Orion Story
Moderator: Moderatorzy
Orion Story
Właśnie znalazłem na dysku coś, co napisałem 10. kwietnia 2007 roku:
Oto historia oparta na sesjach DB Future. Historia walki dobra ze złem, zła ze złem i
dobra z dobrem... Oto niesamowity ciąg wydarzeń, który rozpoczął się na Orionie kilka
lat temu i trwa nieprzerwanie do dziś...
A zacznę od samego początku - choć działo się to tak dawno temu, że dziś już nie muszę wszystkiego dokładnie pamiętać...
- "Hmm..." - zamyślił się Jaca, spoglądając przez szybę swojej Saiya-jińskiej kapsuły... Planeta, do której się zbliżał, wzbudzała w nim zarazem niepokój, jak i niepohamowaną ciekawość...i sam nie wiedział czemu. Zresztą nie miało to większego znaczenia, gdyż i tak - po tak długim czasie podróży - gdzieś musiał przecież w końcu wylądować.
Kapsuła leciała coraz wolniej, w miarę zbliżania się do powierzchni planety. Saiya-jin przez szybę dostrzegał, że znajduje się w środku lasu. W końcu pojazd wylądował, uderzając lekko o ziemię, co spowodowało niewielki wstrząs kapsuły. Drzwi otworzyły się. Jaca spokojnym, powolnym krokiem wyszedł na zewnątrz. Zaczerpnął głęboki oddech i rozejrzał się w okół.
Drzewa nieznacznie kołysały się na wietrze, słońce lekko prześwitywało zza chmur. 14-letni wojownik westchnął.
- "Nie, błagam, nie!!!" - niedaleko rozlegające się krzyki wyrwały Jacę z rozmyślań, który - kierując się swoją ciekawością - błyskawicznie udał się w stronę źródła wrzasków. Po kilku szybkich skokach, znalazł się na miejscu. Ujrzał jakiegoś wieśniaka, leżącego na ziemi, który czołgał się na łokciach do tyłu.
-"Zostawcie mnie, idźcie sobie!!!" - krzyczał w panice do dwóch, stojących przed nim Saibamenów. Nagle wieśniak poczuł pod dłonią kamień. Szybko go złapał i rzucił nim w małego, zielonego, chichoczącego stwora. Kamień rozbił się na twarzy Saibamena, który niczego nie poczuł.
Oto historia oparta na sesjach DB Future. Historia walki dobra ze złem, zła ze złem i
dobra z dobrem... Oto niesamowity ciąg wydarzeń, który rozpoczął się na Orionie kilka
lat temu i trwa nieprzerwanie do dziś...
A zacznę od samego początku - choć działo się to tak dawno temu, że dziś już nie muszę wszystkiego dokładnie pamiętać...
- "Hmm..." - zamyślił się Jaca, spoglądając przez szybę swojej Saiya-jińskiej kapsuły... Planeta, do której się zbliżał, wzbudzała w nim zarazem niepokój, jak i niepohamowaną ciekawość...i sam nie wiedział czemu. Zresztą nie miało to większego znaczenia, gdyż i tak - po tak długim czasie podróży - gdzieś musiał przecież w końcu wylądować.
Kapsuła leciała coraz wolniej, w miarę zbliżania się do powierzchni planety. Saiya-jin przez szybę dostrzegał, że znajduje się w środku lasu. W końcu pojazd wylądował, uderzając lekko o ziemię, co spowodowało niewielki wstrząs kapsuły. Drzwi otworzyły się. Jaca spokojnym, powolnym krokiem wyszedł na zewnątrz. Zaczerpnął głęboki oddech i rozejrzał się w okół.
Drzewa nieznacznie kołysały się na wietrze, słońce lekko prześwitywało zza chmur. 14-letni wojownik westchnął.
