[FanFick] Hiwatari Story

Jeśli stworzyłeś coś ciekawego i chcesz się tym podzielić, zamieść swoją pracę w tym dziale.

Moderator: Moderatorzy

Tajtus
Wojownik z Kaioukenem
Posty: 25
Rejestracja: sob lis 17, 2007 7:19 pm

Post autor: Tajtus »

...:::Episode Łan?:::...


Była ciemna noc, padał deszcz. Dwóch zakapturzonych mężczyzn w ciemnych szatach stało obok siebie, patrząc na dziecko mające może 5-7 lat, które wbrew pozorom jednak czymś się wyróżniało.

(1. Nigdy nie zaczynaj w ten sposób zdania. "Była ciemna noc" równie dobrze mogłeś napisać "Pewnego razu..." czy "Dawno, dawno temu." Jest bardzo sztampowe, a i pokazuję, że nie miałeś chęci/sily/zdolnosci aby zaczac czym bardziej interesującym.

2. Ciemna noc, Ciemne szaty - powtorzenia to blad stylistyczny o ile nie jest to powtorzenie celowe, ale z nimi trzeba ostroznie.

3. 5-7 lat - nie uzywaj liczb w narracji. Wszystkie liczby pisz slownie, chyba ze liczba to integralna czesc nazwy jak np. AK-47)

4. Wbrew pozorom? Brak opisow nie pozwala nad dostrzec tych pozorow)


Były to dosyć dziwne, niebiesko-srebrne sterczące włosy. Dziecko wyglądało na bardzo zaniedbane. Brudne i ubrane w podarte ciuchy, leżało teraz na ziemi, przerażone widokiem dwóch stojących nad nim ludzi.

(1. Coz, dziwne niebiesko-srebrne sterczace włosy o ile nie jest podobne do czegos normalnego w tym swiecie i wyroznial je tylko powiedzmy odcien, niszczy ci sens poprzedniego zdania. Osoba nie moze wyrozniac sie wbrew pozorom jesli nie wyglada tak jak reszta.

2. "podarte ciuchy" - ciuchy jest zwrotem potocznym i lepiej unikac takich slow w narracji, chyba, ze maja byc narzedziem do przekazania czegos w konkretny sposob)




-A wiec to jest ostatni potomek wielkiego klanu Hiwatari…
-Na to wygląda… i co teraz? Tak po prostu go zabijemy?
-Taki mamy rozkaz…
-Ale dlaczego właśnie my…
-Jesteś za miękki do tej roboty, weź się w garść… bo cie zabije.
Nie mówił już nic. Wcale nie chciał tego robić…
Ten pewniejszy siebie zacisnął dłonie w pięść. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł do chłopaka i tak po prostu zaczął okładać go pięściami. Chłopak starał się bronić, krzyczeć, jednak jego „przeciwnik” był tak silny, że jednym uderzeniem w brzuch prawie go połamał.

(1. "zacisnął dłonie w pięść" - w pięści, chyba ze zlozyl razem rece, ale to z tekstu nie wynika.

2. "tak po prostu zaczął okładać go pięściami" - przeczytaj i posluchaj jak to brzmi.)


Mężczyzna znęcał się tak chwile nad chłopakiem. Jednak zaraz zaprzestał wyprowadzać ciosy. Dziecko leżało całe poobijane, a on się trochę jakby zmęczył, używał całej siły by go skrzywdzić. Nagle chłopak zaczął się ruszać, po chwili się podniósł. Jednak wiedział, ze był za młody, by móc się równać. Mimo to postanowił podjąć walkę. Po kilku sekundach stania w miejscu upadł z powodu braku sił…
-Teraz cię wykończę, gnojku.
Pewny siebie mężczyzna podszedł powoli do chłopaka, który ciężko oddychał leżąc na ziemi. Wyprowadził potężne, mające skończyć życie chlopca uderzenie…

(1. "Dziecko leżało całe poobijane, a on się trochę jakby zmęczył, używał całej siły by go skrzywdzić. Nagle chłopak zaczął się ruszać, po chwili się podniósł."

a) Zdanie jest za dlugie. Bardzo latwo mozna je podzielic na dwie czesci. Po "zmeczył" dajesz kropke.

b)"uzywal calej sily by go skrzywdzic" - "go" jest tutaj bledem, poniewaz podmiot to "Dziecko" czyli rodzaj nijaki. Zamiast "go" powinno byc "je".





