Legacy of Heroes

Jeśli stworzyłeś coś ciekawego i chcesz się tym podzielić, zamieść swoją pracę w tym dziale.

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Dragon Fist
A True Dragon
Posty: 856
Rejestracja: czw paź 13, 2005 3:19 pm
Lokalizacja: Złotów

Legacy of Heroes

Post autor: Dragon Fist »

Hm. Wziąłem się od nowa, zacząłem poprawiać- ujmijcie to jak chcecie. W każdym razie zacząłem poprawiać mojego fanfick'a. Temat, w którym się znajdował usunąłem.

Wstęp

Ciszę przerwało głośne huczenie sowy. Jej skrzydła przecięły ciemne niebo nad wzgórzem. Obniżyła lot i zrzuciła list prosto w ręce siwego staruszka. Starzec złapał list, po czym chwycił sowę za skrzydło i ścisnął mocno. Ptaszysko próbowało się uwolnić, ale nie dało rady.

-Grzeczny ptaszek. W nagrodę będziesz moją kolacją.-Rzekł z ohydnym uśmiechem na twarzy i oblizał wargi.

-Długo czekałem na ten list. -

Złamał tajemniczą czerwoną pieczęć na kopercie, wyjął list i przeczytał go powoli.

-Hm. Być może wykorzystam to do własnych celów.

Sądząc po głosie, był z jakiegoś powodu bardzo wesoły. Większość jego twarzy zakrywał kaptur długiej ciemnofioletowej szaty. Szata ta była już dość ubrudzona od czarnej ziemi wzgórza, na którym stał mężczyzna. Otaczał go tajemniczy mrok. Emanowała z niego dziwna auro niemówiąca nic ponad to, że Arti, bo tak zwał się staruszek, knuje coś niedobrego. Czytał po raz kolejny jeden konkretny fragment listu:

„Trzeba się pozbyć zagrożenia. Ci wojownicy wiedzą za dużo, na dodatek rosną w siłę z każdym dniem. Zapłacę Ci dużo, mój przyjacielu.

Mam nadzieję, że spełnisz moją drobną prośbę.
Pozdrawiam, Rav.”

Powtórzył cicho słowa „zapłacę” i „dużo”, rozejrzał się wokół i schował tajemniczy list do wewnętrznej kieszeni szaty.

-Przemyślę to jutro. Czuję w tym duży zysk.

Powiedział sam do siebie. Wymówiwszy ostatnie słowo, rozpłynął się w mroku niczym mgła.

Odcinek I: To, co niektórzy nazywają ciężkim dniem.

Ktoś bardzo głośno zapukał do drzwi, lecz nikt nie otworzył. Dwaj mężczyźni zamieszkujący dom byli nadal głęboko pogrążeni we śnie. Nie zanosiło się NATO, żeby osoba stojąca za drzwiami miała sobie pójść. Wręcz przeciwnie. Zapukała jeszcze raz, wołając przy tym:

-Podnieście się lenie. Miałem przyjść o dziewiątej.

Chłopak rąbnął jeszcze raz, po czym dodał:

-Jest dziewiąta piętnaście!

Ten okropny wrzask natychmiast postawił na nogi obu domowników. Spojrzeli na siebie ze zdziwieniem, po czym pobiegli do drzwi, potykając się jeden o drugiego.

-O, witaj Kris. My…

Bąknął jeden z nich dość zakłopotany.

-Bobert i Dragon Fist. Największe lenie na Ziemi, albo i nie tylko.

Właściciel głosu spojrzał na nich obu z wyrzutem, lecz po chwili na jego twarzy zagościł przyjacielski uśmiech. Kris nie należał do osób cierpliwych, ale pamiętliwy też nie był. No, może czasem. Miał na sobie czarne spodnie z lekko okurzonymi nogawkami i wygniecioną niebieską koszulę. Było można sobie łatwo wyobrazić jak przyciągała panienki muskulatura, dobrze widoczna pod rozpiętą do połowy koszulą. Był to dość nietypowy piętnastolatek.

-Gdybyś tylko był taki sumienny jak sam masz coś zrobić…

Powiedział DF umiejętnie naśladując głos Kris’a, po czym cała trójka parsknęła śmiechem. Dragon był starszym bratem Kris’a. Nie mieszkał już z matką. Wybudował własnoręcznie dom, który dzielił z najlepszym przyjacielem- Bobertem.

-Hm. To ubierajcie się i idziemy. W końcu, komu w drogę, temu w czas. No dobra, możecie się jeszcze umyć.