- "Nie, błagam, nie!!!" - niedaleko rozlegające się krzyki wyrwały Jacę z rozmyślań, który - kierując się swoją ciekawością - błyskawicznie udał się w stronę źródła wrzasków. Po kilku szybkich skokach, znalazł się na miejscu. Ujrzał jakiegoś wieśniaka, leżącego na ziemi, który czołgał się na łokciach do tyłu.
-"Zostawcie mnie, idźcie sobie!!!" - krzyczał w panice do dwóch, stojących przed nim Saibamenów. Nagle wieśniak poczuł pod dłonią kamień. Szybko go złapał i rzucił nim w małego, zielonego, chichoczącego stwora. Kamień rozbił się na twarzy Saibamena, który niczego nie poczuł.
...::: Keep Calm & Follow your Joy :::...
Jaca postanowił wkroczyć do akcji. Potężnym kopniakiem odruzcił jednego z zielonych stworów. Drugi zaatakował go kilkoma uderzeniami, ale Jaca zręcznie wszystkie wyminął, ripostując ciosem łokciem w tył głowy. Pierwszy szybko otrząsnął się po kopnięciu i zaatakował Sajanina atakiem kwasowym ze swej głowy. Na szczęście wojownik zdążył odskoczyć w bok, a kwas zeżarł pobliskie drzewo. Drugi Saibaman wykorzystał ten moment, by trafić Jacę w brzuch.
Jaca postanowił zakończyć tę walkę jak najszybciej. Odskoczył na kilka metrów do tyłu, generując w locie w dłoniach kulę energii. W momencie, w którym wylądował, wyrzucił w jednego z Saibamanów falę uderzeniową, od której wróg padł nieprzytomny. Drugi Saibaman rzucił się na Jacę, ale trafił tylko w fantomowe widmo. Jaca wznosił się już w powiterzu z tyłu i wykonywał kolejny atak energetyczny, którym trafił stwora prosto w plecy.
Ten straciwszy przytomność upadł na swojego kompana.
Jaca uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał na wieśniaka.
- "Dziękuję, wojowniku. Ocaliłeś mi życie." - powiedział wieśniak, powoli podnosząc się z ziemi.
Jaca tylko ziewnął.
- "Wynagrodziłbym Ci to, ale nie mam przy sobie nic cennego...jednak zauważyłem, że umiesz latać. Dzięki temu szybko moglibyśmy dostać się do mojego domu. Gdybyś był tak dobry i mnie tam zabrał, wynagrodzę Ci wszystko"
Jaca nie miał nic lepszego do roboty, zatem przystał na propozycję. Wzniósł się w powietrze wraz z wieśniakiem i podążając za jego wskazówkami, po jakichś 20 minutach odnaleźli jego chatkę w lesie.
Wylądowali i weszli do domu wieśniaka. Ten podzszedł do komody i otworzył jedną z szuflad. W środku Jaca dostrzegł bardzo ciekawy przedmiot. Była to pomarańczowa kula z czterema czewonymi gwiazdkami. Przypomniał sobie natychmiast opowieści, które słyszał w dzieciństwie.
*A więc tak wygląda smocza kula...* - pomyślał.
Wieśniak wyjął z szuflady 5 tysięcy Zeni i wręczył je Jacy. Jaca schował pieniądze do kieszeni, ale po chwili powiedział:
- "Chciałbym dostać jeszcze ten przedmiot" - pokazał na smoczą kulę.
Wieśniak lekko się zmieszał.
- "Uratowałem Ci przecież życie..." - głos Jacy na chwilę stał się mniej przyjemny
- "Dobrze...nie wiem po co Ci to...znalazłem ją niedaleko w lesie..." - po czym wręczył kulę Jacy.
Jaca uśmiechnął się pod nosem, po czym zaczął powoli wychodzić z mieszkania. W progu jednak zatrzymał się.
- "Gdzie znajdę tutaj jakieś większe miasto?" - powiedział do wieśniaka, stojąc do niego plecami.
-" Niedaleko stąd, na południowym wschodzie znajduje się miasto Aris".