...::: Episode 2 : ? :::...


Pogoda dalej była paskudna. Deszcz padał, jakby symbolizując płacz mieszkańców wioski. Ta noc nie była jedną z najszczęśliwszych w całej historii wioski…

(1. "Pogoda dalej byla paskudna" - a kiedy zrobila sie paskudna i dlaczego? To nie wynika z wczesniejszego wiec, zaczynanie tak zdania gdy wczesniej nie bylo o tym wzmianki jest pozbawione sensu. Gdybys napisal "Pogoda byla paskudna, deszcz padal nieprzerwanie od kilku dni" to wtedy czytelnik moze juz sie jakos do tego odniesc.

2. "Byla, byla" - powtorzenie.)



W momencie, gdy mężczyzna dotknął pięścią chłopaka, poczuł potężne uderzenie na brzuchu, a zaraz potem odleciał kilka metrów do tyłu.
W jego miejscu stała jakaś nieznana postać, która dopiero się pojawiła. Przybysza otaczała błękitna poświata.

(1. "W jego miejscu stała jakaś nieznana postać, która dopiero się pojawiła. Przybysza otaczała błękitna poświata."

a) w miejscu odrzuconego?

b)"W jego miejscu stała jakaś nieznana postać, która dopiero się pojawiła" - Wiec stala tam czy sie pojawiała? Nie mozna byc i nie byc w jednym miejscu, w tym samym czasie. Takie rzeczy potrafi tylko Chuck Norris)


-Nie daruje wam szumowiny! Wybije was wszystkich sku****ny!
Chłopak cały pobity i pokrwawiony, z ledwo otworzonym jednym okiem, patrzył jak nieznajomy w ułamku sekundy pojawia się przy drugim mężczyźnie, by już po chwili zacząć wyprowadzać serie morderczych ciosów.

(1. Z lewdwo otwartym okiem - brzmi lepiej. Poza tym jak piszesz o oku w liczbie pojedynczej nie musisz dodawac "jednym".

2. Zdanie jest za dlugie sugerujace podzielic na dwa)



Z każdym uderzeniem było słychać trzask łamanych kości przeciwnika, któremu krew wypływała mimowolnie z ust. Chwile później mężczyzna leżał już na ziemi nieruchomo. Jego pozycja była całkowicie nienaturalna.

(Nienaturalna - czyli jaka?)


Moment po tym jego towarzysz poczuł pięść na swojej twarzy i wbijając się w pobliskie drzewo odszedł z tego świata. Przybysz znalazł się przy dzieciaku, jego poświata rozpłynęła się w powietrzu. Mimo deszczu widać było m.in. jasne włosy, zmęczenie oraz dosyć miły wyraz twarzy nieznajomego.

("m.in" - robisz zakupy czy piszesz fika? Piszac opisujesz co widac, a nie co widac miedzy innymi i do tego jeszcze w akronimie (!) )



Był lekko poobijany. Na części ubrania widać było krew, niekoniecznie jego własną. Chłopak czuł, że traci świadomość. Robiło mu się coraz ciemniej przed oczami, miał uczucie, że umiera. Nie chciał zginąć. Jeszcze przed chwilą bawił się ze swoim starszym bratem, a teraz widział jak jego wioska zamienia się w gruzy. Stracił całkowicie obraz. Nagle zaczął słyszeć nieznany mu głos...
-Jestem …..… twoja rodzina ……. mi naprawdę bliska… musisz iść ze mną i to szybko….. zjawi się ich tutaj więcej będzie ……. gorzej… pomogę ci…
Chłopak nie słyszał wszystkich slow, stracili przytomność…

("stracili przytomnosc" - oni?)


Przybysz chciał wyciągnąć dłoń w kierunku chłopca, gdy zauważył, że ten jest już nieprzytomny. Leżąc tak wyglądał jak martwy…
-*Nie umieraj…*
Pomyślał nieznajomy, rozglądnął się dookoła.

(Jesli juz to - rozejrzal sie)


Nie widział zbyt wiele, deszcz ograniczał widoczność, wiedział jedno, znajdowali się niedaleko centrum wioski, a teraz nie było tu bezpiecznie, szczególnie dla dzieci.