Bobercik zmierzwił przemądrzałemu Kris’owi włosy i spojrzał nań jak na własnego brata.

-Zrób coś z tymi długimi, bujnymi kłakami.

Wyszczerzył zęby i po chwili zniknął z pola widzenia Kris’a- poszedł do łazienki. Minęło niespełna piętnaście minut, a Dragon i Bobert sznurowali już buty. Mieli się wybrać na turniej sztuk walki wraz z dwójką przyjaciół mieszkających w oddalonej od ich mieściny o kilka kilometrów wiosce. Umówili się, że po drodze wstąpią tam, po Gohan’a i Wolaka.

Kilka minut później opuszczali wioskę. Panowała wśród nich atmosfera podniecie, bo przecież pierwszy raz w życiu mieli wziąć udział w turnieju. Posiadali siłę dalece większą niż ktokolwiek, kogo znali, ale na turnieju pojawiali się przecież tylko najlepsi. Po niespełna godzinie nasi bohaterowie byli prawie na miejscu. Nic nie wskazywało na to, że ten piękny słoneczny dzień zmienić się może w nieprzyjemny i krwawy. Byli tuż przed wioską. Coraz wyraźniej docierały do nich niespokojne odgłosy. Odgłosy przypominające walkę. Przyspieszyli kroku, aby za chwilę ujrzeć coś przerażającego. Cała wioska stała w płomieniach! W okolicy panoszyła się masa małych stworów, które atakowały i uśmiercały wszystkich w zasięgu wzroku. Nasi bohaterowie rzucili się bez większego namysłu w największe skupiska stworów. Okazały się dla nich niezbyt silne, aczkolwiek za silne dla normalnych ludzi. Gromili je jak robaki, posuwając się z upływem czasu w głąb wioski.

- Patrzcie! To Gohan. Otoczony!

Wykrzyknął Kris. Wycieńczony długą walką Gohan nie dawał już rady stawiać oporu. Cała trójka rzuciła mu się na pomoc. Udało im się powstrzymać hordy małych zielonych bestii i uratować Gohan’a, ale nadal nie mogli nigdzie dojrzeć Wolaka.

-Gohan, gdzie twój brat?

Zapytał wyraźnie zaniepokojony Bobert.

-Próbuje dostać się do domu sołtysa. Te ohydne stwory uwięziły tam kilkudziesięciu mieszkańców i zabarykadowały drzwi.

Nikt nie czekał, aż Gohan coś jeszcze powie. Dragon wziął go na plecy i pobiegł w stronę domu sołtysa. Kris i Bobert biegli tuż za nim. Spieszyli się, by po chwili ujrzeć Wolaka atakowanego przez niekończącego się zastępy małych zgniłozielonych stworów. Widocznie Gohan odzyskał już cząstkę sił, bo sam zeskoczył z pleców DF’a. Nie włączył się jednak do walki. Po kilku krótkich chwilach pełnych potu wojowników i krwi przeciwnika, wszystkie stwory leżały martwe. Wolak wyarzyłem barkiem drzwi domu sołtysa i wypuścił więźniów. Z budynku wyszło nie mniej niż pięćdziesiąt osób. Dziękując Wolakowi, byli więźniowie zaczęli rozglądać się dookoła, by za chwile dostrzec swoje spalone domostwa, a co gorsza- zwłoki krewnych.

Dopiero teraz Wolak znalazł chwilę, by powitać przyjaciół:

-Nie tak chciałem was…

Nagle urwał. Zaczął kaszleć. Wypluł trochę krwi i wskazał palcem za dom sołtysa. Oczom pozostałych ukazała się zakapturzona postać w ciemnofioletowej szacie zmierzająca dość szybko w ich kierunku. Nasi bohaterowie byli pewni, że pierwszy raz widzą tego mężczyznę. On jednak zachował się, jakby doskonale ich znał

-Od dawna was obserwuję. Dobrze walczycie!

Zniecierpliwiony Kris nie dał mu powiedzieć nic więcej i zapytał agresywnie:

-Kim jesteś?

Mężczyzna odpowiedział:

-Hm… Powiedzmy, że jestem wędrownym starcem.

Jego głos wydał się wojownikom aż nadto spokojny. Staruszek nie odsłonił swojej twarzy, z pewnością też nie zamierzał zdradzić żadnych szczegółów dotyczących swojej osoby. Podszedł do jednego ze spalonych domów i podniósł z ziemi jakieś okurzone, nadpalone tomisko.

-Dość interesujące, czyż nie?

Spytał wskazując na jedną ze stron księgi.

