Live free or die hard
Moderator: Moderatorzy
Live free or die hard
Odcinek 1
„Więzienie”
Jasność...tylko jasność. Otwierając oczy nie wiedział gdzie się znajduje ani czy jest bezpieczny. Wiedział jedno: nie jest tam gdzie powinien być.
- Czy umarłem? – pomyślał dobrze zbudowany, wysoki Saiyan. Ubrany był w czerwony strój treningowy, posiadał długi ogon i czarne, bardzo czarne długie włosy. W jego głowie panował chaos. Różne myśli i obrazy niczym wodospad przelatywały przez jego oczy. Walka…atak energetyczny…sklonowany przeciwnik. Jego ostatnie myśli…
- No już wstawaj, pozbieraj się. – myślał dalej mężczyzna w średnim wieku. Widział 6 białych ścian…nic więcej. Zdawał sobie sprawę, iż czegokolwiek by nie uczynił, nie zmieni to jego sytuacji. Znał to…już kiedyś to widział. Tylko gdzie? Na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć. Mimo wszystko wstał i podszedł do jednej z kilku ścian badając ją dokładnie. Była chłodna, dawało się wyczuć od niej energię Ki. Saiyana bardzo to zdziwiło.
- Przeciwnik? – pomyślał mężczyzna. Żadnych drzwi, żadnych okien. Bez wyjścia…bez szans. Nagle przez jego głowę przeszedł straszliwy dźwięk. Był on tak piskliwy, że żaden człowiek przy zdrowych zmysłach by tego nie wytrzymał. Saiyan uderzył z całej siły (a miał jej nie mało, był już wytrawnym wojownikiem) w ścianę. W tej samej chwili na przeciwległej ścianie, czyli zaraz za mężczyzną powstało duże wgłębienie po ciosie naszego bohatera.
- Co jest? Co to… - nie dokończył myśli, bowiem zobaczył siebie leżącego na ziemi. Nie, to nie może być on. Postać, która zobaczył do złudzenia przypominała jego samego. Postać wstała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej ruchy były znajome, teraz Sagan dostrzegł, że widzi siebie samego sprzed paru minut. Widmo zaczęło wykonywać dokładnie takie same ruchy, które wykonał mężczyzna. Saiya-jin nie miał czasu by się nad tym zastanowić, bowiem w swojej głowie usłyszał głos. Znał technikę telepatii to też nie czuł się zaskoczony, zaintrygował go jednak głos. Był jakiś…nieludzki.
- Idą po Ciebie. Musisz być szybki… - usłyszał w swojej głowie nasz bohater. W tym samym momencie na jedne ze ścian pojawiła się klamka i kontury drzwi.
- O co tu, do cholery, chodzi? – powiedział na głos Saiyan.. Szybko jednak wypróbował starą sztuczkę. Gdy drzwi się otworzyły on stanął przy ścianie obok ich wewnętrznej strony. Nikt wchodzący w tej chwili nie mógł go widzieć. Do pomieszczenia wszedł wysoki siwy mężczyzna w starszym wieku. Ubrany był w elegancki czarny garnitur. Na oczach miał czarne okulary. Saiyan wykorzystując odpowiednią chwilę wyskoczył szybko i wbiegł do zanikających powoli drzwi. Mężczyzna w garniturze tylko odwrócił się w stronę drzwi. Nie wyglądał na kogoś, kto by się zaniepokoił ucieczką więźnia.
Z chwilą wyjścia z dziwnego więzienia poczuł dziwny impuls. Zupełnie jakby 2 sekundy uleciały bezpowrotnie z jego życia. Znajdował się teraz na ulicy pewnego miasta. Było ono nowoczesne, ulice były świeżo wyasfaltowane, a budynki lśniły nowością, mimo, iż były szare. Rozejrzał się po okolicy. To, co zobaczył przepełniło go niepokojem i zadumą. Obraz, który ujrzał przedstawiał zgrupowanie około 1000 protestujących ludzi, którzy wykrzykiwali różne hasła, których Saiyan nie był w stanie usłyszeć. Protestujących ludzi pilnowała policja, która nie wyglądała na przerażoną. Każdy z policjantów miał dużą obręcz. Bohater widział taki wynalazek wcześniej. Obręcz wyczuwa zagrożenie (na przykład nadlatujący pocisk) i w tym samym momencie w jej środku uaktywnia się pole siłowe, które nie przepuszcza niczego, co leci z dużą prędkością. Ponad to wszyscy mieli niebieskie kamizelki, hełmy oraz miotacze, które wyglądały najmniej groźnie z całego ekwipunku. Po raz kolejny mężczyzna zadał sobie pytanie, na które nie potrafił udzielić odpowiedzi. Mianowicie, „Co się tutaj dzieje?”. Nie wiedział gdzie się znajduje ani jak tu trafił. Wiedział tylko, że gdziekolwiek jest, nie powinien przestawać być ostrożnym. Niebezpieczeństwo mogło się ujawnić w każdej chwili. W pewnym momencie Saiyan zauważył dziwnie znajomego człowieka. Był to wysoki mężczyzna w czarnym garniturze, okularach i siwizną na głowie. Niewiele myśląc nasz bohater postanowił do niego podejść. Nie czuł strachu, bardziej niepewność i ciekawość, kim jest człowiek, którego spotkał w białym pomieszczeniu. Czy chciał mu pomóc? Możliwe... W chwili, gdy Saiyan zbliżył się do mężczyzny ten niespodziewanie się odwrócił i wbił swoją pięść w brzuch długowłosego osobnika. Ból, który przecież był mu dobrze znany, przeszył go na wylot. W jednej chwili jednak Saiyan ogarnął się i oddał cios mężczyźnie. Ku zdziwieniu elegancki mężczyzna nawet nie starał się bronić. Dzięki temu odleciał na 10 metrów, po czym uderzył w budynek zbudowany z czarnej cegły.