(Ufff strasznie ciezkie zdanie, powody:

1. Mieszanie czasow. Jak piszesz w czasie przeszlym to pisz w czasie przeszlym. Jak piszesz w czasie terazniejszym to pisz w czasie terazniejszym, ale nie mieszaj ich. To podstawa.

2. Pierwsza czesc zdania nadaje sie tylko do smietnika - Deszcz ograniczal widocznosc, ale wiedział gdzie się znajduje. Niedaleko centrum wioski - taka forma jest o wiele bardziej przystepna niz zdanie, ktore same sobie przeczy i ma powtorzenia.)


Sądząc, iż pogoda pomoże mu dostać się do swojego mieszkania, zarzucił sobie chłopaka na ramię i biegiem udał się w znanym mu tylko kierunku…

(A jak pogada moze w mu tym pomoc? - moze bardziej pomoze mu dostac sie niezauwazonym...o to ci chodzilo? )






...:::Episode 3: Kilka lat później:::...


Zmrok zapadł już dawno, pustymi drogami wioski przechadzał się Pitti. Gdzie nie spojrzał, nie zauważył choćby jednego domu, w którym byłoby zapalone światło. Spokój i cisza przepełniały teraz wioskę. Czasem słyszał tylko szum powiewającego wiatru. Szedł tak przed siebie, z rękami wbitymi w kieszenie. Myśląc nad jutrzejszym egzaminem na genina, nawet nie zauważył, że zaczął iść za nim jakiś obcy mężczyzna. Był skupiony na egzaminie. Wiedział, że sobie poradzi, bardzo chciał być już kimś ważniejszym. Nagle schylił się by poprawić nogawkę od spodni, gdy usłyszał świst nad swoją głową. Wiedział, że nie było to nic przyjaznego. Szybko się obrócił będąc dalej w pozycji prawie klęczącej. Zobaczył jak jakiś nieznajomy wycofuje jedną z rąk po czym stara się go uderzyć prostując ją. Nie będąc obojętnym na ruch przeciwnika Pitti poprzez proste odskoczenie w bok uniknął ciosu.

(1."przeciwnika Pitti poprzez proste" - to jest bardzo powazny blad zwany aliteracja. To znaczy, ze jesli trzy wyrazy lub wiecej zaczyna sie na taka sama litere jest to blad stylistyczny.)


Odchylając się po chwili w drugą stronę ledwo uniknął uderzenia drugą pięścią.

(Druga, Druga - powtorzenie)

Popatrzył przez chwile na przeciwnika, nie mając pojęcia kim on jest stwierdził, że zadawanie pytań nie jest najlepszą drogą do wyjścia z tej sytuacji.

("Popatrzył przez chwile na przeciwnika, nie mając pojęcia kim on jest stwierdził, że zadawanie pytań nie jest najlepszą drogą do wyjścia z tej sytuacji." - za dlugie zdanie podziel na dwa.)




Ścisnął dłonie i uderzył z całej siły celując w brzuch przeciwnika.

(Scisnal - Zacisnal)

Trafił w czuły punkt, obcy wypluwając trochę śliny złapał się za brzuch. Korzystając z okazji Pitti, wykonując uprzednio lekki zamach, kopnął go z całej siły w rzepkę, a po chwili w druga. Nie patrzył na reakcje przeciwnika, rozglądał się dookoła. Zobaczył jakiś ruch w jednej z alei. Od razu ruszył w tamtą stronę. Nawet nie przypatrzył się swojemu chwilowemu „przeciwnikowi”, który właśnie zwijał się z bólu na ziemi. Biegł przed siebie jak najszybciej potrafił. Jego włosy powiewały na wietrze. W nocy wszystko wydawało mu się takie szare, jakby całkowicie pozbawione życia, mijając kolejne alejki nie zwracał na nic uwagi poza ruszającą się postacią biegnąca kilka metrów przed nim.

