New!

Jeśli stworzyłeś coś ciekawego i chcesz się tym podzielić, zamieść swoją pracę w tym dziale.

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Barni
SSJ 5
Posty: 2999
Rejestracja: sob kwie 21, 2007 4:38 pm
Lokalizacja: Golina City

Post autor: Barni »

Dae. Bo jest jeszcze Naruto i Kage Busin no Jutsu. Dlatego byli w kilku miejscach na raz ;d
Kolejny rozdział, jak się ktoś zrazi początkiem to trudno. Wiem, że nie jest idealny, jest lipny. Ale wg. mnie coraz czytelniej piszę xD
Mogą się zdażyć literówki :p

Rozdział drugi
Yo! Ren Tensa, lat piętnaście…- powiedział czarnowłosy chłopak, przejeżdżając ręką po czole, jakby się nad czymś zastanawiał- Hm..- rzekł po chwili- Sześciu, z czego dwóch obezwładnionych- mówił do siebie, jakby nie zwracając uwagi na to, że inni go słyszą. Po chwili wykonał ruch, który wszystkich zadziwił. Podszedł do muru.. i usiadł opierając się o niego, jak gdyby nigdy nic.
-Kontynuujcie. – mruknął do reszty, zakładając ręce za głowę. Na twarzach szóstki pozostałych zagościło coś pośredniego pomiędzy zdziwieniem, rozbawieniem, zażenowaniem a strachem. Pierwszy z tego szoku otrząsnął się Inter. Chłopak, korzystając z tego, że nikt go nie trzyma kopnął wielkoluda w piszczel. Ten, mimo że kopniak był potężny, skrzywił się tylko lekko i spojrzał z pogardą na Intera. Ten moment jednak w zupełności wystarczył Rokenowi. Wygiął się sprytnie, uwalniając z objęć mężczyzny. Po chwili, wraz z Interem biegli znowu zaludnioną ulicą.
- To nam się upiekło, nie? – Inter zwolnił trochę kroku, aby wmieszać się w tłum. Jego towarzysz również zwolnił, jednak nie zaprezentował żadnego ze swoich uśmiechów. Przyłożył palec do policzka, z którego wciąż kapały krople krwi, a gdy dotknął rany syknął cicho – No, niech będzie. Mi się upiekło, ci prawie.
Szli przez jakiś czas, mając przed sobą plecy odzianego w czarną skórę mężczyzny. Wzrok Intera skupił się na złotym zegarku na nadgarstku owego mężczyzny. Rzucił spojrzenie na Rokena, który uśmiechnął się lekko i potrząsnął obojętnie ramionami. Przyśpieszył trochę i mężczyznę z prawej strony, wyprzedzając go i idąc sobie jak gdyby nigdy nic. Nie chciał się mieszać w takie błahostki. Inter jednak się uparł, tak łatwy łup, tak drogocenny.. Przesunął się trochę w lewo, aby iść na wysokości barku mężczyzny. Ręka, zmierzająca ku zapięciu zegarka była coraz bliżej. Kilka centymetrów dzieliło ją od celu, gdy promienie słońca wpadły w oczy Intera oślepiając go. Odruchowo przyłożył ręce do oczu, lecz gdy wzrok powrócił między nim, a „zegarkowcem” ulokowała się gromadka roześmianych dziewczyn. Inter westchnął i wspiął się na palce, aby odnaleźć wzrokiem Rokena, gdy usłyszał za sobą śmiech. Przechylił głowę, by zobaczyć kto to i zaklął ze złości. Stał za nim Katou, ten sam, który niecały kwadrans temu z zimną krwią rozciął Rokenowi twarz.. Ręce miał włożone do kieszeni, ale chłopak mógłby się założyć, że ściska tam jakąś broń. Nie mylił się, gdy prawa ręka z kieszeni przeniosła się na włosy, aby odgarnąć je z czoła, Inter zobaczył na każdym palcu pierścionek, z którego wychodziły ni to kolce, ni ozdóbki. Inter był bardziej skłonny ku tej pierwszej opcji. Szybki ruch ręki Kata, rozwiał wszystkie jego wątpliwości. Pięść wylądowała na twarzy, raniąc mocno chłopaka. Kat zamachnął się po raz drugi, następny cios jednak nigdy nie nastał. Krew powoli wypływała z jego ust, kiedy Ren szybkim ruchem wyciągnął sztylet z pleców mężczyzny. Przejechał palcem po ostrzu, ścierając z niego czerwoną cziecz, w momencie gdy Katou runął na ziemię. O dziwo, nikt z ludzi nie zareagował, nikt nawet się nie zatrzymał, nie spojrzał w ich kierunku. Wszyscy śpieszyli gdzieś, zajęci swoimi sprawami, jakby śmierć człowieka, pośrodku ruchliwej ulicy była czymś normalnym. Inter pobladł, na myśl o tym, że ten chłopak potrafi zabić z zimną krwią, nic z sobie z tego nie robiąc. Z zamyślenia wyrwał go, klepiąc w ramię, Roken.
-O. Tu jesteś, myślałem, żeś już do domu polazł. – Gdy Inter odwrócił się do kolegi, Roken miał okazję zobaczyć jego twarz- Niewyraźnie wyglądasz. Co się..- nie zdążył dokończyć pytania, zauważył leżącego bez ruchu Katou, potem przeniósł wzrok na Rena, stojącego nad martwym. W ręce wciąż trzymał sztylet. Wszystko było już jasne.
-Cz..czemu?

