdania i drugie lekko zmodyfikowac. Lub zmienic do postaci "Jednak w ten dzien nie mial zamiaru wychodzic, nigdzie nie musial, mimo, iz byly wakacje." Rozumiem jaki sens chciales oddac, ale w postaci jaka zaserwowales zdanie "nie dziala" )
Postanowił nie opuszczać domu, aż do czasu, gdy nie zajdzie taka potrzeba.
(powtorzenie logiczne - przed chwila pisales, ze nigdzie nie musial wychodzic)
Chłopak z dnia na dzień wpadał w coraz gorszą depresje, jednak pewnego dnia postanowił się przejść.
(Za duzo tych dni - powtorzenie)
Poszedł na boisko, miał nadzieje, że kogoś tam spotka może z kimś porozmawia lub po prostu popatrzy jak ludzie kopią piłkę.
(Podszedl na boisko. Mial nadzieje, że...
po prostu popatrzy - aliteracja)
Szybko pomaszerował w stronę boiska, niestety nikogo tam nie było.
(kolejne powtorzenie logiczne, juz raz pisales, ze poszedl na boisko. Jesli miales na mysli w pierwszym znaczniu boisko jako calosc, a w drugim boisko jako konkretna czesc powiedzmy murawe to powinienes to jakos rozgraniczyc)
Wystarczyła jednak chwila i pojawił się ktoś na kogo widok Jacek się uśmiechnął.
Podszedł do niego i chciał się przywitać, jednak stało się coś dziwnego, jego przyjaciel uderzył go z całej siły w twarz, a chłopak upadł na ziemie.
(po "dziwnego" - kropka - a od "jego" nowe zdanie)
Trzymając się za prawy policzek, wstał i spytał się.
- Dlaczego ?
- Bezwartościowy śmieciu… - ryknął blond włosy chłopak – miałem Cię za przyjaciela, a ty… ty obgadujesz mnie za plecami? Wyzywasz mnie i moja dziewczynę ?! – po tym, chłopak uderzył jeszcze raz Jacka, który nie zablokował ani nie uniknął ciosu. Ponownie upadł na ziemie. Po tym blondyn odszedł i krzyczał „Nie pokazuj mi się więcej na oczy „
- Ale… - powiedział załamanym głosem nastolatek – ale ja nic.. – po chwili chłopak doczołgał się do krat, które obtaczały boisko.
(raczej otoczaly - obtaczac mozna rybe w mace)
Podciągając się chłopak zaczął płakać. Trzymał się za głowę, ze łzami w oczach chodził w kółko, nie mógł zrozumieć, wszystko się zniszczyło, trzy ważne dla niego osoby zniknęły tak szybko .. czy to jego wina.. nie wiedział nic. Siadł i oparł się o kraty, zakrywając twarz rękoma. Tak minęła mu godzina, lecz stało się coś dziwnego. Jacek zaczął się śmiać, to nie był zwyczajny śmiech, przypominał on bardziej rechot osoby chorej psychicznie, wreszcie spuścił ręce, na twarzy nie miał ani jednej łzy, miał zamknięte oczy, wstał. Jego śmiech stał się jeszcze mocniejszy i dziwniejszy, kiedy przestał…
- Teraz rozumiem … - na jego twarzy było widać uśmiech. Otworzył oczy, a w nich pojawiła się nienawiść. Brunet był inny niż zawsze, uśmiechnięty, płonący nienawiścią do wszystkiego. To się nie zmieniło. W końcu na boisku znowu pojawił się jego były przyjaciel, jednak tym razem w otoczeniu dwóch innych osób. Blondyn podbiegł do Jacka mówiąc.
- Ty tu jeszcze?! – od razu wymachnął ręką w jego stronę. Tym razem jednak Cios został zablokowany. Co zdziwiło blondyna.