-" Dziękuję" - odparł Jaca, wychodząc z chatki.
Jaca postanowił zakończyć tę walkę jak najszybciej. Odskoczył na kilka metrów do tyłu, generując w locie w dłoniach kulę energii. W momencie, w którym wylądował, wyrzucił w jednego z Saibamanów falę uderzeniową, od której wróg padł nieprzytomny. Drugi Saibaman rzucił się na Jacę, ale trafił tylko w fantomowe widmo. Jaca wznosił się już w powiterzu z tyłu i wykonywał kolejny atak energetyczny, którym trafił stwora prosto w plecy.
Ten straciwszy przytomność upadł na swojego kompana.
Jaca uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał na wieśniaka.
- "Dziękuję, wojowniku. Ocaliłeś mi życie." - powiedział wieśniak, powoli podnosząc się z ziemi.
Jaca tylko ziewnął.
- "Wynagrodziłbym Ci to, ale nie mam przy sobie nic cennego...jednak zauważyłem, że umiesz latać. Dzięki temu szybko moglibyśmy dostać się do mojego domu. Gdybyś był tak dobry i mnie tam zabrał, wynagrodzę Ci wszystko"
Jaca nie miał nic lepszego do roboty, zatem przystał na propozycję. Wzniósł się w powietrze wraz z wieśniakiem i podążając za jego wskazówkami, po jakichś 20 minutach odnaleźli jego chatkę w lesie.
Wylądowali i weszli do domu wieśniaka. Ten podzszedł do komody i otworzył jedną z szuflad. W środku Jaca dostrzegł bardzo ciekawy przedmiot. Była to pomarańczowa kula z czterema czewonymi gwiazdkami. Przypomniał sobie natychmiast opowieści, które słyszał w dzieciństwie.
*A więc tak wygląda smocza kula...* - pomyślał.
Wieśniak wyjął z szuflady 5 tysięcy Zeni i wręczył je Jacy. Jaca schował pieniądze do kieszeni, ale po chwili powiedział:
- "Chciałbym dostać jeszcze ten przedmiot" - pokazał na smoczą kulę.
Wieśniak lekko się zmieszał.
- "Uratowałem Ci przecież życie..." - głos Jacy na chwilę stał się mniej przyjemny
- "Dobrze...nie wiem po co Ci to...znalazłem ją niedaleko w lesie..." - po czym wręczył kulę Jacy.
Jaca uśmiechnął się pod nosem, po czym zaczął powoli wychodzić z mieszkania. W progu jednak zatrzymał się.
- "Gdzie znajdę tutaj jakieś większe miasto?" - powiedział do wieśniaka, stojąc do niego plecami.
-" Niedaleko stąd, na południowym wschodzie znajduje się miasto Aris".
-" Dziękuję" - odparł Jaca, wychodząc z chatki.
Ostatnio zmieniony sob cze 28, 2008 2:00 pm przez Rav, łącznie zmieniany 1 raz.
...::: Keep Calm & Follow your Joy :::...
Jaca wzbił się w powietrze i udał się we wskazanym przez wieśniaka kierunku. Po kilkunastu minutach dotarł na miejsce. Miasto faktycznie było duże. Poza tym nic szczególnego nie przyciągnęło jego uwagi. Wylądował na jakimś placu. W pobliżu dostrzegł sklep z bronią. Wszedł do środka, aby spożytkować właśnie zdobyte pieniądze. Ku jego rozczarowaniu, na niewiele go było stać. Próbował dogadać się jakoś ze sprzedawcą, ale ten okazał się twardy i niechętny do negocjacji. Poddenerwowany Jaca zadowolił się kupnem toporu, na który wydał całe swoje pieniądze.
Wychodząc, trzasnął mocno drzwiami. Niestety - za mocno. W momencie trzaśnięcia została zbita szyba. Dostrzegł to stojący w pobliżu policjant, który natychmiast zainteresował się Jacą. Doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań, która wyrwała z rozmyślań przechodzącego w pobliżu Demeo. Ten z zainteresowaniem postanowił podejść bliżej.