***
Nerwowo biegała po pokoju, przeszukując szybko wszystkie szafki. Podbiegła na chwilę do lustra, poprawiając długie czarne włosy, które opadły jej na oczy, po czym powróciła do poszukiwań. „Muszą tu gdzieś być, no muszą!” powtarzała co jakiś czas pod nosem, rozrzucając po podłodze różne ubrania, papiery i inne duperele, które jak zawsze mawiała- kiedyś mogą być potrzebne. Usłyszała szczęk zamka i odwróciła się w kierunku drzwi. Stała w nich dziewczyna, podobna do niej jak dwie krople wody. Wąskie usta, duże niebieskie oczy i lekko zaczerwienione policzki, były tak podobne do tych jakie co dzień widywała w lustrze. Różniły się tylko włosami, o ile włosy Hawany były czarne jak heban, tak włosy jej siostry wydawały się złote.
- Szukasz czegoś siostrzyczko? – rzekła stojąca w drzwiach dziewczyna podnosząc rękę i potrząsając kolczykami. Następnie sięgnęła do tylnej kieszeni spodni i wyjęła stamtąd jakiś świstek papieru.
-Ty … - Hawana skierowała w kierunku siostry kilka epitetów, zanim odebrała swoje rzeczy. Następnie zatrzasnęła jej drzwi przed nosem i wróciła do przygotowań. Czekała ją długa podróż, może tylko w jedną stronę…
Godzinę potem, odziana w czarną szatę, z kapturem na głowie przemykała się po komnatach swojej posiadłości. Udało jej się wyjść nie zwracając na to niczyjej uwagi, co było wielkim powodzeniem. Teraz tylko jak najszybciej dostać się na umówione miejsce. A o resztę będzie się trzeba martwić kiedy indziej.