- Kim on był? – zastanawiał się bohater. W tym momencie poczuł, że ktoś łapie jego ręce i zakłada na nie kajdanki. Zdziwienie Saiyana było zbyt duże by mógł zareagował. Odwrócił się tylko do tyłu i zobaczył dobrze mu znanego osobnika. Jego przeciwnik z lekkim uśmiechem powiedział:
- Wiem, co tu robisz, ty też wiesz, nie uda Ci się go pokonać. – rzekł z lekkim rozbawieniem mężczyzna w garniturze.
- Kogo pokonać? Gdzie ja jestem? I kim ty, do cholery, jesteś? – odkrzyknął Saiyan.
Mężczyzna roześmiał się na głos.
- Mów mi Sester, a teraz życzę Ci dobrej nocy – powiedział, po czym znów zaczął się śmiał.
Śmiech Sestera przerwał w jednej sekundzie niewiarygodnie mocny cios w plecy. Mężczyzna znów odleciał na znaczną odległość. Przed naszym Saiyanem stanął inny Saiyan. Był on niższy, lecz lepiej zbudowany. Posiadał białą zbroję i długie białe włosy. Wokół pasa miał zawinięty ogon. Nowy osobnik chciał się odezwać jednak w tym samym momencie skoczyło na niego 3 ludzi, którzy, podobnie jak Sester, byli w garniturach, włosy mieli jednak czarne. Za nimi stał siwy mężczyzna, Sester, który przyszedł wolnym krokiem z zupełnie innej strony niż był ostatnio.
- Wiesz Sifilisie, że to na nic. Nas się nie da zabić, lepiej od razu się poddaj. – powiedział mężczyzna w garniturze.
Sifilis, bo tak miał na imię Saiyan w białej zbroi, kilkoma szybkimi ruchami rozłożył wszystkich przeciwników.
- Szybko! Nie ma czasu na wyjaśnienia, zabiorę Cię w bezpieczne miejsce. Segron już na nas czeka! – krzyknął Sifilis, po czym jedną ręką złapał Saiyana za ramie, a drugą przystawił do czoła.
W kilka sekund znaleźli się w ciepłym pomieszczeniu. Nasz bohater ujrzał kominek, jedzenie na stole i kilka wygodnych foteli. Na jednym z nich siedziała postać w płaszczu i czarnych okularach.
- Witaj. Wiem, że mam Ci wiele do wyjaśnienia. Na początek powiem, że nazywam się Segron i jestem…na to też przyjdzie czas. Sifilisa już poznałeś. Wiem, że czujesz się trochę dziwnie… - rzekł Segron.
- Nawet bardzo dziwnie… - przerwał mu ze złością Saiyan skuty kajdankami.
- Tak, wszystko Ci wytłumaczę, najpierw jednak Sifilis zdejmie Ci te kajdanki. Widzę, że mój projekt wszedł w życie…
- Jak to Twój projekt? – powiedział zdziwiony Saiyan – Chcesz powiedzieć, że Ty wymyśliłeś te piekielnie silne obrączki?
- Tak, i muszę przyznać, że jestem z nich dumny. Ale nic to, wszystko Ci zaraz wyjaśnię. Twoje imię to… - rzekł Segron oczekując odpowiedzi.
- Rav. I mam nadzieję, że się wszystkiego niedługo dowiem. – powiedział zrezygnowany mężczyzna.
W mieście, w którym niedawno stoczyła się mała walka, Sester oraz dwóch innych identycznych ludzi stało i „gawędziło ze sobą”:
- Wiedziałem, że tak będzie. Zawsze nowi się wymykają. – powiedział wysoki brunet w garniturze.
- Spokojnie, trzymajmy się planu, to już niedługo. – odpowiedział Sester.