- O co chodzi? - zapytał nowoprzybyły policjanta.
- Ten pan dokonał demolki drzwi wejściowych sklepu - pokazał palcem na Jacę
Jaca wyraźnie zniecierpliwiony i poirytowany całą sytuacją wzbił się w powietrze, by uciec.
- Nie tak szybko! - policjant złapał Jacę za nogę.
Jaca miał już tego dość - Tayoken! - krzyknął, przykładając dłonie do twarzy. Oślepiony policjant puścił na chwilę jego nogę, dzięki czemu Jaca mógł wzbić się wyżej.
Gdy policjant doszedł do siebie, na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech. Wzbił się w powietrze i zaczął podążać za Jacą. Zainteresowany wszystkim Demeo postanowił wyruszyć za nimi.
Jaca przyspieszył, widząc, że jest ścigany. Policjant jednak doskonale dotrzymywał kroku. Nowy osobnik leciał za nimi. Jaca obrócił się, żeby zobaczyć, jaki dystans dzieli go od policjanta. Wtedy zauważył, że z policjantem dzieje się coś dziwnego. Zaczął się przeobrażać. Po chwili wyglądał zupełnie inaczej, nie przypominał człowieka.
*Co się dzieje...?* - pomyślał Jaca.
Nowoprzybyła postać także była zdziwiona.
Jaca w końcu zatrzymał się. Od przeciwnika wyczuwał silną, złą energię. Demeo dogonił ich.
"Kim jesteś? I czego tak naprawdę chcesz?" - powiedział poważnym głosem Jaca
"Moje imię nic Ci nie powie. Oddaj smoczą kulę, a puszczę Cię wolno." - odpowiedział przeciwnik.
Wychodząc, trzasnął mocno drzwiami. Niestety - za mocno. W momencie trzaśnięcia została zbita szyba. Dostrzegł to stojący w pobliżu policjant, który natychmiast zainteresował się Jacą. Doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań, która wyrwała z rozmyślań przechodzącego w pobliżu Demeo. Ten z zainteresowaniem postanowił podejść bliżej.
- O co chodzi? - zapytał nowoprzybyły policjanta.
- Ten pan dokonał demolki drzwi wejściowych sklepu - pokazał palcem na Jacę
Jaca wyraźnie zniecierpliwiony i poirytowany całą sytuacją wzbił się w powietrze, by uciec.
- Nie tak szybko! - policjant złapał Jacę za nogę.
Jaca miał już tego dość - Tayoken! - krzyknął, przykładając dłonie do twarzy. Oślepiony policjant puścił na chwilę jego nogę, dzięki czemu Jaca mógł wzbić się wyżej.
Gdy policjant doszedł do siebie, na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech. Wzbił się w powietrze i zaczął podążać za Jacą. Zainteresowany wszystkim Demeo postanowił wyruszyć za nimi.
Jaca przyspieszył, widząc, że jest ścigany. Policjant jednak doskonale dotrzymywał kroku. Nowy osobnik leciał za nimi. Jaca obrócił się, żeby zobaczyć, jaki dystans dzieli go od policjanta. Wtedy zauważył, że z policjantem dzieje się coś dziwnego. Zaczął się przeobrażać. Po chwili wyglądał zupełnie inaczej, nie przypominał człowieka.
*Co się dzieje...?* - pomyślał Jaca.
Nowoprzybyła postać także była zdziwiona.
Jaca w końcu zatrzymał się. Od przeciwnika wyczuwał silną, złą energię. Demeo dogonił ich.
"Kim jesteś? I czego tak naprawdę chcesz?" - powiedział poważnym głosem Jaca
"Moje imię nic Ci nie powie. Oddaj smoczą kulę, a puszczę Cię wolno." - odpowiedział przeciwnik.
...::: Keep Calm & Follow your Joy :::...