***
Minęło kilka dni, czarnowłosy, opalony chłopak, z długą raną na policzku, siedział oparty o mur, obserwując ludzi. Po chwili jednak, znudzony tym zajęciem przymrużył oczy. Nie minęło dużo czasu, a spał już jak suseł, mając kilkadziesiąt metrów przed sobą zaludnioną drogę. Ale nie zwracał na to uwagi, liczyło się tylko to, że on siedzi w cieniu i ma wreszcie okazję się wyspać. W nocy nie zmrużył oka, rozdrapana rana na policzku szczypała, gdy tylko próbował przyłożyć głowę do poduszki. Nie wiedział jak długo spał, ale cień wydał mu się trochę krótszy, więc chyba zbliżało się południe. Chłopaka obudził kopniak w żebra, połączony z okrzykiem.
-Pobudka Roken!
Inter usiadł koło niego, wyjmując z kieszeni jabłko i wycierając je o bluzę. Uśmiechnął się do towarzysza i zatopił zęby w czerwonym owocu. Gdy przełknął kawałek powiedział:
- Nie wiedziałem, czy to na pewno dzisiaj. No, ale skoro ty też tu jesteś to mało prawdopodobne żebyśmy się obaj pomylili, co nie? Ciekawe, czego on od nas może chcieć, nie masz jakiś pomysłów, hm?
- Nie, ale zaraz obaj się dowiemy – odparł Roken, wskazując głową na zmierzającego ku nim chłopaka. Podniósł się lekko, gdyż podczas drzemki tylko głowa opierała się o mur, wtedy mu to nie przeszkadzało, teraz było niewygodnie.
- Cześć chłopaki, długo czekaliście? Coś mi wypadło .. – spojrzał w niebo, jakby zastanawiając się jaka będzie dziś pogoda, dając do zrozumienia, że to „coś” nie powinno ich interesować. – No. Ale już jestem- usiadł po turecku, naprzeciwko dwójki pozostałych i chwilę się im przyglądał. Zatrzymał wzrok na policzku Rokena.
- Mówiłem ci, żebyś tego nie drapał. Pewnie cię teraz boli, co?
- Nie, nie co ty. To tylko zadraśnięcie, szybko się zagoi- odparł mu tamten, lecz cała trójka wiedziała, że ta rana się szybko nie zrośnie.
- Dobra, skoro tak… - zaczął Ren- Cieszę się, że ee.. nic wam nie jest- spojrzał jeszcze raz na ranę Rokena, po chwili przeniósł jednak wzrok na mur pomiędzy chłopakami- Bo mam dla was zadanie, wymagające pełnej sprawności. Zarówno fizycznej jak i psychicznej. Zadanie nie należy do łatwych, po pierwsze przed wami długa droga, potem wiele czasu będziecie musieli się przygotowywać. No, ale jeśli wam się uda, to nie ominie was nagroda. Pewien człowiek, zapłacił mi za tą kradzież m i l i o n zen. A jeśli do tego wyeliminujecie kogo trzeba, stawka może pójść w górę. Ale to taki rodzaj bonusu. Jesteście zainteresowani ?
- Milionem, zabijać nikogo nie będziemy, co nie Roken?
- Bo ja wiem.. milion to dużo, ale kilka milionów?! Chłopie, wiesz co byśmy z tym mogli zrobić! Moglibyśmy kupić pół stolicy!
- No właśnie- wtrącił Ren- Jak już o Pronterze mowa, wasza ofiara znajduje się właśnie tam. Na zakończenie zlecenia macie maksymalnie dwa miesiące. Nie dlatego, że król się stamtąd wyniesie, tylko dlatego, że rzecz którą macie wykraść, jest potrzebna jak najszybciej.
- Przepraszam… powiedziałeś „król”? – Roken zrobił wielkie oczy, Inter miał problemy z przełknięciem jabłka.
- Ta.. jakiś problem ? W Morroc jest wielu złodziejaszków, których zadowoli milion zen, więc skoro nie chcecie…
Chłopacy spojrzeli na siebie, po czym zgodnie rzekli:
-Chcemy!

***
- O cholera- wyrwało się młodej dziewczynie, gdy stanęła na środku wielkiego placu. Duża fontanna była pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy, gdy ktoś tu przybył. Dopiero później zauważało się ludzi. Ludzi siedzących na ławkach, ludzi oferujących innym swoje produkty, ludzi kupujących owe produkty, ludzi śpieszących w sobie znanych kierunkach. Przybycie młodej dziewczyny, z czarnymi, lekko zakręconymi włosami spływającymi na ciemne szaty nikogo nie zainteresowało. Ale Hawana nie przejęła się tym, wyjęła z kieszeni małą karteczkę i rozwinęła ją. Duże, pisane szybko litery poinformowały ją gdzie ma się udać. Szła szybko, co jakiś czas zerkając na wskazówki wypisane na kartce, aż w końcu dotarła przed małe drzwi, jakiejś karczmy. Nie wyglądała na pięciogwiazdkową, ale nie ma sensu wybrzydzać. Dziewczyna weszła do środka i usiadła przy stoliku.
Obrazek

.
ODPOWIEDZ