- Oby… - powiedział drugi, identyczny do pierwszego brunet po czym schylił się i wziął z ziemi małe idealnie białe pudełeczko…
„Więzienie”
Jasność...tylko jasność. Otwierając oczy nie wiedział gdzie się znajduje ani czy jest bezpieczny. Wiedział jedno: nie jest tam gdzie powinien być.
- Czy umarłem? – pomyślał dobrze zbudowany, wysoki Saiyan. Ubrany był w czerwony strój treningowy, posiadał długi ogon i czarne, bardzo czarne długie włosy. W jego głowie panował chaos. Różne myśli i obrazy niczym wodospad przelatywały przez jego oczy. Walka…atak energetyczny…sklonowany przeciwnik. Jego ostatnie myśli…
- No już wstawaj, pozbieraj się. – myślał dalej mężczyzna w średnim wieku. Widział 6 białych ścian…nic więcej. Zdawał sobie sprawę, iż czegokolwiek by nie uczynił, nie zmieni to jego sytuacji. Znał to…już kiedyś to widział. Tylko gdzie? Na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć. Mimo wszystko wstał i podszedł do jednej z kilku ścian badając ją dokładnie. Była chłodna, dawało się wyczuć od niej energię Ki. Saiyana bardzo to zdziwiło.
- Przeciwnik? – pomyślał mężczyzna. Żadnych drzwi, żadnych okien. Bez wyjścia…bez szans. Nagle przez jego głowę przeszedł straszliwy dźwięk. Był on tak piskliwy, że żaden człowiek przy zdrowych zmysłach by tego nie wytrzymał. Saiyan uderzył z całej siły (a miał jej nie mało, był już wytrawnym wojownikiem) w ścianę. W tej samej chwili na przeciwległej ścianie, czyli zaraz za mężczyzną powstało duże wgłębienie po ciosie naszego bohatera.
- Co jest? Co to… - nie dokończył myśli, bowiem zobaczył siebie leżącego na ziemi. Nie, to nie może być on. Postać, która zobaczył do złudzenia przypominała jego samego. Postać wstała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej ruchy były znajome, teraz Sagan dostrzegł, że widzi siebie samego sprzed paru minut. Widmo zaczęło wykonywać dokładnie takie same ruchy, które wykonał mężczyzna. Saiya-jin nie miał czasu by się nad tym zastanowić, bowiem w swojej głowie usłyszał głos. Znał technikę telepatii to też nie czuł się zaskoczony, zaintrygował go jednak głos. Był jakiś…nieludzki.
- Idą po Ciebie. Musisz być szybki… - usłyszał w swojej głowie nasz bohater. W tym samym momencie na jedne ze ścian pojawiła się klamka i kontury drzwi.
- O co tu, do cholery, chodzi? – powiedział na głos Saiyan.. Szybko jednak wypróbował starą sztuczkę. Gdy drzwi się otworzyły on stanął przy ścianie obok ich wewnętrznej strony. Nikt wchodzący w tej chwili nie mógł go widzieć. Do pomieszczenia wszedł wysoki siwy mężczyzna w starszym wieku. Ubrany był w elegancki czarny garnitur. Na oczach miał czarne okulary. Saiyan wykorzystując odpowiednią chwilę wyskoczył szybko i wbiegł do zanikających powoli drzwi. Mężczyzna w garniturze tylko odwrócił się w stronę drzwi. Nie wyglądał na kogoś, kto by się zaniepokoił ucieczką więźnia.
Z chwilą wyjścia z dziwnego więzienia poczuł dziwny impuls. Zupełnie jakby 2 sekundy uleciały bezpowrotnie z jego życia. Znajdował się teraz na ulicy pewnego miasta. Było ono nowoczesne, ulice były świeżo wyasfaltowane, a budynki lśniły nowością, mimo, iż były szare. Rozejrzał się po okolicy. To, co zobaczył przepełniło go niepokojem i zadumą. Obraz, który ujrzał przedstawiał zgrupowanie około 1000 protestujących ludzi, którzy wykrzykiwali różne hasła, których Saiyan nie był w stanie usłyszeć. Protestujących ludzi pilnowała policja, która nie wyglądała na przerażoną. Każdy z policjantów miał dużą obręcz. Bohater widział taki wynalazek wcześniej. Obręcz wyczuwa zagrożenie (na przykład nadlatujący pocisk) i w tym samym momencie w jej środku uaktywnia się pole siłowe, które nie przepuszcza niczego, co leci z dużą prędkością. Ponad to wszyscy mieli niebieskie kamizelki, hełmy oraz miotacze, które wyglądały najmniej groźnie z całego ekwipunku. Po raz kolejny mężczyzna zadał sobie pytanie, na które nie potrafił udzielić odpowiedzi. Mianowicie, „Co się tutaj dzieje?”. Nie wiedział gdzie się znajduje ani jak tu trafił. Wiedział tylko, że gdziekolwiek jest, nie powinien przestawać być ostrożnym. Niebezpieczeństwo mogło się ujawnić w każdej chwili. W pewnym momencie Saiyan zauważył dziwnie znajomego człowieka. Był to wysoki mężczyzna w czarnym garniturze, okularach i siwizną na głowie. Niewiele myśląc nasz bohater postanowił do niego podejść. Nie czuł strachu, bardziej niepewność i ciekawość, kim jest człowiek, którego spotkał w białym pomieszczeniu. Czy chciał mu pomóc? Możliwe... W chwili, gdy Saiyan zbliżył się do mężczyzny ten niespodziewanie się odwrócił i wbił swoją pięść w brzuch długowłosego osobnika. Ból, który przecież był mu dobrze znany, przeszył go na wylot. W jednej chwili jednak Saiyan ogarnął się i oddał cios mężczyźnie. Ku zdziwieniu elegancki mężczyzna nawet nie starał się bronić. Dzięki temu odleciał na 10 metrów, po czym uderzył w budynek zbudowany z czarnej cegły.