-Ale chyba nie o tym chciałeś z nami rozmawiać?!

Zauważył coraz bardziej zniecierpliwiony dziwnymi manierami staruszka Kris. Mężczyzna podniósł lekko głowę i przestał wpatrywać się w księgę. Nie było tego dobrze widać, bo kaptur przesłaniał niemal całą jego twarz, ale chyba podrapał się po nosie. Powoli odrzekł:

-Istotnie. Bystry z ciebie młodzieniec, ale gdybyś był bardziej cierpliwy, łatwiej uzyskiwałbyś od ludzi informacje. Pewnie każdy z was zastanawia się teraz: jakie jest źródło terroru, który spadł dziś rano na tą wioskę, jeszcze z samego rana spokojną? Może wiem coś na ten temat? Być może nawet powiem wam co nieco, w zamian za magiczną księgę, która leży gdzieś w domu tych dwóch?

Mężczyzna zaśmiał się, wskazując ręką na Gohan’a i Wolaka.
Ostatnio zmieniony pn lut 11, 2008 2:17 pm przez Dragon Fist, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Pitti
SSJ 5
Posty: 2676
Rejestracja: wt kwie 24, 2007 11:05 am

Post autor: Pitti »

Nice :mrgreen:. Fajny ep czekam na dalsze! ;]
Obrazek

I'll become The King of Pirates!
Awatar użytkownika
pp3088
SSJ 5
Posty: 1192
Rejestracja: ndz sty 22, 2006 10:39 pm
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: pp3088 »

Dragon Fist pisze:Było można sobie łatwo wyobrazić jak przyciągała panienki muskulatura, dobrze widoczna pod rozpiętą do połowy koszulą. Był to dość nietypowy piętnastolatek

Zniszczyłeś mnie. Piękny tekst <3.
Kris (18-07-2008 22:04)
Ja marzę, aby zobaczyć Pepsona bez koszuli *_*

Kocham Cię Patrycjo :*
Awatar użytkownika
bulma300
SSJ 3
Posty: 168
Rejestracja: pt sty 11, 2008 5:12 pm

Post autor: bulma300 »

Jak dla mnie najciekawszy ff jaki tu czytałam.
Awatar użytkownika
Dragon Fist
A True Dragon
Posty: 856
Rejestracja: czw paź 13, 2005 3:19 pm
Lokalizacja: Złotów

Post autor: Dragon Fist »

Dzięki. ;) To pierwsza wypowiedź, która zmobilizowała mnie do zamieszczenia dalszych, poprawionych odcinków. ;]
Awatar użytkownika
AnimKing
SSJ 5
Posty: 685
Rejestracja: czw lis 23, 2006 12:07 pm
Lokalizacja: z domu

Post autor: AnimKing »

Dragon Fist pisze:Dzięki. ;) To pierwsza wypowiedź, która zmobilizowała mnie do zamieszczenia dalszych, poprawionych odcinków. ;]
Zawsze myślałem że krytyka mobilizuję Oo ;p
FF nawet fajny ale na razie widziałem lepsze ;p
Awatar użytkownika
Pitti
SSJ 5
Posty: 2676
Rejestracja: wt kwie 24, 2007 11:05 am

Post autor: Pitti »

Dragon Fist pisze:Dzięki. ;) To pierwsza wypowiedź, która zmobilizowała mnie do zamieszczenia dalszych, poprawionych odcinków. ;]
No i gdzie te nastepne odcinki? :P
Obrazek

I'll become The King of Pirates!
Awatar użytkownika
Dragon Fist
A True Dragon
Posty: 856
Rejestracja: czw paź 13, 2005 3:19 pm
Lokalizacja: Złotów

Post autor: Dragon Fist »

Pitti pisze:
Dragon Fist pisze:Dzięki. ;) To pierwsza wypowiedź, która zmobilizowała mnie do zamieszczenia dalszych, poprawionych odcinków. ;]
No i gdzie te nastepne odcinki? :P
To było pół roku temu. :P Pomyślę o tym. ;]
Tajtus
Wojownik z Kaioukenem
Posty: 25
Rejestracja: sob lis 17, 2007 7:19 pm

Post autor: Tajtus »

Wstęp

Ciszę przerwało głośne huczenie sowy. Jej skrzydła przecięły ciemne niebo nad wzgórzem. Obniżyła lot i zrzuciła list prosto w ręce siwego staruszka. Starzec złapał list, po czym chwycił sowę za skrzydło i ścisnął mocno. Ptaszysko próbowało się uwolnić, ale nie dało rady.