( Jego włosy powiewały na wietrze. W nocy wszystko wydawało mu się takie szare, jakby całkowicie pozbawione życia, mijając kolejne alejki nie zwracał na nic uwagi poza ruszającą się postacią biegnąca kilka metrów przed nim. - zrob z tego dwa zdania)



Czuł, że powoli ją dogania. W pewnym momencie wybiegł na większy plac, wokół którego stało kilka budynków, miedzy innymi sklep z żywnością oraz ekwipunkiem. Pitti stał blisko jednej ze ścian budynku wpatrując się w nieznajomego. Był ubrany w śnieżnobiałą szatę z wielkim kapturem zakrywającym twarz. W ułamku sekundy postać pojawiła się przy Pittim, który zadziwiony tym faktem szybko zareagował i obrócił się na pięcie po czym zamachnął się prawą ręką, która zamiast trafić cel uderzyła w ścianę robiąc w niej lekkie wgniecenie. Nigdzie nie było widać nieznajomej postaci.
-*Czyżby to był koniec walki?* - pomyślał chłopiec.

***

Kris Shivente biegł przed siebie, goniąc przyjaciela o szarych potarganych włosach. W oczach miał łzy. Patrzył jak ucieka przed nim przyjaciel. Po chwili stwierdził, że to on ucieka przed swoim przyjacielem.

(Kris Shivente biegł przed siebie, goniąc przyjaciela o szarych potarganych włosach. W oczach miał łzy. Patrzył jak ucieka przed nim przyjaciel. Po chwili stwierdził, że to on ucieka przed swoim przyjacielem. - takie zdania jesli nie umie sie nimi operowac brzmi bez sensu. Jak tutaj. )


Gdy już się zatrzymał, jego przyjaciela nie było. Nagle usłyszał przed sobą głos
-Wybacz… musze iść… mogę już nie wrócić… żegnaj przyjacielu…
-Pitti NIE!
Widział jak jego przyjaciel znika w oddali. Nie chciał pozwolić mu odejść. Pobiegł za nim.
Po chwili biegu znalazł się w miejscu, które bardzo dobrze znał… Stał przed sklepem w którym kupował codziennie jedzenie… Wykonując obrót w tył zauważył, że niebo jest krwistoczerwone. Czuł, że wie co się zaraz stanie…
W ścianę obok niego wleciał z impetem jakiś chłopak. W jego stronę powoli podchodziła zakapturzona postać. Z rozwalonej ściany wyszedł chwiejnym krokiem jego przyjaciel. Był cały we krwi. Gdyby nie jego charakterystyczne włosy możliwe, iż by go nawet nie poznał. Hiwatari upadł na ziemię. Nieznajomy stał obok niego. Wydawało mu się, że oczy wroga na chwilę zaświeciły. Chciał pomóc przyjacielowi, jednak nie potrafił się ruszyć. Po jego policzkach spływały łzy. Zakapturzona postać złapała za gardło Pittiego.
-Zaraz cię zabiję… i nikt ci nie pomoże – odezwał się zimnym, nieprzyjaznym tonem.
-Jakby mi zależało… - mówiąc to chłopak wypluł trochę krwi
-Hahaha… giń!.

-NIEEE!!! – cały spocony zerwał się z łóżka.
-*To nie był zwykły sen* - pomyślał przerażony.
Szybko wstał i zobaczył, że jego przyjaciela nie ma. Mieszkali razem nie od dzis, jeszcze nigdy nie zauważył by go nie było. Możliwe, iż przez to, że nigdy się nie budził w nocy z krzykiem i oblany potem. Nie minęła chwila, Shivente z trzaskiem drzwi opuścił mieszkanie.

***

Hiwatari otrzymywał ciosy jak worek treningowy. Nie potrafił zablokować czy choć przewidzieć którykolwiek z ciosów.

(Ciosy, ciosy)

Były po prostu nieprawdopodobnie szybkie. Czegoś takiego jeszcze nie widział. Czuł, że jest połamany nie w jednym miejscu. Po chwili otrzymał tak potężny cios, iż lecąc przez chwilę widział wszystkie gwiazdy na niebie. Wbił się z impetem w pobliską ścianę. Po chwili wyszedł z domu, który mimowolnie odwiedził. Ledwo idąc, ledwo słysząc starał się utrzymać w pozycji stojącej. Jednak nie dał rady, upadł. Miał trudności z oddychaniem. Widział pod sobą plamę krwi. Zbliżała się do niego zakapturzona postać. Przez chwilę miał wrażenie, że zobaczył żółty błysk spod kaptura. Postać złapała go za gardło i podniosła do góry.
-Jesteś słabym dzieckiem, który myśli, że ma szanse w życiu coś osiągnąć. Zupełnie jak Twój ojciec… - usłyszał nieciekawy głos nieznajomego Pitti.
--Zaraz cię zabiję… i nikt ci nie pomoże… Hiwatari… – w jego głosie słychać było zimny, nieprzyjazny ton
-Jakby mi zależało… - mówiąc to chłopak wypluł trochę krwi.
-Hahaha… giń!
Ledwo widział już na oczy…