- Kim on był? – zastanawiał się bohater. W tym momencie poczuł, że ktoś łapie jego ręce i zakłada na nie kajdanki. Zdziwienie Saiyana było zbyt duże by mógł zareagował. Odwrócił się tylko do tyłu i zobaczył dobrze mu znanego osobnika. Jego przeciwnik z lekkim uśmiechem powiedział:
- Wiem, co tu robisz, ty też wiesz, nie uda Ci się go pokonać. – rzekł z lekkim rozbawieniem mężczyzna w garniturze.
- Kogo pokonać? Gdzie ja jestem? I kim ty, do cholery, jesteś? – odkrzyknął Saiyan.
Mężczyzna roześmiał się na głos.
- Mów mi Sester, a teraz życzę Ci dobrej nocy – powiedział, po czym znów zaczął się śmiał.
Śmiech Sestera przerwał w jednej sekundzie niewiarygodnie mocny cios w plecy. Mężczyzna znów odleciał na znaczną odległość. Przed naszym Saiyanem stanął inny Saiyan. Był on niższy, lecz lepiej zbudowany. Posiadał białą zbroję i długie białe włosy. Wokół pasa miał zawinięty ogon. Nowy osobnik chciał się odezwać jednak w tym samym momencie skoczyło na niego 3 ludzi, którzy, podobnie jak Sester, byli w garniturach, włosy mieli jednak czarne. Za nimi stał siwy mężczyzna, Sester, który przyszedł wolnym krokiem z zupełnie innej strony niż był ostatnio.
- Wiesz Sifilisie, że to na nic. Nas się nie da zabić, lepiej od razu się poddaj. – powiedział mężczyzna w garniturze.
Sifilis, bo tak miał na imię Saiyan w białej zbroi, kilkoma szybkimi ruchami rozłożył wszystkich przeciwników.
- Szybko! Nie ma czasu na wyjaśnienia, zabiorę Cię w bezpieczne miejsce. Segron już na nas czeka! – krzyknął Sifilis, po czym jedną ręką złapał Saiyana za ramie, a drugą przystawił do czoła.
W kilka sekund znaleźli się w ciepłym pomieszczeniu. Nasz bohater ujrzał kominek, jedzenie na stole i kilka wygodnych foteli. Na jednym z nich siedziała postać w płaszczu i czarnych okularach.
- Witaj. Wiem, że mam Ci wiele do wyjaśnienia. Na początek powiem, że nazywam się Segron i jestem…na to też przyjdzie czas. Sifilisa już poznałeś. Wiem, że czujesz się trochę dziwnie… - rzekł Segron.
- Nawet bardzo dziwnie… - przerwał mu ze złością Saiyan skuty kajdankami.
- Tak, wszystko Ci wytłumaczę, najpierw jednak Sifilis zdejmie Ci te kajdanki. Widzę, że mój projekt wszedł w życie…
- Jak to Twój projekt? – powiedział zdziwiony Saiyan – Chcesz powiedzieć, że Ty wymyśliłeś te piekielnie silne obrączki?
- Tak, i muszę przyznać, że jestem z nich dumny. Ale nic to, wszystko Ci zaraz wyjaśnię. Twoje imię to… - rzekł Segron oczekując odpowiedzi.
- Rav. I mam nadzieję, że się wszystkiego niedługo dowiem. – powiedział zrezygnowany mężczyzna.
W mieście, w którym niedawno stoczyła się mała walka, Sester oraz dwóch innych identycznych ludzi stało i „gawędziło ze sobą”:
- Wiedziałem, że tak będzie. Zawsze nowi się wymykają. – powiedział wysoki brunet w garniturze.