-Grzeczny ptaszek. W nagrodę będziesz moją kolacją.-Rzekł z ohydnym uśmiechem na twarzy i oblizał wargi.

-Długo czekałem na ten list. -

Złamał tajemniczą czerwoną pieczęć na kopercie, wyjął list i przeczytał go powoli.

-Hm. Być może wykorzystam to do własnych celów.

Sądząc po głosie, był z jakiegoś powodu bardzo wesoły. Większość jego twarzy zakrywał kaptur długiej ciemnofioletowej szaty. Szata ta była już dość ubrudzona od czarnej ziemi wzgórza, na którym stał mężczyzna.

(Powtorzenie - wydaje mi sie, ze w tym wypadku bylo to powtorzenie celowe, ale mozna by to zastapic "...szaty. Byla ona...")


Otaczał go tajemniczy mrok. Emanowała z niego dziwna auro niemówiąca nic ponad to, że Arti, bo tak zwał się staruszek, knuje coś niedobrego.

(auro - aura)

Czytał po raz kolejny jeden konkretny fragment listu:

&#8222;Trzeba się pozbyć zagrożenia. Ci wojownicy wiedzą za dużo, na dodatek rosną w siłę z każdym dniem. Zapłacę Ci dużo, mój przyjacielu.

Mam nadzieję, że spełnisz moją drobną prośbę.
Pozdrawiam, Rav.&#8221;

Powtórzył cicho słowa &#8222;zapłacę&#8221; i &#8222;dużo&#8221;, rozejrzał się wokół i schował tajemniczy list do wewnętrznej kieszeni szaty.

-Przemyślę to jutro. Czuję w tym duży zysk.

Powiedział sam do siebie. Wymówiwszy ostatnie słowo, rozpłynął się w mroku niczym mgła.

Odcinek I: To, co niektórzy nazywają ciężkim dniem.

Ktoś bardzo głośno zapukał do drzwi, lecz nikt nie otworzył. Dwaj mężczyźni zamieszkujący dom byli nadal głęboko pogrążeni we śnie. Nie zanosiło się NATO, żeby osoba stojąca za drzwiami miała sobie pójść. Wręcz przeciwnie. Zapukała jeszcze raz, wołając przy tym:

(NATO - Pakt Polnocnoatlantycki?)

-Podnieście się lenie. Miałem przyjść o dziewiątej.

Chłopak rąbnął jeszcze raz, po czym dodał:

-Jest dziewiąta piętnaście!

Ten okropny wrzask natychmiast postawił na nogi obu domowników. Spojrzeli na siebie ze zdziwieniem, po czym pobiegli do drzwi, potykając się jeden o drugiego.

-O, witaj Kris. My&#8230;

Bąknął jeden z nich dość zakłopotany.

-Bobert i Dragon Fist. Największe lenie na Ziemi, albo i nie tylko.

Właściciel głosu spojrzał na nich obu z wyrzutem, lecz po chwili na jego twarzy zagościł przyjacielski uśmiech. Kris nie należał do osób cierpliwych, ale pamiętliwy też nie był. No, może czasem. Miał na sobie czarne spodnie z lekko okurzonymi nogawkami i wygniecioną niebieską koszulę. Było można sobie łatwo wyobrazić jak przyciągała panienki muskulatura, dobrze widoczna pod rozpiętą do połowy koszulą. Był to dość nietypowy piętnastolatek.

(postaraj sie ograniczyc byl, bylo itp)



-Gdybyś tylko był taki sumienny jak sam masz coś zrobić&#8230;

Powiedział DF umiejętnie naśladując głos Kris&#8217;a, po czym cała trójka parsknęła śmiechem. Dragon był starszym bratem Kris&#8217;a. Nie mieszkał już z matką. Wybudował własnoręcznie dom, który dzielił z najlepszym przyjacielem- Bobertem.

-Hm. To ubierajcie się i idziemy. W końcu, komu w drogę, temu w czas. No dobra, możecie się jeszcze umyć.

Bobercik zmierzwił przemądrzałemu Kris&#8217;owi włosy i spojrzał nań jak na własnego brata.

-Zrób coś z tymi długimi, bujnymi kłakami.

Wyszczerzył zęby i po chwili zniknął z pola widzenia Kris&#8217;a- poszedł do łazienki. Minęło niespełna piętnaście minut, a Dragon i Bobert sznurowali już buty. Mieli się wybrać na turniej sztuk walki wraz z dwójką przyjaciół mieszkających w oddalonej od ich mieściny o kilka kilometrów wiosce. Umówili się, że po drodze wstąpią tam, po Gohan&#8217;a i Wolaka.