***

Shivente był już blisko miejsca, o którym śnił. Zjawiając się na wielkim placu zobaczył Pittiego trzymanego za gardło. Wzdrygnął się, nie chciał uwierzyć, że to prawda, z jego oczu wypłynęły łzy.
-*Otwarcie bram…*.
-KEIMON!.
W miejscu gdzie stał Shivente nastąpiła wielka eksplozja. Mający właśnie zakończyć żywot Hiwateriego obrócił głowę w tamtą stronę. Nie zdążył dobrze spojrzeć, gdy był już w trakcie przelatywania przez pobliskie budynki.
-K…ri..s… - Hiwatari z niedowierzaniem patrzył na przyjaciela. Otaczała go zielona poświata czasami próbująca jakby zamienić się w niebieską. Od czasu do czasu towarzyszyły temu małe wyładowania elektryczne. Jego białe włosy unosiły się do góry, a jego źrenice zniknęły.

(jego, jego)

Ten poziom ledwo utrzymywał ojciec Krisa. Zastanawiał się jak to możliwe, że on w ogóle otworzył tą bramę.
Nie minęła chwila, gdy Kris był trzymany za szyję i podduszany. Jego cudowna poświata zniknęła, a sam Shivente cały oblany potem próbował krzyczeć z bólu. Hiwatari słyszał jak kości jego przyjaciela rzuconego o ziemie się łamią…

(Jego cudowna poświata zniknęła, a sam Shivente cały oblany potem próbował krzyczeć z bólu. Hiwatari słyszał jak kości jego przyjaciela rzuconego o ziemie się łamią… - szyk zdania jest nie poprawny)


Czuł jak ogarnia go chłód, robi mu się bardzo zimno…. Stracił przytomność…


Podsumowujac. Nie jest dobrze, ale nie jest tez super tragicznie. Bede czekal na kolejne rozdzialy.
Awatar użytkownika
Pitti
SSJ 5
Posty: 2676
Rejestracja: wt kwie 24, 2007 11:05 am

Post autor: Pitti »

Za bardzo, na sile starasz sie powytykac jak najwiecej bledow, a polowa i tak nia nie jest. Lubie dlugie zdania. Pisze luznym stylem. I podam CI przyklad, ktory mnie rozwalil. Nie chce mi sie komentowac kazdej Twojej wypowiedzi, gdyz jestem zbyt leniwy :).
Tajtus pisze:Pogoda dalej była paskudna. Deszcz padał, jakby symbolizując płacz mieszkańców wioski. Ta noc nie była jedną z najszczęśliwszych w całej historii wioski…

(1. "Pogoda dalej byla paskudna" - a kiedy zrobila sie paskudna i dlaczego? To nie wynika z wczesniejszego wiec, zaczynanie tak zdania gdy wczesniej nie bylo o tym wzmianki jest pozbawione sensu. Gdybys napisal "Pogoda byla paskudna, deszcz padal nieprzerwanie od kilku dni" to wtedy czytelnik moze juz sie jakos do tego odniesc.

2. "Byla, byla" - powtorzenie.)
A co czytales w I epie? Wlasnie w I zdaniu byla o tym wzmianka. No gz Tobie za czytanie z kumaniem xd. To wynika z wczesniejszego wiec ma sens. A to, ze tak zaczalem I ep... nie mialem pojecia jak go zaczac szczerze mowiac :P. Nie widze powtorzenia "byla, byla", albo sobie cos ubzdurales, albo nie wiem xD.
W momencie, gdy mężczyzna dotknął pięścią chłopaka, poczuł potężne uderzenie na brzuchu, a zaraz potem odleciał kilka metrów do tyłu.
W jego miejscu stała jakaś nieznana postać, która dopiero się pojawiła. Przybysza otaczała błękitna poświata.