- Spokojnie, trzymajmy się planu, to już niedługo. – odpowiedział Sester.
- Oby… - powiedział drugi, identyczny do pierwszego brunet po czym schylił się i wziął z ziemi małe idealnie białe pudełeczko…
Bobercik, to że większość bohaterów ma imiona na S to zabieg, który zrobiłem specjalnie. W kolejnych odcinkach zrozumiecie dlaczego.
Ostatnio zmieniony wt sty 02, 2007 9:24 pm przez Arti, łącznie zmieniany 1 raz.
Streszczenie odcinka 1
Saiyan Rav obudził się w dziwnym pomieszczeniu. Po kilku minutach korzystając z okazji uciekł na zewnątrz, gdzie człowiek podający się za Sestera zakuł w go dziwne, niezniszczalne kajdanki. Nagle pojawił się Sifilis, inny Saiyan, który pokonał dziwnych przeciwników przeciwników zaprowadził Rav’a do Segrona, który obiecał mu wszystko wyjaśnić…
Odcinek 2
„Twórca”
Pomieszczenie, w którym znajdował się Rav wydawało mu się ciepłe. Kolorem, który tu dominował był ciemny czerwony. Zarówno meble jak i obicia foteli były w tym kolorze. Saiyan stał przed Segronem oczekując, aż ten, według obietnicy, zdejmie mu z rąk kajdanki. Segron, mężczyzna średniego wzrostu w czerwonym płaszczu, dał znak Sifilisowi ręką. Ten przyłożył dłoń do kajdanek, po czym niebieskie światło rozświetliło pokój. Rav poczuł nagły impuls przeszywający jego ciało niczym grot strzały. Kajdanki otworzyły się, po czym spadły na ziemię.
- Ciekawy wynalazek prawda? – powiedział Segron – Można je otworzyć tylko za pomocą specjalnej techniki, tak są prawie niezniszczalne.
- Prawie…no tak. Powiedziałeś mi jak się nazywasz, ale nie powiedziałeś, kim jesteś. Chyba zasługuje na jakieś wyjaśnienia. – odpowiedział Rav.
- Oczywiście… - rzekł Segron, po czym ręką grzecznie wskazał Rav’owi fotel, tuż naprzeciw jego. Rav rozsiadł się wygodnie w fotelu myślami powracając do swojego domu i rodzinnej atmosfery, którą zaznał w najmłodszych latach swojego dzieciństwa. Segron zaczął swoją opowieść.
- Znajdujesz się właśnie w mieście Atrix, w miejscu, którego nie mogę Ci ujawnić ze względów własnego bezpieczeństwa. Kiedyś byłem władcą tego miasta. Takich władców na planecie, zreszta o takiej samej nazwie, co miasto, nazywają guru. Jednak od dłuższego czasu miasto trwa rozłam. Wpływowe ugrupowania polityczny zaczęły samodzielnie działać w celach zdobycia najcenniejszego skarbu na planecie, a mianowicie Tymbaru, niezwykle cennego i chemicznie silnego pierwiastka, którego złoża odkryli naukowcy pod miastem. Szefów każdego ugrupowania pozabijano i do natarcia na miasto ruszył niejaki Twórca. Nie wiem, kim on jest, ani skąd się wziął. Wiem tylko, że siłą próbuje zdobyć miasto. Zebrał potężną armię, która otoczyła miasto i w tej chwili prowadzi walkę z armią miasta Atrix. Twórca posłużył się swoimi znajomościami u tutejszej policji i rozesłał po całym mieście listy gończe w celu znalezienia i zabicia mnie.
- Zabicia? Przecież listy gończe nie mogą nakazywać zabijania ludzi. To bezprawie. – odpowiedział Rav.
- To prawda. – ciągnął dalej Segron – Jednak Twórca ma gdzieś prawo. Nie wiem skąd zna szefa policji, Senfersa, ale wiem, że z jego pomocą może wszystko osiągnąć. Sam Senfers też jest bardzo podejrzany. Żyje na innej planecie…Orion bodajże i kontroluje całe miasto. – tutaj Segron przerwał i spojrzał Rav’owi głęboko w oczy.
- Opiszę Ci teraz krótko Twoją sytuację. Nie możesz stąd uciec, bowiem to niemożliwe. W Twoich oczach widzę dobro i mam nadzieję, że zechcesz mi pomóc w odnalezieniu, schwytaniu i osądzeniu Twórcy w sprawiedliwym sądzie.
W tym momencie Rav miał mieszane uczucia. „Dlaczego miałbym mu ufać?” myślał Saiyan. Bohater należał do osób, które poszukiwały przygód. Co za tym idzie był również osobą niezwykle ciekawską i pragnącą zarówno siły jak i wiedzy.