- Joł Artur – pewien siebie, mocny zmieniony głos Jacka, całkowicie wprowadził w błąd Artura, który stał jak osłupiały. Jacek nie czekając na kolejny ruch swojego ex-przyjaciela, chwycił go lewą ręką za gardło, a prawą zaczął go uderzać. Żaden z dwóch chłopaków, którzy przyszli z Arturem nie pomogli mu, aż ten w końcu zemdlał
(Koncowka drugiego zdania, powinna byc koncowka pierwszego wtedy calosc brzmiala by o wiele lepiej
"Jacek nie czekając na kolejny ruch swojego ex-przyjaciela, chwycił go lewą ręką za gardło, a prawą zaczął go uderzać, aż ten w końcu zemdlał. Żaden z dwóch chłopaków, którzy przyszli z Arturem nie POMOGL mu)
– No to by było na tyle, chyba że… - spojrzał z litością i złością na pozostałe osoby – coś jeszcze… - nikt mu nic nie odpowiedział, tak więc chłopak odszedł w kierunku z którego przeszedł.
(przeszedl - przyszedl)
- Mówisz, że źle? – spytał sam siebie – Ty nie masz nic do gadania… - poczym odpowiedział. Jego zachowanie naprawdę zmieniło się diametralnie… W końcu wszedł do domu i tam padł nieprzytomny. Obudził się następnego dnia.
- Co ja zrobiłem ? – spytał się siebie, jednak głos był taki sam jak przed spotkaniem z Arturem …
(spytal sie siebie - aliteracja - lepiej napisac - zadal sobie pytanie)
- co się ze mną dzieje – chłopak chwycił się za głowę i pobiegł do pokoju. Minęło kilkanaście minut, a ten spojrzał na swoją lewą rękę i uśmiechnął się - A może… Taki będę.. – ponownie głos był pewien siebie, a w jego oczach zapłonęła nienawiść.
Minęło dwanaście lat. Chłopak niedawno skończył 28 rok życia. Był prawnikiem, jednak był inny niż powinien. Był arogancki, nie miał szacunku dla ludzi, nie miał przyjaciół był sam, jednak jemu to odpowiadało. On sam wiedział, że ma dwie strony.. tą dobrą wykorzystuje podczas procesów, a tą „normalną” wszędzie indziej. Nic oprócz jego go nie obchodziło, często rozmawiał sam ze sobą dochodząc do różnych rzeczy. Dzięki inteligencji i dobrej analizie sytuacji w której był, nigdy nie przydarzyło mu się nic złego. Umiał wyjść z każdej opresji, często nawet na niej zyskując. W sobie cenił jedną rzecz, umiejętność manipulowania ludźmi, a robił to naprawdę perfekcyjnie. Dlatego też w młodym wieku zaszedł tak wysoko.
-Hah, nie mów, że Ci się to nie podoba – powiedział uśmiechnięty – Czemu nie? Przecież mamy wszystko.. - wyciągnął klucze z kieszeni – a tak zapomniałem benzyny pójdę z buta… - Szedł piechotą i naglę znalazł się w bardzo podobnym miejscu, do tego przed 12 lat. Zaczął padać deszcz, a także na niebie pojawiły się pioruny. Stanął w miejscu i patrzył przed siebie, jego włosy całkowicie zasłoniły mu widok, kiedy je odgarnął zobaczył coś dziwnego. Młody chłopak siedzący z róża na ławce. Mężczyzna stał 20 minut, a chłopak dalej siedział i się nie ruszał. W końcu Jacek przetarł oczy i poszedł przed siebie, szedł za ławką i usłyszał
- Ten świat… - miły bardzo miły głos chłopca… przypomniał mu coś… Jacek zatrzymał się i położył chłopakowi rękę na ramieniu
-Hey Kid… - powiedział miło z uśmiechem na ustach. Chłopak obrócił głowę w jego stronę i spojrzał mu w oczy, w których nie było nienawiści, była chęć zrobienia dobrego uczynku. – Pomóc Ci jakoś?
Musze przyznac, ze ten tekst bardzo mi sie podobal. Historia Jacka, jego wewnetrznych przemian i zakonczenie stworzylo z tego swietna mieszanke. Czytelnikowi (przynajmniej mnie) bylo, az zal Jacka, gdy ten zostal zablokowany na gg, a pozniej obity na boisku. Tekst wywolal we mnie emocje, a to znaczy, ze jest dobry pomimo paru drobnych bledow. Dobra robota