(1. "W jego miejscu stała jakaś nieznana postać, która dopiero się pojawiła. Przybysza otaczała błękitna poświata."

a) w miejscu odrzuconego?

b)"W jego miejscu stała jakaś nieznana postać, która dopiero się pojawiła" - Wiec stala tam czy sie pojawiała? Nie mozna byc i nie byc w jednym miejscu, w tym samym czasie. Takie rzeczy potrafi tylko Chuck Norris)
To jest chyba w ogole jakis zart nie wypowiedz :). Jesli sie pojawila to chyba stala nie fruwala nie siedziala, ale sobie wyobraz, ze akurat stala. Jesli ktos sie pojawia przykladowo na scenie (xD) to najpierw go nie ma, a tu nagle jest sie pojawai wchodzi i stoi czaisz? XD
Tajtus pisze:("stracili przytomnosc" - oni?)
Literowka. Jak to przeczytalem w Twoim poscie to nie wierzylem, ze tak napisalem, wydawalo mi sie, ze bylo inaczej.
Tajtus pisze:(Jego cudowna poświata zniknęła, a sam Shivente cały oblany potem próbował krzyczeć z bólu. Hiwatari słyszał jak kości jego przyjaciela rzuconego o ziemie się łamią… - szyk zdania jest nie poprawny)
Jak mogles napisac niepoprawny osobno :D.
Podsumowujac. Nie jest dobrze, ale nie jest tez super tragicznie. Bede czekal na kolejne rozdzialy.
Dzieki. Choc jedna osoba bedzie czekac xd. A stwierdzilem juz, ze nie mam dla kogo go pisac, choc fakt tez ze nie mam czasu a checi i pomyslow srednio, ale kto wie...

PS. Nie bede rozdzielal na dwa zdania dlugich zdan, pisze tak jakbym chcial to powiedziec, a jak mam o czym to lubie nawijac duzo i dosyc szybko oraz w wielkim nieladzie ;].
Obrazek

I'll become The King of Pirates!
Tajtus
Wojownik z Kaioukenem
Posty: 25
Rejestracja: sob lis 17, 2007 7:19 pm

Post autor: Tajtus »

Pitti:
A co czytales w I epie? Wlasnie w I zdaniu byla o tym wzmianka. No gz Tobie za czytanie z kumaniem xd. To wynika z wczesniejszego wiec ma sens. A to, ze tak zaczalem I ep... nie mialem pojecia jak go zaczac szczerze mowiac :P . Nie widze powtorzenia "byla, byla", albo sobie cos ubzdurales, albo nie wiem xD.
To, ze cos wydarzylo sie w pierwszym epie nie znaczy, ze tak samo musi byc w drugim. Rozdzialy to jednak swojego rodzaju oddzielne czesci. Mocniej rozgraniczone niz akapity. Dlatego wszystko ma jasno wynikac z tekstu. Bo jest takie powiedzenie. Autor ma sie meczyc tak dlugo, aby czytelnik nie musial.

Byla, byla - nie jest powtorzeniem w stricte znaczeniu tego slowa, bo fakt jest zdanie przerwy, ale to jak z pisaniem na przemian. Eryk podniosl podniosl szklanke....chlopak sie napil...Eryk odetchnal...chlopak wyszedl. Sa rozdzielone zdaniem, ale co z tego jak to drazni oko, a przypadku "byl, byla" juz w ogole.



Jak mogles napisac niepoprawny osobno :D .


O jedna spacje za daleko.




PS. Nie bede rozdzielal na dwa zdania dlugich zdan, pisze tak jakbym chcial to powiedziec, a jak mam o czym to lubie nawijac duzo i dosyc szybko oraz w wielkim nieladzie ;].
Szkoda, krotkie zdania poprawiaja np dynamike walki. Ale to twoja wola.




Dzieki. Choc jedna osoba bedzie czekac xd. A stwierdzilem juz, ze nie mam dla kogo go pisac, choc fakt tez ze nie mam czasu a checi i pomyslow srednio, ale kto wie...
Gdybys jednak wrocil do pisania tego fika to daj znac.
ODPOWIEDZ