- Oczywiście, dostaniesz wszystko, czego potrzebujesz, nie zapomną również o sowitej nagrodzie. – rzekł Segron widząc niepewność w oczach Rav’a.
To przesądziło o ostatecznej decyzji Saiyana. Wstał z fotela, po czym poczynił krok naprzód.
- Pomogę Ci, nie wyczuwam abyś próbował mnie okłamać. Poza tym chcę walczyć w imię sprawiedliwości. Już kiedyś to zresztą robiłem. – rzekł dumnie bohater.
- Doskonale! – wykrzyknął Segron po czym złożył obie dłonie – Powiem Ci teraz jakie jest Twoje pierwsze zadanie. Wojska przy bramie miasta rozdzielone są na…hmm strefy. Na wschód stąd jest wielki mur i największa, wschodnia, brama miasta. Otacza ja, zresztą jak i całe miasto, ogromne pole siłowe nie przepuszczające niczego, co stanowiło by niebezpieczeństwo. Na murach są ustawione wielkie działa i ludzi, którzy stawiają opór najeźdźcom. Tuż za murem są okopy i większość naszej armii, które odpiera ataki. Następnie, pareset metrów dalej stacjonuje wojsko nieprzyjaciela. Pod miastem jest sieć okopów i kanałów. Jeśli będziesz miał szczęście możesz dotrzeć pod armię nieprzyjaciela i dokonać czegoś w rodzaju sabotażu. Żołnierze nieprzyjaciela są dobrze wyekwipowani i również posiadają pole siłowe. Jak już wiesz kajdanki, które miałeś na sobie są moim wynalazkiem. Udało mi się stworzyć również coś, co weszło w życie i jak wiem, stało się przyczyną wielu nieszczęść. Mianowicie są to specjalne, niepozornie wyglądające, naboje. Kilkanaście strzałów i po polu siłowym nic nie zostaje. Uważaj na nie, potrafią również zabić nawet najsilniejszego Saiyana.
- Dobrze…będę uważał. Co właściwie mam zrobić? – spytał Rav.
- Słuchaj, niedaleko za murami miasta, pod ziemią jest generator pola siłowego. Można nim wyłączyć pole siłowe w mieście i za murami. Można również wyłączyć pole siłowe wroga. Niestety, generator znajduję się tuż pod armią nieprzyjaciela. Nie wiem czemu, ale Twórca nie nakazał wyłączenia pola. Pewnie nie wie, który z 10 przełączników ma wyłączyć. I niech nie wie. Ja na szczęście się dowiedziałem i dzięki temu możemy odeprzeć atak wroga. Ruszaj na wschód. Gdy będziesz przy bramie Sifilis przekaże Ci dalsze informacje.
Rav spojrzał na Sifilisa, a ten tylko uśmiechnął się lekko patrząc Saiyanowi prosto w oczy. Rav czuł się o wiele lepiej wiedząc, co ma zrobić i jaka jest tego cena. Nie był pewny czy dobrze postępuje, lecz chwilowo nie miał innego wyjścia.
- Sifilisie, wyprowadź go na zewnątrz – nakazał Segron swojemu pomocnikowi.
Sifilis złapał Rav’a za ramię i zanim ten zdążył się zorientować byli w ciemnej alejce między slumsami. „Uboga dzielnica…tutaj jest ta brama?” pomyślał Rav i zanim zdążył się odezwać, Sifilisa już nie było. „No cóż…chyba będę musiał sobie poradzić sam…”. Idąc przez ubogie domy Rav co chwilę się natykał na maszerujących gwardzistów białych strojach i beretach. Nie chciał by go zauważono, dlatego słysząc kroki chował się w ciemnej alejce. Czekając aż oddział przejdzie zauważył, że w alejce naprzeciw człowiek w eleganckim białym mundurze prowadzi żywą dyskusję z dwoma żołnierzami. Saiyan wyczuł coś niepokojącego. Instynkt kazał mu to dokładnie sprawdzić. Wyszedł z alejki i przemierzawszy ulicę myślał o Sesterze i o tym czemu nie spytał się Segrona kim on był. On, i jego, ubrani w czarne garnitury, ludzie. Rav doszedł do krawężnika po drugiej stronie ulicy. W tym samym momencie żołnierze jak i elegancki mężczyzna wyglądający na oficera gwałtownie odwrócili się w jego stronę. Nastąpiła chwila ciszy…
- To on! Nowy z naszej listy. Brać go! Strzelać, aby zabić! – wrzasnął oficer po czym wyciągnął pistolet. Rav’owi przypomniały się specjalne naboje, o których wspominał guru Segron. W tym momencie stał przed niebezpieczeństwem. Zmysł wojownika wziął górę nad rozsądkiem…
Saiyan Rav obudził się w dziwnym pomieszczeniu. Po kilku minutach korzystając z okazji uciekł na zewnątrz, gdzie człowiek podający się za Sestera zakuł w go dziwne, niezniszczalne kajdanki. Nagle pojawił się Sifilis, inny Saiyan, który pokonał dziwnych przeciwników przeciwników zaprowadził Rav’a do Segrona, który obiecał mu wszystko wyjaśnić…
Odcinek 2
„Twórca”
Pomieszczenie, w którym znajdował się Rav wydawało mu się ciepłe. Kolorem, który tu dominował był ciemny czerwony. Zarówno meble jak i obicia foteli były w tym kolorze. Saiyan stał przed Segronem oczekując, aż ten, według obietnicy, zdejmie mu z rąk kajdanki. Segron, mężczyzna średniego wzrostu w czerwonym płaszczu, dał znak Sifilisowi ręką. Ten przyłożył dłoń do kajdanek, po czym niebieskie światło rozświetliło pokój. Rav poczuł nagły impuls przeszywający jego ciało niczym grot strzały. Kajdanki otworzyły się, po czym spadły na ziemię.