Kilka minut później opuszczali wioskę. Panowała wśród nich atmosfera podniecie, bo przecież pierwszy raz w życiu mieli wziąć udział w turnieju.

(podniecie - podniecenia)


Posiadali siłę dalece większą niż ktokolwiek, kogo znali, ale na turnieju pojawiali się przecież tylko najlepsi. Po niespełna godzinie nasi bohaterowie byli prawie na miejscu.

("Po niespełna godzinie nasi bohaterowie byli prawie na miejscu." - Staraj sie unikac takich wtracen, gdy nie pasuja do narracji jak tu)



Nic nie wskazywało na to, że ten piękny słoneczny dzień zmienić się może w nieprzyjemny i krwawy. Byli tuż przed wioską. Coraz wyraźniej docierały do nich niespokojne odgłosy. Odgłosy przypominające walkę. Przyspieszyli kroku, aby za chwilę ujrzeć coś przerażającego. Cała wioska stała w płomieniach! W okolicy panoszyła się masa małych stworów, które atakowały i uśmiercały wszystkich w zasięgu wzroku. Nasi bohaterowie rzucili się bez większego namysłu w największe skupiska stworów. Okazały się dla nich niezbyt silne, aczkolwiek za silne dla normalnych ludzi. Gromili je jak robaki, posuwając się z upływem czasu w głąb wioski.

(Szkoda, ze tak malo opisow tej walki. No i trache za duzo Byli po robi powtorzenie z poprzednim kawalkiem)

- Patrzcie! To Gohan. Otoczony!

Wykrzyknął Kris. Wycieńczony długą walką Gohan nie dawał już rady stawiać oporu. Cała trójka rzuciła mu się na pomoc. Udało im się powstrzymać hordy małych zielonych bestii i uratować Gohan&#8217;a, ale nadal nie mogli nigdzie dojrzeć Wolaka.

-Gohan, gdzie twój brat?

Zapytał wyraźnie zaniepokojony Bobert.

-Próbuje dostać się do domu sołtysa. Te ohydne stwory uwięziły tam kilkudziesięciu mieszkańców i zabarykadowały drzwi.

Nikt nie czekał, aż Gohan coś jeszcze powie. Dragon wziął go na plecy i pobiegł w stronę domu sołtysa. Kris i Bobert biegli tuż za nim. Spieszyli się, by po chwili ujrzeć Wolaka atakowanego przez niekończącego się zastępy małych zgniłozielonych stworów. Widocznie Gohan odzyskał już cząstkę sił, bo sam zeskoczył z pleców DF&#8217;a. Nie włączył się jednak do walki. Po kilku krótkich chwilach pełnych potu wojowników i krwi przeciwnika, wszystkie stwory leżały martwe. Wolak wyarzyłem barkiem drzwi domu sołtysa i wypuścił więźniów. Z budynku wyszło nie mniej niż pięćdziesiąt osób. Dziękując Wolakowi, byli więźniowie zaczęli rozglądać się dookoła, by za chwile dostrzec swoje spalone domostwa, a co gorsza- zwłoki krewnych.

(Troche malo opisow, bohaterow, sytuacji, walki, stworow jednak przydaloby sie wiecej, aby wyobraznia miala sie na czym oprzec analizujac tekst)




Musze przyznac, ze bardzo podoba mi sie ten Fik od strony technicznej. Jest zgrabnie napisany, z dobrymi, krotkimi, dynamiczni zdaniami, dobra interpunkcja i calkiem ciekawa fabula. Jedynym mankamentem jest mala ilosc opisow.

Innymi slowy dolaczam sie do pytania Pittiego..... No i gdzie te nastepne odcinki?
Awatar użytkownika
Dragon Fist
A True Dragon
Posty: 856
Rejestracja: czw paź 13, 2005 3:19 pm
Lokalizacja: Złotów

Post autor: Dragon Fist »

To zwyczajny staroć, który nic szczególnego sobą nie prezentuje. ;] Mam lepsze pomysły w rezerwie, ale wymagają też posiadania czasu wolnego, a akurat jak jego dużą ilość nie cierpię. ;]

Co do błędów, które mi wytknąłeś, to jak zapewne zdołałeś zauważyć, niejednokrotnie zwyczajne literówki lub podobne im błędy wynikające z szybkiego przepisywania. Jeżeli chodzi o powtórzenia, itd. to wynikły one zapewne w największej mierze z braku rozmachu i pisarskiej finezji z mojej strony. ;)
ODPOWIEDZ