- Ciekawy wynalazek prawda? – powiedział Segron – Można je otworzyć tylko za pomocą specjalnej techniki, tak są prawie niezniszczalne.
- Prawie…no tak. Powiedziałeś mi jak się nazywasz, ale nie powiedziałeś, kim jesteś. Chyba zasługuje na jakieś wyjaśnienia. – odpowiedział Rav.
- Oczywiście… - rzekł Segron, po czym ręką grzecznie wskazał Rav’owi fotel, tuż naprzeciw jego. Rav rozsiadł się wygodnie w fotelu myślami powracając do swojego domu i rodzinnej atmosfery, którą zaznał w najmłodszych latach swojego dzieciństwa. Segron zaczął swoją opowieść.
- Znajdujesz się właśnie w mieście Atrix, w miejscu, którego nie mogę Ci ujawnić ze względów własnego bezpieczeństwa. Kiedyś byłem władcą tego miasta. Takich władców na planecie, zreszta o takiej samej nazwie, co miasto, nazywają guru. Jednak od dłuższego czasu miasto trwa rozłam. Wpływowe ugrupowania polityczny zaczęły samodzielnie działać w celach zdobycia najcenniejszego skarbu na planecie, a mianowicie Tymbaru, niezwykle cennego i chemicznie silnego pierwiastka, którego złoża odkryli naukowcy pod miastem. Szefów każdego ugrupowania pozabijano i do natarcia na miasto ruszył niejaki Twórca. Nie wiem, kim on jest, ani skąd się wziął. Wiem tylko, że siłą próbuje zdobyć miasto. Zebrał potężną armię, która otoczyła miasto i w tej chwili prowadzi walkę z armią miasta Atrix. Twórca posłużył się swoimi znajomościami u tutejszej policji i rozesłał po całym mieście listy gończe w celu znalezienia i zabicia mnie.
- Zabicia? Przecież listy gończe nie mogą nakazywać zabijania ludzi. To bezprawie. – odpowiedział Rav.
- To prawda. – ciągnął dalej Segron – Jednak Twórca ma gdzieś prawo. Nie wiem skąd zna szefa policji, Senfersa, ale wiem, że z jego pomocą może wszystko osiągnąć. Sam Senfers też jest bardzo podejrzany. Żyje na innej planecie…Orion bodajże i kontroluje całe miasto. – tutaj Segron przerwał i spojrzał Rav’owi głęboko w oczy.
- Opiszę Ci teraz krótko Twoją sytuację. Nie możesz stąd uciec, bowiem to niemożliwe. W Twoich oczach widzę dobro i mam nadzieję, że zechcesz mi pomóc w odnalezieniu, schwytaniu i osądzeniu Twórcy w sprawiedliwym sądzie.
W tym momencie Rav miał mieszane uczucia. „Dlaczego miałbym mu ufać?” myślał Saiyan. Bohater należał do osób, które poszukiwały przygód. Co za tym idzie był również osobą niezwykle ciekawską i pragnącą zarówno siły jak i wiedzy.
- Oczywiście, dostaniesz wszystko, czego potrzebujesz, nie zapomną również o sowitej nagrodzie. – rzekł Segron widząc niepewność w oczach Rav’a.
To przesądziło o ostatecznej decyzji Saiyana. Wstał z fotela, po czym poczynił krok naprzód.
- Pomogę Ci, nie wyczuwam abyś próbował mnie okłamać. Poza tym chcę walczyć w imię sprawiedliwości. Już kiedyś to zresztą robiłem. – rzekł dumnie bohater.
- Doskonale! – wykrzyknął Segron po czym złożył obie dłonie – Powiem Ci teraz jakie jest Twoje pierwsze zadanie. Wojska przy bramie miasta rozdzielone są na…hmm strefy. Na wschód stąd jest wielki mur i największa, wschodnia, brama miasta. Otacza ja, zresztą jak i całe miasto, ogromne pole siłowe nie przepuszczające niczego, co stanowiło by niebezpieczeństwo. Na murach są ustawione wielkie działa i ludzi, którzy stawiają opór najeźdźcom. Tuż za murem są okopy i większość naszej armii, które odpiera ataki. Następnie, pareset metrów dalej stacjonuje wojsko nieprzyjaciela. Pod miastem jest sieć okopów i kanałów. Jeśli będziesz miał szczęście możesz dotrzeć pod armię nieprzyjaciela i dokonać czegoś w rodzaju sabotażu. Żołnierze nieprzyjaciela są dobrze wyekwipowani i również posiadają pole siłowe. Jak już wiesz kajdanki, które miałeś na sobie są moim wynalazkiem. Udało mi się stworzyć również coś, co weszło w życie i jak wiem, stało się przyczyną wielu nieszczęść. Mianowicie są to specjalne, niepozornie wyglądające, naboje. Kilkanaście strzałów i po polu siłowym nic nie zostaje. Uważaj na nie, potrafią również zabić nawet najsilniejszego Saiyana.
- Dobrze…będę uważał. Co właściwie mam zrobić? – spytał Rav.
- Słuchaj, niedaleko za murami miasta, pod ziemią jest generator pola siłowego. Można nim wyłączyć pole siłowe w mieście i za murami. Można również wyłączyć pole siłowe wroga. Niestety, generator znajduję się tuż pod armią nieprzyjaciela. Nie wiem czemu, ale Twórca nie nakazał wyłączenia pola. Pewnie nie wie, który z 10 przełączników ma wyłączyć. I niech nie wie. Ja na szczęście się dowiedziałem i dzięki temu możemy odeprzeć atak wroga. Ruszaj na wschód. Gdy będziesz przy bramie Sifilis przekaże Ci dalsze informacje.
Rav spojrzał na Sifilisa, a ten tylko uśmiechnął się lekko patrząc Saiyanowi prosto w oczy. Rav czuł się o wiele lepiej wiedząc, co ma zrobić i jaka jest tego cena. Nie był pewny czy dobrze postępuje, lecz chwilowo nie miał innego wyjścia.
- Sifilisie, wyprowadź go na zewnątrz – nakazał Segron swojemu pomocnikowi.
Sifilis złapał Rav’a za ramię i zanim ten zdążył się zorientować byli w ciemnej alejce między slumsami. „Uboga dzielnica…tutaj jest ta brama?” pomyślał Rav i zanim zdążył się odezwać, Sifilisa już nie było. „No cóż…chyba będę musiał sobie poradzić sam…”. Idąc przez ubogie domy Rav co chwilę się natykał na maszerujących gwardzistów białych strojach i beretach. Nie chciał by go zauważono, dlatego słysząc kroki chował się w ciemnej alejce. Czekając aż oddział przejdzie zauważył, że w alejce naprzeciw człowiek w eleganckim białym mundurze prowadzi żywą dyskusję z dwoma żołnierzami. Saiyan wyczuł coś niepokojącego. Instynkt kazał mu to dokładnie sprawdzić. Wyszedł z alejki i przemierzawszy ulicę myślał o Sesterze i o tym czemu nie spytał się Segrona kim on był. On, i jego, ubrani w czarne garnitury, ludzie. Rav doszedł do krawężnika po drugiej stronie ulicy. W tym samym momencie żołnierze jak i elegancki mężczyzna wyglądający na oficera gwałtownie odwrócili się w jego stronę. Nastąpiła chwila ciszy…
- To on! Nowy z naszej listy. Brać go! Strzelać, aby zabić! – wrzasnął oficer po czym wyciągnął pistolet. Rav’owi przypomniały się specjalne naboje, o których wspominał guru Segron. W tym momencie stał przed niebezpieczeństwem. Zmysł wojownika wziął górę nad rozsądkiem…
Heh, nie doceniałem waszego talentu, jeżeli chodzi o cRPG i teraz widze, że nie potrzebnie, bo naprawde świetne muszą być sesje na dbfuture. Sam kiedyś prowadziłem sesje w grach cRPG, do tego z wymyślanym tylko przeze Mnie systemem i było fajnie. Do dzisiaj jestem najbardziej lubianym GM-em, z tą różnicą, że... W pewnym momencie, jak Mi się zaczyna nudzić, to zaczynam mówić głupie rzeczy XD
Ale dobra, Mniejsza o to. Czekam na następny odcinek, heh, może będzie pisać tam nawet co się stało z moim zgłoszeniem na dbfuture, które jest tam gdzieś XD
Ale dobra, Mniejsza o to. Czekam na następny odcinek, heh, może będzie pisać tam nawet co się stało z moim zgłoszeniem na dbfuture, które jest tam gdzieś XD